D4 - Recenzja
Kryminał w bardzo krzywym zwierciadle.
Pierwsze kilkanaście minut w świecie D4 sprawia wrażenie niepoważnej gry, pełnej absurdów oraz nietypowych rozwiązań w sterowaniu. Tymczasem w miarę postępu przygody okazuje się, że irracjonalność pełni jedynie rolę przerywnika dla całkiem ciekawej i intrygującej opowieści.
David Young był bostońskim stróżem prawa, gdy jego żona zmarła w tajemniczych okolicznościach. W wyniku tragicznej straty główny bohater popadł w częściową amnezję, ale nabył też wyjątkową umiejętność. Teraz może cofać się w czasie za pomocą przedmiotów, będących elementem wydarzeń z przeszłości.
By rozwiązać zagadkę śmierci żony, a może nawet i zapobiec jej odejściu, nasz bohater musi odnaleźć „D” - nie wiemy jednak dokładnie kim lub czym jest D. Poznajemy też tajemniczy narkotyk o nie do końca jasnych właściwościach - Real Blood.
Tak rozpoczyna się intryga, z którą będziemy obcować przez kilka epizodów. Obecnie dostępny jest prolog oraz dwa odcinki. Dostatecznie dużo, by zaprezentować bohaterów, potencjalnych antagonistów i zaciekawić historią.
Główną cechą D4 jest zwariowany świat. To kombinacja stylu znanego z japońskich filmów animowanych, serialu Twin Peaks, amerykańskich kryminałów oraz dawki kompletnie absurdalnych sytuacji. Współlokatorka Davida miałczy i udaje kotkę, kreator mody nie rozstaje się ze swoim manekinem, którego uznaje za żywą istotę, a główny bohater przykleja zużytą gumę do żucia w każde możliwe miejsce. Czy wspominałem, że po każdej podróży w czasie budzi się w wannie?
Sterowanie również jest dość nietypowe. D4 to gra przygodowa typu „wskaż i kliknij”, z elementami sekwencji QTE, a całość obsługujemy za pomocą sensora Kinect. Prostymi gestami rąk podnosimy przedmioty, otwieramy drzwi bądź wskazujemy, gdzie bohater ma się udać.
W trakcie rozmów z postaciami możemy też na głos odczytać jedną z opcji dialogowych, którą ma wypowiedzieć David. Wszystko to sprawdza się zaskakująco dobrze. Sekwencje akcji, gdzie musimy szybko machać rękami potrafią zmęczyć, ale też rozbawić widokiem absurdalnych scen rozgrywanych na ekranie. Możliwe jest też oczywiście sterowanie za pomocą kontrolera, ale gra niewątpliwie traci wtedy nieco uroku.
Każda wykonywana akcja zabiera nam część energii, którą odnawiamy przez jedzenie. Podniesienie przedmiotów i odpowiednio rozegrane sceny nagradzane są punktami będącymi również walutą w D4. Kupujemy za to nowe ubrania dla bohaterów, regenerujemy punkty życia bądź też specjalnej mocy, zwanej Vision. Ta podświetla na chwilę wszystkie interaktywne przedmioty w pomieszczeniu.
Chodząc i szukając poszlak potrzebnych do rozwiązania śledztwa natrafiamy na znajdźki, ukryte skarby oraz kompletnie nieistotne rzeczy, jak choćby piłkę, którą możemy popchnąć, albo wiewiórkę wcinającą orzeszka. Niektóre ważne monologi uruchamiamy kompletnie przez przypadek, na przykład zamykając klapę od sedesu. To jest właśnie pokręcony świat D4.
Poza głównym wątkiem, napotykane postacie drugoplanowe mogą zlecić nam dodatkowe misje. Są to w większości wypełniacze czasu w postaci prostych zadań odnalezienia konkretnego przedmiotu, ale zdarzają się też ciekawostki, na przykład quiz dla tajnych agentów.
Prolog i dwa epizody toczą się głównie w mieszkaniu Davida oraz na pokładzie samolotu, w którym dochodzi do niewyjaśnionych zjawisk, być może również związanych z tajemniczym „D”. Liczba lokacji nie oszałamia, ale jest przepełniona wydarzeniami, więc trudno mówić o nudzie.
Gra nie jest dostępna w polskiej wersji językowej, a angielska może momentami wydawać się nieco pokręcona. Niektóre zdania mają nietypową konstrukcję, a część dialogów sprawia wrażenie napisanych naprędce i bez namysłu - choć nie wpływa to w znaczący sposób na odbiór całości.
Detektyw Young i jego zamiłowanie do truskawkowych gum balonowych to całkiem ciekawa odskocznia od typowych gier kryminalnych o ponurym nastroju.