Skip to main content

Dark Souls 2 - Recenzja

AKTUALIZACJA: Lekcja śmierci od teraz także na PC.

Arcytrudna przygoda w mrocznym świecie fantasy, gdzie każdy błąd może zakończyć się śmiercią. Doskonałe RPG akcji.

Gra Dark Souls 2 pierwotnie ukazała się na konsolach, zaś 25 kwietnia zadebiutowała na PC. W tabelce po lewej, zatytułowanej „Dark Souls 2 na PC”, odnajdziecie najważniejsze informacje o edycji gry na komputery osobiste. Rozumiemy, że nawet w obliczu wymienionych problemów, nasza ocena wersji konsolowej jest także adekwatna do wydania PC. Poniżej recenzja Dark Souls 2.

*

Nadeszła pora na kolejną serię cierpień, porażek, upadków i drobnych wzlotów, które kolejni przeciwnicy szybko obracają w pył. Dark Souls 2 to perfekcyjna kombinacja, wywołująca ekscytację i frustrację w tej samej chwili. Jak rzadko, prawdziwe okazują się słowa z oficjalnej zapowiedzi: „Tu nie chodzi o śmierć, a o lekcję, jaką z niej wyniesiemy.” Brzmi to niczym wyznanie twórców, że ich nowa gra jest pod każdym względem lepsza od poprzedniczki. I tak właśnie jest.

Akcja rozpoczyna się od pięknego wprowadzenia, opowiadającego historię klątwy nieumarłych, której ofiarą pada nasz bohater. Jesteśmy jedną z wielu osób, które nie mogą umrzeć i muszą żywić się duszami innych, by zachować resztki człowieczeństwa. Wielka przepowiednia mówi, że można pozbyć się tego przekleństwa wędrując do starożytnej krainy Drangleic, gdzie tkwi tajemnica odczarowania uroku. Narracja, podobnie jak w poprzedniej części, a wcześniej w Demon's Souls, jest bardzo ascetyczna, jednak tym razem wydaje się bardziej angażująca.

Przedsionek piekła

Po pięknym wprowadzeniu trafiamy naszym strudzonym wędrowcem do zagadkowego miejsca, zwanego Przedsionkiem. Spotykamy tu trzy stare wieszczki, które pełnią rolę kreatora postaci. Po stworzeniu upragnionego wizerunku i wybraniu klasy - która różni się tylko innymi statystykami początkowymi - ruszamy w dalszą drogę. Ścieżka prowadząca na wybrzeże Drangleic służy za wprowadzenie do mechaniki poruszania i walki.

Zwiastun premierowy gry Dark Souls 2

Uczymy się podstawowych ciosów, blokowania tarczą, używania pochodni i wszystkich innych przydatnych elementów. Pochodnie są czymś kompletnie nowym w Dark Souls. Dzięki nim możemy ujawnić ciemne pomieszczenia oraz podpalić stojące paleniska, które na stałe będą już rozświetlać dany obszar. Sama pochodnia jednak pali się tylko przez pewien czas, więc powinniśmy używać jej z rozwagą.

Wolność w wyborze stylu walki poszerza możliwość stosowania obu rąk. Gracze ofensywni mogą teraz biegać z dwoma mieczami i machać nimi w kierunku każdego zagrożenia. Sztuka ta wymaga wiele wprawy, gdyż bez tarczy jesteśmy bardzo odkryci na wszelakie ciosy.

Głównym punktem startowym naszych wypraw staje się Majula - ruiny nabrzeżnego miasta, od którego rozchodzą się liczne ścieżki w głąb tej mistycznej krainy. Mamy tutaj główne ognisko, które należy rozpalić, by móc potem regenerować siły, oraz kluczowe, niezależne postacie. Tajemnicza kobieta stojąca przy ognisku służy radą, daje nam pierwszą leczącą butelkę estus oraz - co najważniejsze - może awansować naszą postać na wyższe poziomy, jak tylko zbierzemy wymaganą liczbę dusz. Mamy tutaj również kowala oraz sprzedawców, którzy chętnie udostępnią swoje usługi.

Ogniska również uległy usprawnieniom i od początku oferują możliwości, które w poprzedniej części były aktywowane stopniowo. Możemy korzystać ze znajdującej się tu skrzyni i wrzucać wszystkie niepotrzebne przedmioty zebrane po drodze czy też przenieść się do każdego innego rozpalonego przez nas ogniska. Koniec zatem z niepotrzebnym przemierzaniem rozległych ścieżek po kilka razy. Dodatkowo możemy wzmocnić żar w palenisku poprzez wrzucenie przedmiotów, co wywołuje różne efekty. W ten sposób uchronimy się przed najeźdźcami z innych światów, którymi są zresztą inni gracze, lub też na stałe wzmocnimy wrogów na danym obszarze.

Opowieść jest tym razem bardziej „namacalna”, a to za sprawą bohaterów niezależnych, którzy przemierzają świat gry. Drangleic jest ogromne.

Już w samym wprowadzeniu widać, jak wiele serca włożyli w grę projektanci ze studia From Software. Szare i monotonne widoki, które przodowały w poprzedniej części zostały ograniczone, a ich miejsce zajmują teraz piękne, różnorodne krajobrazy. Majula, mimo że stanowi ruinę dawnego miasteczka, tworzy złudzenie bezpieczeństwa przez ciepły blask zachodzącego słońca. Liczba mieszkańców, którzy nawet potrafią powiedzieć coś sensownego, to również pozytywna odmiana, która od czasu do czasu skłania do powrotu i rozmów z postaciami drugoplanowymi. Okazują się zresztą pomocne w dalszej przygodzie.

Tajemniczy upadek

Gdy już rozpoczniemy wędrówkę w głąb krainy, to od nas zależy, w którym kierunku pójdziemy. Niektóre ścieżki jeszcze są zamknięte i raz po raz będziemy musieli sprawdzić, czy już nie zostały otwarte, ale mimo tego liczba możliwych dróg potrafi w pierwszych chwilach przytłoczyć.

Historia upadku Drangleic nie jest z początku jasna - jedni mówią o wielkiej wojnie, która rozpoczęła się od przyjścia olbrzymów zza morza, inni mówią o czymś mrocznym, co tkwiło uśpione w sercu krainy. Dzieje królestwa poznajemy wraz z eksploracją. Tymczasem na każdym kroku czai się niebezpieczeństwo ze strony tzw. „pustych”, czyli innych nieumarłych, którzy utracili większość dusz, a to doprowadziło ich do obłąkania. Krążą teraz wszędzie w poszukiwaniu tego, co utracili, atakując każdego, kto stanie im na drodze.

Przemierzając rozległe krainy napotykamy na bossów, którzy blokują dalszą wędrówkę. Te walki to najistotniejszy element Dark Souls -nie raz brutalnie sprowadzi nas na ziemię i zaserwuje serię porażek. Wielcy i silni przeciwnicy są bardzo różnorodni i każda walka wymaga poznania ich technik, ataków i słabych punktów. To ciągła metoda prób i błędów wieńczona naszą śmiercią i powrotem do ostatnio rozpalonego ogniska.

Krótka modlitwa o dłuższą niż zazwyczaj śmierć, i w drogę!

Sukces zależy nie tylko od podnoszenia statystyk, dzięki zebranym duszom, ale też od zgromadzonego czy kupionego sprzętu. Powinniśmy dostosowywać oręż nie tylko do własnych preferencji, ale i do poszczególnych przeciwników. Jeżeli nie nauczymy się adaptować do nowych warunków, czeka nas marny los.

Poprzeczkę w wysokim już poziomie trudności dodatkowo podnosi kara za częstą śmierć. Z każdą kolejną porażką maksymalna ilość naszego zdrowia zostaje umniejszona. Ciągłe pasmo śmierci może zatem zakończyć się fatalnie, gdyż będziemy mieli tylko połowę naszego zdrowia do użycia, a różne środki lecznicze też nie starczają na wieczność. Jedyną metodą odwrócenia tego procesu jest użycie przedmiotu przypominającego ludzką kukiełkę, która przywraca naszą postać do życia, odblokowując dostęp do pełnego paska zdrowia. Pamiętajmy jednak, że dalsze śmierci będą ponownie zmniejszać naszą żywotność, aż nie użyjemy ponownie kukiełki, albo nie znajdziemy przedmiotów niwelujących karę za kilkukrotne porażki.

Każda zwycięska walka z nowym przeciwnikiem albo bossem pozostawia ogromny poziom satysfakcji, ale też poczucie, że tak naprawdę tknęło się „wierzchołek góry lodowej”, i jeszcze wiele przed nami. Drangleic jest ogromne: poznanie całego świata zajmie spokojnie pięćdziesiąt godzin rozgrywki, a może nawet i więcej.

Co ciekawe, zbieranie dusz skłania do ciągłej eksploracji, gdyż teraz nie można już żerować na terenach, które znamy, wracając ciągle do ogniska i wskrzeszając wszystkich pokonanych przeciwników. W Dark Souls 2, gdy uda nam się pokonać danego wroga kilka razy, to jest bardzo duża szansa, że zniknie on na zawsze. Częściowo pozwala to na „oczyszczenie” ścieżki do najbliższego bossa, przez co nie ryzykujemy utraty życia przed właściwą potyczką. Jest to zatem zarazem ułatwienie, jak i utrudnienie gry.

Dech w piersi

Jestem pełen zachwytu nad różnorodnością oraz projektem wszystkich krain. Nie dość, że są pełne ślicznych widoków, które zapierają dech w piersi, to jeszcze nie są tak niepotrzebnie smutne i mroczne. Twórcom w końcu udało się przedstawić upadek wielkich krain poprzez akcentowanie innymi detalami, niż tylko ciemnymi zaułkami i wszechobecną szarością.

Ruiny licznych twierdz i fortyfikacji różnią się wyglądem, stosowanymi pułapkami oraz kolorystyką, przez co widzimy, że każde z tych miejsc kryje zupełnie inną historię swego upadku. Liczne lasy oglądamy raz w bursztynowym świetle słońca, raz w pełnym mroku, a jeszcze kiedy indziej trafiamy do puszczy, która spowita jest gęstą i straszną mgłą. Zwiedzanych obszarów jest bardzo dużo i wiele z nich po pewnym czasie bądź spełnieniu konkretnych wymagań - jak choćby zabicie strażnika czy zdobycie klucza - otwiera kolejne ścieżki prowadzące do jeszcze głębszych zakamarków tego tajemniczego, pięknego świata.

W grze są różne przymierza, do których możesz dołączyć, ale konsekwencje dołączenia do wybranej kompanii nie są tak oczywiste, jak się na początku wydaje.

Odkrywana stopniowo opowieść wydaje się znacznie bardziej „namacalna”, niż w poprzednich częściach. Dzieje się tak niejako przez występowanie większej liczby bohaterów niezależnych, którzy przemierzają świat. Rozmowy z nimi nie tylko rzucają światło dzienne na zagadki, blokujące dalszą drogę, ale i często opowiadają wydarzenia z dawnych lat. Tak samo przeciwnicy - wydają się bardziej adekwatni do miejsc, w których się znajdują, a ich obecność jest wiarygodniejsza. Wielcy strażnicy strzegą majestatycznych fortyfikacji, szkielety przeczesują katakumby, była gwardia króla kroczy po upadłych komnatach, a smoki... Cóż - smoki to już zupełnie inna historia.

Z perspektywy czysto technicznej warto powiedzieć, że gra została wyłącznie poprawiona. Model walki wydaje się płynniejszy, animacje bardziej dopracowane, a ataki przeciwników bogate w kombinacje i zaskakujące riposty. Liczba broni i ich różnorodność skłania do ciągłego mieszania i ulepszania oręża, a potem testowania każdego ciosu. Rzucanie nauczonych zaklęć czy eksploracja licznych ruin nie wywołuje spadku jakości animacji. To miłe zaskoczenie, gdy wspominamy „niegrywalny" Blighttown z pierwszej części Dark Souls - w „dwójce” nie zdarzają się takie sytuacje, a gra chodzi zaskakująco płynnie.

Dark Souls 2 to doskonały przykład, jak z wymagającej i dobrej gry można zrobić coś jeszcze lepszego. Właściwie trudno znaleźć mocno rzucające się w oczy wady czy istotne, warte wspomnienia błędy. To trudna i niejednokrotnie frustrująca przygoda, która zmusza do ciągłego rozwoju, adaptacji i wskrzeszania woli walki. Każdy, nawet najmniejszy sukces jest tu na wagę złota. Nie wolno opuszczać miecza nawet na sekundę, gdyż śmierć czai się tuż za naszymi plecami.

9 / 10

Zobacz także