Skip to main content

Czy nie ma już miejsca na nowe battle royale?

Nisza wypełniona.

Gracze nie chcą już więcej battle royale. Taki wniosek można było wysnuć już kilka razy, przy różnych zapowiedziach nowych tytułów reprezentujących ten gatunek - i absolutnie nikogo nie powinno to dziwić.

Choć zapowiedziane niedawno Ghost Recon Frontline nie zaoferuje zmniejszającej się strefy gry, to i tak budzi oczywiste skojarzenia z przywoływanym tu rodzajem gier. Reakcja odbiorców jest raczej jednoznaczna, często zamykająca się w retorycznym: „Po co?”.

Oczywiście w przypadku strzelanki od Ubisoftu do negatywnych emocji przyczyniają się też inne czynniki - choćby niegasnąca nadzieja na zapowiedź nowej odsłony Splinter Cell, czy też ogólne zmęczenie nowymi produkcjami multiplayer. Trudno jednak nie zgodzić się z tezą, że nie ma już miejsca na kolejne gry battle royale czy strzelanki o podobnej formule i skali.

Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta. Po prostu mamy już wszystko, czego potrzebujemy w ramach tego typu zabawy. Fortnite oferuje czysto arcade'ową, kolorową rywalizację z kamerą TPP. Warzone czy PUBG to bardziej poważne shootery, z kolei Apex świetnie łączy zręcznościowy gameplay z ciekawymi postaciami i futurystycznym uzbrojeniem.

Zobacz na YouTube

Co jeszcze można więc wymyślić w zakresie strzelanek, które miałyby oferować podobne założenia, ale jednocześnie mocno się wyróżniać? Przykład błyskawicznie zapomnianego Hyper Scape pokazuje raczej jasno, że użytkownicy zainteresowani tego typu grami nie są zwolennikami zbyt dużych urozmaiceń czy zmian.

Wielu podejrzewało, że Battlefield 2042 zaoferuje rozgrywkę w trybie battle royale, lecz wszystko wskazuje na to, że nie otrzymamy tego typu zabawy. EA - podobnie jak inne firmy - zdają już sobie chyba sprawę, że z tego tortu nie da się już wykroić takiego kawałka, który byłby odpowiedni. Czyli opłacalny.

Wydane niedawno darmowe Vampire: The Masquerade Bloodhunt systematycznie traci aktywnych użytkowników, a produkcja ta również starała się wprowadzać odrobinę różnorodności pod postacią wampirów czy skakania po budynkach. To przykład tego, że wielu graczy chętnie wypróbuje nowe battle royale, ale po tygodniu wróci ze znajomymi do swojej ulubionej gry, jednego z tytułów „Wielkiej Czwórki”.

Frontline ma wyróżniać się „taktyczną rozgrywką”, lecz fragmenty rozgrywki sugerują co innego

Być może większe ryzyko związane z nowościami i wyróżnianiem się mogłoby pomóc? Może strzelanka ze statkami kosmicznymi przyciągnęłaby uwagę? Może battle royale z cyber-dinozaurami i zwariowaną fizyką? Wszystko jest możliwe, lecz duże firmy nie będą raczej wydawać funduszy, by proponować coś wyjątkowo odmiennego.

Po prostu przywiązujemy się do gier. Jeśli spędzamy dużo czasu - szczególnie z przyjaciółmi - w jednej strzelance, która na dodatek jest stale rozwijana, nie przesiądziemy się na inny tytuł. Nawet, jeśli początkowo nas zainteresuje. W erze gier-usług prawdopodobnie nie doczekamy się już nigdy nowego, dużego battle royale.

Może więc czas już na nowy rodzaj gier, które zaskoczą, jak swego czasu PUBG? Na pewno można podpatrzeć, co tam ciekawego wymyślili twórcy modów do Minecrafta...

Zobacz także