Czy The Division spełnia obietnice?
Pierwsze spojrzenie na ekscytującą grę Ubisoftu.
Po kontrowersjach związanych z rzekomym obniżeniem jakości oprawy graficznej Watch Dogs w porównaniu z pierwszą prezentacją na E3, oczy zwrócone są teraz na inne gry Ubisoftu, w tym na pewno na imponująco zapowiadające się The Division. Pierwsze spojrzenie na cichszą prezentację - poza efektownymi konferencjami - daje mieszane odpowiedzi.
Na pewno nie brakuje atmosfery - zimnej, posępnej atmosfery, płynącej z miasta skutego mrozem. Tło fabularne pochodzi z uniwersum Toma Clancy'ego - zakażone banknoty wywołują chaos na apokaliptyczną skalę. W efekcie dostajemy jedno z bardziej nietypowych miejsc akcji w ostatnich czasach. Historie wpisane są w architekturę Nowego Jorku. Martwy policjant oparty o samochód przywołuje wspomnienia niedawnej wymiany ognia, a plamy krwi w budynku świadczą o bardziej osobistej tragedii.
Ginące w mgle ulice pełne są szczegółów, a silnik Snowdrop świetnie radzi sobie z prezentacją obrazu postępującego rozkładu i ruiny w skali całego miasta. Te postępy mogą jednak zostać ograniczone i właśnie w tym elemencie The Division wkracza na lepiej znane tereny.
„Patrolując otwarty świat będziemy mogli podejrzeć poziom ochrony i zakażenia poszczególnych obszarów.”
Patrolując otwarty świat będziemy mogli podejrzeć poziom ochrony i zakażenia poszczególnych obszarów. Poprzez eliminowanie wrogów możemy zakładać bazy operacyjne i przejmować mapę, kawałek po kawałku. Dobrze znamy ten koncept: w wersji historycznej w Assassin's Creed, w tropikach nowego Far Cry czy w wirtualnym Chicago, pełnym hakerów. Na całe szczęście nie ma jeszcze śladu misji polegających na podsłuchiwaniu i śledzeniu, ale wszystko może się jeszcze zmienić. To w końcu otwarty świat Ubisoftu.
Niemniej, to bardzo interesujący otwarty świat, z przywiązaniem do detali. Jedną z wrogich frakcji są The Cleaners, własnoręcznie „oczyszczający” zainfekowane obszary. Jedna z ich baz to duży magazyn, pełen stosów spalonych ciał, ściśle chronione przez oddziały szaleńców z miotaczami ognia. Gdy obszar jest już oczyszczony, przywracamy prąd, co włącza gaszące pożary spryskiwacze, a w pobliżu rozświetla się świąteczna choinka.
The Division to jednak także gra RPG, a przygotowywane systemy będą zapewne równie ciekawe, co ulice wirtualnego Nowego Jorku. Nie zabraknie zaawansowanej technologii, drzewek rozwoju, aktualizacji odblokowywanych wraz z postępami lub dostępnymi w dowolnym momencie, umożliwiającymi przebudowanie broni. Modyfikować można choćby granaty, by samodzielne wyszukiwać cele czy oślepiać stroboskopowym światłem.
Świetnie działa także interfejs, wyświetlający mapę świata bezpośrednio na podłożu. Drzewa umiejętności wyskakują prosto z zegarka bohatera. Korzenie w gatunku RPG oznaczają, że w tle strzelania i biegania działa skomplikowana sieć połączeń, zgrabnie zintegrowana ze światem.
Niektóre elementy działają obecnie nieco gorzej. Latające nad głowami postaci drony mogą służyć za zwiadowców sterowanych z pomocą tabletu przez znajomego, zrzucając także amunicję i apteczki. Całość sprawia wrażenie konceptu wrzuconego na ostatnią chwilę. Opcja świetnie sprawdza się na trailerach, ale podczas prezentacji nie przykuwa uwagi.
The Division wyróżnia się na pewno innymi elementami niż tylko wsparciem dla tabletów, ale szczegóły pozostają jeszcze tajemnicą. Jaką rolę odgrywa sieć, jak zadziała kooperacja? Ile będzie można zrobić samemu? Jeśli The Division spełni obietnice, gracze na pewno wybaczą, że podstawowe elementy pożyczono z innych gier Ubisoftu.
Premiera planowana jest na 2015 rok.