Czy kolejna FIFA to FIFA 2.0?
Nieprzypadkowy zapis.
Część graczy - zazwyczaj tych, którzy nie grają w Fifę - twierdzi, że piłkarska seria wcale nie zmienia się na przestrzeni lat, a miłośnicy cyklu co rok płacą pełną cenę wyłącznie za nowy wygląd zawodników i zaktualizowane składy.
Choć nie jest to do końca prawda, to nie można zaprzeczyć, że zmiany w kolejnych odsłonach nie są ani spektakularne, ani nawet odczuwalne przez pierwsze minuty gry. Jednego roku rozgrywka nieco zwolni, innego przyspieszy, czasem otrzymamy usprawnione animacje i lepsze kolizje, ale to wciąż niemal kosmetyczne nowości.
Puśćmy jednak wodze fantazji i zastanówmy się, co mogłoby się stać, gdyby przyszłoroczna odsłona serii nie była tylko Fifą 20, ale Fifą 2.0 - całkowicie nową jakością i świeżością, jakiej wirtualnemu futbolowi brakowało od lat.
Numer „20” przy nazwie marki to bowiem dobra okazja, żeby wykorzystać go w ciekawy i kreatywny sposób, przy okazji dokładając starań, by zapis 2.0 nie był przypadkowy, a oznaczał prawdziwą rewolucję.
Co mogłoby się zmienić? Właściwie trudno stwierdzić, ale mogę sobie wyobrazić usprawnienia wybiegające daleko poza nowe ligi, stadiony czy licencje. Być może czas na nowy silnik graficzny? Frostbite sprawdza się znakomicie, a przesiadka z Ignite była widoczna (choć znów nie rewolucyjna), ale pomimo doskonałego odwzorowania wyglądu zawodników, graficznie w Fifie wciąż jest pole do popisu.
Opinia graczy o niewielkich zmianach w serii na pewno dociera do Electronic Arts i wywiera wpływ na wydawcę. Być może właśnie ze względu na nieprzychylne komentarze FIFA 19 zaskoczyła nas nowymi trybami imprezowymi. Mowa chociażby o wariancie, w którym po strzeleniu bramki tracimy zawodnika z pola.
To nie jest rewolucyjna zmiana, ale jednak większa niż to, do czego przyzwyczaiło nas EA na przestrzeni ostatnich lat. Być może „kanapowe” tryby służyły głównie zachęceniu niezdecydowanych odbiorców do kupna - ten ostatni raz, zanim rewolucyjne zmiany w Fifie 2.0 zaskoczą wszystkich na tyle, że o sprzedaż nie będzie trzeba się martwić.
Przyszłoroczna odsłona piłkarskiej serii mogłaby zaoferować jeszcze większy wachlarz ciekawych trybów. Futbol to nie tylko zmagania „na serio”, ale też zabawa. Nie sposób nie wspomnieć tu o wydanej tylko na PS3 i Xbox 360 (jest też wersja z 2005 roku) Fifie Street, w której liczyła się głównie żonglerka futbolówką i efektowne triki czy też odbijanie piłki od bandy.
Dlaczego by nie połączyć Fify 2.0 z Fifą Street lub chociaż zaoferować podobny w założeniach wariant? Mile widziane byłyby też inne niestandardowe tryby, w których ustalimy wielkość bramki, liczbę zawodników czy rozmiar i kształt pola gry. Edytor rozgrywki pozwalający stworzyć - przykładowo - mecz w stylu „głupiego Jasia” albo tor przeszkód w stylu gier treningowych (przy okazji z możliwością udostępnienia online) to chyba dobry pomysł? Takie rozwiązanie doskonale nadałoby się na imprezę ze znajomymi.
Omawiając możliwe zmiany warto też wspomnieć o modelu dystrybucji. Być może FIFA 2.0 porzuci nowe wydania na rzecz corocznej aktualizacji - za opłatą abonamentową. O takim pomyśle wypowiadał się już Andrew Wilson, dyrektor generalny EA. Przedstawiciel firmy wyjawił, że już od jakiegoś czasu zastanawiano się nad wprowadzeniem przedłużanej licencji dla pojedynczego produktu z cyklu FIFA, zamiast wydawania nowego. Ta zmiana okazałaby się rewolucyjna, bo obecny model istnieje przecież od początku serii.
Być może jednak EA nie ma zamiaru wprowadzać żadnych istotnych zmian do serii, która i tak co roku sprzedaje się doskonale. Nowe tryby imprezowe nie będą przecież źródłem dochodów po premierze - w przeciwieństwie chociażby do Ultimate Team. Niewykluczone więc, że FIFA 20 umili rozgrywkę wyłącznie nowym, „rewolucyjnym” systemem prowadzenia piłki i „realistycznym” zachowaniem zawodników. Warto jednak pomarzyć o czymś więcej.