Czy Ubisoft jeszcze zaskoczy? Brakuje mi fabryki cudów sprzed lat
Nostalgiczne spojrzenie w przeszłość
Stworzona przez braci Guillemot w 1986 roku firma Ubi Soft (połączenie członów nazwy nastąpiło dopiero po 2003 roku) towarzyszyła mi w odkrywaniu świata gier wideo praktycznie od samego początku. Czarny napis, objęty tęczowym łukiem, zastąpiony później znaną obecnie spiralą stanowił dla mnie gwarancję wspaniałej przygody, która skradała godziny z mojego młodzieńczego życia. Choć Ubisoft do dziś wydaje liczne produkcje, brakuje mi różnorodności i magii, która czyniła z niej dawniej - w moim odczuciu - firmę idealną.
Choć z początkiem studia najczęściej kojarzą się takie marki jak Rayman czy Prince of Persia, pierwszą grą, która rozpoczęła moją przyjaźń z francuskim producentem i wydawcą był Hype: The Time Quest. Przygodami młodego rycerza próbującego powrócić do swoich czasów cieszyłem się przez długie godziny dzięki egzemplarzowi dodanemu do jednego z czasopism o grach. Choć w tym samym roku na rynku pojawiła się druga część Raymana, która pod kątem rozgrywki zostawia Hype: The Time Quest daleko w tyle, obie gry warte były każdej wydanej na nie złotówki.
Kolejne lata również obfitowały w rewelacyjne produkcje, które z sentymentem wspominam do dzisiaj. Zaledwie dwanaście miesięcy 2003 roku wystarczyło, by wydać takie hity jak Splinter Cell, Prince of Persia: Piaski Czasu, Rayman 3: Hoodlum Havoc czy Beyond Good & Evil. Przez tak krótki okres Ubisoftowi udało się stworzyć przynajmniej dwie nowe serie, których kontynuacji dzisiaj z niecierpliwością oczekujemy.
W okolicach roku 2010 studio posiadało w swoim portfolio wiele znakomitych marek. Do wspomnianych wcześniej tytułów dodać należy między innymi serie Assassin’s Creed, The Crew czy Trials, kolejne produkcje sygnowane nazwiskiem Toma Clancy’ego, a także gry taneczne z cyklu Just Dance. Pojawiły się także jednorazowe eksperymenty w postaci postapokaliptycznego I Am Alive lub platformowego Child of Light. Choć nie wszystkie produkcje były hitami sprzedażowymi, katalog wydawniczy Ubisoftu obfitował w interesujące pozycje.
Od dłuższego czasu zauważam jednak postępujące ograniczenie oferty Ubisoftu i systematyczne chowanie do szuflady uwielbianych przez graczy marek. Z interesujących mnie tytułów pierwszą ofiarą nowej polityki okazał się cykl Prince of Persia. Zaledwie przyzwoite Zapomniane Piaski pogrzebały uniwersum na wiele lat, a zapowiedziany remake Piasków Czasu raz za razem ulega kolejnym opóźnieniom.
Smutny los spotkał również Raymana, który po zawłaszczeniu trójwymiarowego świata przez imprezowe Kórliki doczekał się dwóch udanych odsłon w 2.5D, a następnie zniknął. Ubisoft nie spieszy się, by dostarczyć graczom kontynuację przygód pozbawionego szyi bohatera. Sytuacji nie poprawia również fakt, że ojciec Raymana, Michel Ancel, w 2020 roku postanowił opuścić studio.
Przykłady pogrzebanych uniwersów można wymieniać długo. Przeglądając ostatnie lata w katalogu wydawniczym i badając nadchodzące premiery, poza znacznie uboższą ofertą, zauważyć możemy mnogość tytułów z cyklu Assassin’s Creed. Historia konfliktu skrytobójców oraz templariuszy jest dla Ubisoftu kurą znoszącą złote jaja, nie dziwi więc, że starają się ugrać na niej jak najwięcej. Poza Assassin’s Creed, znaleźć możemy także Rainbow Six Siege oraz kilka innych produkcji. Ubisoft wciąż wydaje gry, ale nie jest to poziom, do którego nas przyzwyczaił w poprzednich latach.
Mam nadzieję, że francuski producent jeszcze nas zaskoczy i ponownie stanie się magicznym miejscem, z którego jeden po drugim będą wypadać kolejne hity. W obecnym portfolio studia znajduje się kilka gier, jak chociażby wspomniany Assassin’s Creed czy też mitologiczne Immortals, w których dalszy rozwój warto inwestować. Mam nadzieję, że zapowiedziane remake’i Piasków Czasu oraz Splinter Cella to wstęp do wyciągnięcia z szuflady dawnych bohaterów i przedstawienia ich współczesnemu graczowi. Ubisoft ma świetne karty, by ponownie stać się moim - i nie tylko - ulubieńcem. Musi tylko je odkurzyć i wyłożyć na stół.