Czy nowe Apple TV poradzi sobie jako sprzęt do gier?
Analiza możliwości mikro-konsoli.
Media spekulowały od lat, ale dopiero w ubiegłym tygodniu doczekaliśmy się debiutu Apple w sferze konsolowej, za pośrednictwem raczej mało zaskakującej wersji Apple TV z radykalną zmianą interfejsu, dostępem do App Store i kontrolerem ruchowym w stylu Wii. Pokazano też gry, stawiając na połączenie dobrze znanych hitów mobilnych, bardziej tradycyjnych produkcji konsolowych i tajemniczych projektów na wyłączność. Ale Apple TV to jednocześnie „dekoder” do telewizora i mikro-konsola - połączenie, które dotychczas nie cieszyło się dużym zainteresowaniem.
Największym wyzwaniem stojącym przed amerykańską korporacją jest zapewne właśnie sam „dekoder” lub - jak mówią za oceanem - „set-top box”. Rewolucja związana z przeniesieniem Internetu do telewizora radykalnie zmniejszyła liczbę urządzeń, które umieszczamy przy ekranie, a rynek zdominowany jest właśnie przez przeróżne usługi sieciowe. Tymczasem ceny dedykowanych urządzeń zdolnych do transmisji obrazu w 1080p gwałtowanie spadają.
Z drugiej strony, stacjonarne konsole oferują także szereg opcji multimedialnych, które nie cieszą się szaloną popularnością. Najlepszym przykładem jest tutaj Xbox One, zbudowany właśnie z myślą o integracji gier i telewizji. Również Kinect to interesujące urządzenie, z którego mało kto korzysta, a jeśli już - to najczęściej tylko z podstawowych funkcji. Apple TV to także standardowa dla tej firmy wysoka cena.
Można odnieść wrażenie, że pokaz urządzenia w ubiegłym tygodniu był jakby niepełny. Powiedziano nam, że aplikacje są przyszłością telewizji, ale nie pokazano nic, co miałoby wyróżniać Apple TV na tle konkurencji. Urządzenie może zaoferować coś lepszego pod względem interfejsu czy łatwego dostępu do zawartości, ale przecież jakości obrazu nie poprawi.
Trzeba jednak przyznać, że Apple słynie właśnie z pokonywania takich przeciwności i tworzenia ogromnego zainteresowania swoimi produktami praktycznie „z niczego”. Są też inne powody, dla których Apple TV może poradzić sobie lepiej niż konkurencja. Po pierwsze, bazuje na jednolitej platformie iOS (w wersji tvOS) i kreatywności tysięcy deweloperów, starających znaleźć dla siebie miejsce w tym środowisku. Jeśli ma powstać jakaś aplikacja, która rozreklamuje system i zachęci do zakupu, to możliwe, że Apple nie będzie nawet jej autorem.
Możliwe także, że chaotyczna natura sklepu App Store naturalnie przełoży się na większy ekran. Nawet istniejące zakupy z iTunes mogą w teorii sprawdzić się w salonie, a na pokazie Apple demonstrowano Asphalt 8 i Galaxy on Fire 2. Posiadanie istniejącej biblioteki tytułów na nowe urządzenia może skłonić do zakupu (choć spodziewamy się, że wiele produkcji nie sprawdzi się równie dobrze na telewizorze). Swoje zalety ma także fakt, że iOS to na dobrą sprawę zamknięta platforma, co w przypadku napędzanych Androidem mikro-konsol nie było dotychczas standardem.
Intrygująca jest specyfikacja techniczna „pilota”. Nie ma wątpliwości, że przemieszczanie się po ekranach menu będzie sprawniejsze i bardziej intuicyjne. Jeśli chodzi o gry, to pomysły zaczerpnięto bez wątpienia z Wiimote, z żyroskopem włącznie. Brakuje może przycisków, ale jest za to panel dotykowy. Wyzwaniem będzie wydanie tradycyjnej gry z myślą o takim interfejsie, ale deweloperzy zaznajomieni z App Store powinni znaleźć sporo cech wspólnych z iPhone'ami i iPadami, co umożliwi multiplatformowe prace. Brakuje jednak „trójwymiarowego” czujnika dotyku z wyświetlaczy iPhone 6, co może być niedopatrzeniem.
Firma zachęcająca do tworzenia gier na swoją konsolę powinna dać deweloperom jak największe możliwości, zapewniając jednocześnie konsumentów, że sprzętu nie będzie trzeba zastąpić nowym za rok czy dwa. Dlatego też dziwić może decyzja o postawieniu na procesor A8. Już iPhone 6S ma mocniejsze „serce” w postaci A9 (1,8 razy szybsze) i nawet jeśli możliwości produkcji tego chipu są jeszcze ograniczone, to Apple miało przecież dostęp także do A8X z iPada Air 2, z teoretyczną mocą GPU na poziomie konsol poprzedniej generacji.
Wyposażenie nowego Apple TV w starszą technologię może sugerować, że firma nie jest skłonna postawić wszystkiego na gry i ciężko oprzeć się wrażeniu, że urządzenie szybko stanie się przestarzałe. Obecnie na poziomie technologicznym nie możemy liczyć na trójwymiarową grafikę na poziomie X360, nie mówiąc już o Xbox One. Jest też kwestia skromnych zasobów pamięci - 32 lub 64 GB - limitująca ewentualne możliwości.
Specyfikacja techniczna nie musi być jednak najważniejszym elementem platformy, co od lat udowadnia Nintendo. Apple podczas prezentacji pokazało tytuł na wyłączność od Harmonix - Beat Sport. Imponuje nie tylko wybór zasłużonego studia, ale także możliwości ruchowego kontrolera. Tymczasem sieciowy dodatek do Crossy Road to prosty pomysł, ale idealnie rozbudowujący samotną, mobilna zabawę na realia salonu z konsolą podpiętą do telewizora.
Lista innych gier z oficjalnej strony pokazuje wyraźnie, w jakim kierunku zamierza pójść Apple, stawiając na ewolucję małych produkcji mobilnych. Należy jednak pamiętać, że model oparty o transakcje cyfrowe może nie sprawdzić się równie dobrze na konsoli - nawet w skali mikro - co na telefonie czy tablecie. Pewnie dlatego prezentowane na stronie pozycje to głównie te droższe, płatne z góry propozycje.
Z Apple TV pozostajemy więc ściśle w segmencie mikro-konsol, choć gry są tutaj tylko jednym z elementów, a nie najważniejszym celem. Mamy do czynienia z przedłużeniem strategii, która sprawdziła się na telefonach czy tabletach. Pozostaje jednak pytanie, czy potrzebujemy dedykowanego odtwarzacza mediów za 150 dolarów, gdy każdy ma na wyciągnięcie ręki inne urządzenie zdolne do wyświetlenia filmów. Wszystkie pozostałe możliwości Apple TV będą musiały być wyjątkowo imponujące, by przebić się na szerokim rynku - także gry.