Czy remake The Last of Us działa na silniku „dwójki”? Analiza Digital Foundry
Na pewno wygląda bardzo dobrze.
Po licznych plotkach i przeciekach w końcu potwierdzono remake pierwszego The Last of Us na PlayStation 5. Od razu widać znaczną poprawę jakości, ale jakie konkretnie zmiany wprowadzono względem oryginału? Jak odświeżona odsłona wypada w porównaniu z TLoU 2 z 2020 roku? Czy to prosty remaster, czy coś bardziej ekscytującego, jak przejście na silnik „dwójki”?
Choć do premiery jeszcze 90 dni, na wszystkie te pytania odpowieda na razie tylko 90-sekundowy trailer, składający się głównie z przerywników filmowych. Opublikowano też kilka screenów. Na pełną analizę czas przyjdzie później, ale już teraz możemy zaoferować kilka ciekawych wniosków.
Od razu widać bardzo dużą poprawę w jakości oprawy i modeli w zestawieniu z remasterem The Last of Us na PS4 Pro. Już otwierające ujęcie zostało całkowicie przebudowane. Budynki mają nową geometrię i wyższej jakości tekstury, a oświetlenie i cienie są bardziej subtelne, podczas gdy po ścianach spływa roślinność - niczym w The Last of Us 2. Ogólny projekt lokacji jest podobny, lecz technologia i grafika wypadają znacznie lepiej, wzbogacone o przeprojektowane - jeśli nie całkiem nowe - obiekty.
Niemal cała reszta trailera to przerywniki, koncentrujące się na postaciach. Renderowanie bohaterów także uległo znacznej poprawnie względem oryginału. Jest wszystko, czego można się spodziewać: bardziej realistyczna skóra, cieniowanie, tkaniny ubrań oraz geometria. Są też drobne, ale mile widziane zmiany w samych animacjach, jak w synchronizacji ruchu warg czy gałek ocznych. Warto pamiętać, że już w oryginale przerywniki były pre-renderowane i bazowały na dużo bardziej szczegółowych modelach. Te nowe wersje działają już zapewne w czasie rzeczywistym na PS5, co jest pewnym komplementem dla pierwotnej wizji twórców.
Wszystkie ujęcia z trailera remake’u mają odpowiedniki w oryginale, co sugeruje, że w pełni je odtworzono. Praca i pozycja kamery nie są identyczne, ale bardzo podobne. Zespół chciał zapewne pozostać blisko pierwowzoru, potęgując przy tym jakość.
Bardziej interesujące jest zapewne porównanie z sequelem, The Last of Us 2. Od razu widać, że obie gry stawiają na podobną technologię, ale idziemy o krok dalej: sekwencja z flashbaków w TLoU 2 kontra odświeżona „jedynka”. Mowa o mrocznym korytarzu, którą to scenę także uwzględniono w zwiastunie, oferując ciekawe zestawienie.
A to spojrzenie doprawdy fascynujące, ponieważ oba tytuły rozróżnia niewiele. Niektóre z gratów pojawiają się w innych miejscach, a światło wychwytuje inne elementy, ale gdzie indziej jest niemal identycznie. Łatwo można się pomylić i powiedzieć, że to ta sama gra. Podobnie jest z postaciami, w przypadku których trudno o idealna porównanie, ale modele są bardzo podobne. Bazując na tym - bez wątpienia ograniczonym - materiale dowodowym można wysnuć hipotezę, że remake faktycznie bazuje na silniku „dwójki”, lub nawet na jego nowszej wersji.
Zamykając sferę grafiki, Naughty Dog już pod koniec ubiegłej generacji wybrało nietypową ścieżką wśród wysokobudżetowych producentów, pomijając zaawansowane techniki temporalnego skalowania, czy nawet dynamiczne skalowanie rozdzielczości. The Last of Us 2, Uncharted 4 oraz Uncharted: The Lost Legacy to wszystko gry działające w 1080p30 na PS4 i 1440p30 na PS4 Pro, z wysokiej jakości wygładzaniem TAA, ale bez późniejszego skalowania dla poprawienia rezultatów. Nawet na PlayStation 5 dostaliśmy jak na razie 1440p: TLoU 2 doczekało się w ubiegłym roku łatki wprowadzającej 60 FPS przy 1440p, podczas gdy Uncharted: Legacy of Thieves Collection - a więc natywny tytuł PS5 - domyślnie działa w 1440p60 (choć z opcją trybu 4K30).
Choć za wcześnie na ostateczne wnioski, trailer sugeruje, że remake również może celować w 1440p. Pokazują to charakterystyczne ząbki na włosach, które można zauważać, jeśli zestawić The Last of Us 2 na PS4 Pro lub PS5 w 1440p zaraz obok Uncharted 4 w 4K, gdzie stabilność wygładzania jest wyższa.
Naughty Dog obiecało także „zmodernizowaną rozgrywkę”, rozbudowaną walkę i eksplorację, ale jak na razie nic z tego nie pokazano. Układ zaprezentowanych w trailerze lokacji wygląda identycznie, jeśli wziąć pod uwagę rozmieszczenie obiektów - a więc także szans na interakcje. Podobnie z momentami zręcznościowymi, w których kamera może i bardziej się rusza, ale założenia są takie same. Być może więcej szczegółów poznamy w przyszłości. Na listę życzeń wpisać można większe poziomy, lepszą sztuczną inteligencję i skradanie rodem z The Last of Us 2.
Odkładając na razie rozgrywkę na bok, The Last of Us Part 1 jak na razie wygląda świetnie, stanowiąc ostrożne odświeżenie oryginalnej wizji na bazie współczesnej technologii. Na bezpośrednich porównania różnice są jasne. Pozostają oczywiście pytania, związane głównie z tym, czy twórcy oferują „po prostu” poziom TLoU 2, czy też pokusili się o coś więcej. Obecnie dowody wskazują na to pierwsze, ale zawsze możemy zostać zaskoczeni. Zwłaszcza w sferze rozgrywki, o której wiemy niewiele.
Nawet po ukończeniu gry kilka razy na różnych platformach nie możemy doczekać się premiery na PS5. Naughty Dog to technologicznie jeden z najmocniejszych zespołów w branży i wydaje się, że remake nie będzie wyjątkiem. Co więcej, zmierza także na PC i jesteśmy bardzo ciekawi, jak silnik studia skaluje się poza ograniczenia konsol.