Czy nowe PS Plus musi konkurować z Game Passem?
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Sony ujawniło przyszłość PlayStation Plus. Znana usługa ewoluuje w nowym kierunku i zaoferuje do wyboru trzy różne wersje abonamentu - każda kolejna (i droższa) da nam oczywiście więcej korzyści.
Trudno uniknąć porównań do Xbox Game Pass, skoro PS Plus Extra zapewni użytkownikom dostęp do kilkuset gier, które można pobrać na dysk konsoli. Część graczy uważa, że oferta Microsoftu jest lepsza. Czy nowy Plus w ogóle musi jednak jej dorównać?
Najczęściej pojawiającą się krytyką nowego planu Sony jest brak dużych gier na wyłączność - typu God of War Ragnarok - w ofercie usługi w dniu premiery. To faktycznie najmocniejsza karta konkurencji, której PlayStation nie chce, przynajmniej na razie, wykładać na stół.
Wydaje się, że Sony nadal stawia sobie za priorytet sprzedaż gier, a nie subskrybcji. Forza Horizon 5 pobiła rekordy liczby aktywnych graczy w okresie premiery, ale Microsoft nie bez powodu nie podaje konkretnych wyników sprzedaży. Choć tytuły Xbox Studios znajdują sporo nabywców na Steamie, nie jest to raczej wyznacznikiem sytuacji na konsolach.
Można więc przypuszczać, że większość posiadaczy platform Xbox Series nie kupuje tytułów first party - w końcu od grania w te produkcje jest Game Pass. Usługa, która zresztą działa lepiej i jest po prostu przystępniejsza właśnie na Xboksach niż na PC.
Nieco starsze gry Microsoftu - z epoki Xbox One i przed wprowadzeniem abonamentu - nie były też ogromnymi hitami sprzedażowymi. Forza Horizon 3 w prawie pół roku rozeszła się zaledwie w trzech milionach egzemplarzy. Wyników Gears of War 4 nigdy nie upubliczniono. Tymczasem w obozie Sony mamy zgoła odmienną sytuację. Nowy God of War to 20 mln egzemplarzy w miesiącu premiery. Horizon Zero Dawn kupiło 2,6 mln graczy w ciągu dwóch tygodniu po debiucie gry.
Wyraźnie widać, dlaczego Sony może mieć opory przed udostępnianiem swoich największych hitów w ramach PS Plus Extra czy Deluxe w dniu premiery. Byłoby to świadome zrezygnowanie z zarobku. Microsoft natomiast miał najzwyczajniej w świecie mniej do stracenia, jeśli chodzi o „kanibalizację” sprzedaży gier przez oferowanie ich w Game Passie.
Oczywiście piszę tutaj wyłącznie o punkcie widzenia japońskiej korporacji. Z punktu widzenia konsumenta, oferta firmy z Redmond jest bardziej atrakcyjna i opłacalna. Ignorując różne promocje, rok subskrypcji Game Passa to koszt 440 zł. Zwyczajowa cena gry PlayStation Studios na PS5 w okresie premiery to około 330 zł. To zestawienie chyba nie wymaga komentarza.
Trochę też szkoda, że gry ze starszych konsol PlayStation zarezerwowano dla najdroższego progu PS Plus, podczas gdy nie wiemy nawet, jaką jakość emulacji otrzymamy. Czy poczyniono jakiekolwiek postępy i czy tytuły z PSOne czy PS2 otrzymają choć po części tak porządne odświeżenie, jak gry z programu wstecznej kompatybilności na Xboksach? W Polsce możemy też na razie zapomnieć niestety o tytułach z PS3, ponieważ oferowane będą jedynie za pośrednictwem streamingu - choć już nawet ze względu na tę formę, wielu graczy nie byłoby nimi zainteresowanych.
Wydaje się, że nowy PS Plus nie jest wcale „odpowiedzią” na Game Passa. To logiczne uzupełnienie i poszerzenie oferty Sony. Firma pozostanie jednak przy tradycyjnym modelu dystrybucji i będzie podkreślać prestiż swoich produkcji na wyłączność. Pytanie tylko, czy gracze - patrząc choćby na Gears 5 czy Forza Horizon 5 - zrozumieją takie podejście i argumentację, jakoby tylko klasyczna sprzedaż gier była gwarantem jakości.