Skip to main content

Dead Rising 3 Apocalypse Edition (PC) - Recenzja

Plaga zombie atakuje komputery.

Rozkoszna eksterminacja setek zombiaków, lekki humor, niezła oprawa graficzna i zaskakująco duże problemy techniczne - tak w skrócie przedstawia się pecetowe wydanie Dead Rising 3.

Pewnego dnia kalifornijska mieścina Los Perdidos zamienia się w scenerię niczym z filmowego horroru klasy B. Okolicę opanowują zombie, a my, wcielając się w mechanika Nicka Ramosa, staramy się wymknąć ze śmiertelnej pułapki. Wojsko otoczyło miasto ścisłym kordonem, by wkrótce je zbombardować, zabijając pozostałych przy życiu mieszkańców. Czy zdążymy uciec żywi, zależy już tylko od nas.

Nick to typowy chłopak z sąsiedztwa. Nie jest superbohaterem, nie ma niezwykłych mocy, a jedyne, co potrafi, to szybko biegać, miażdżyć kluczem francuskim głowy nieumarłych i majstrować zmyślne narzędzia śmierci. Może jest nieco bezbarwny, brakuje mu charakteru Franka Westa - znanego z pierwszej części - ale i tak spisuje się całkiem nieźle.

Zobacz na YouTube

Szkoda, że fabuła gry nie wykracza poza ustalone przez poprzedników standardy. Nie jest angażująca ani zaskakująca. Ot, zlepek wielu zgranych klisz. Na szczęście, nie przeszkadza to w rozgrywce i nie odrywa od radosnej siekaniny.

A czasu na ucieczkę z miasta mamy niewiele. Wydostanie się z Los Perdidos nie jest proste, bo po drodze napotkamy hordy przeciwników. Zombiaki wypełzają zewsząd w ogromnych ilościach. Czasem jest ich w alejce raptem kilku, po chwili jednak doczłapują do nas kolejne dziesiątki. Daje to niesamowity efekt oblężenia, gdy przeciskamy się przez tłum krwiożerczych istot, które chcą nas rozszarpać. Wygląda to po prostu spektakularnie.

Co warte zaznaczenia, nieumarli nie są jedynymi przeciwnikami stojącymi na drodze, bo od czasu do czasu zmierzymy się z gangiem oraz wymagającymi bossami. A jeśli tylko chcemy, możemy również pomóc ocalałym niedobitkom, wybijając otaczających ich nieumarłych. W zamian otrzymamy zapasy lub kompana do towarzystwa.

Oczywiście biegając po mieście nie jesteśmy bezbronni. Mamy okazały arsenał narzędzi zagłady. Od broni palnej, przez białą, a także szpadle, pudełka, wózki, pluszowe misie i wiele, wiele więcej. Niemalże wszystko, co stanie na naszej drodze, może posłużyć do samoobrony.

Bo zombie trzeba rozwalać z klasą

A jako że Nick jest złotą rączką, to gdy znajdzie odpowiednie instrukcje, będzie potrafił z dwóch różnych materiałów stworzyć broń specjalną, na przykład grabio-katanę. Jakby tego było mało, możemy modyfikować pojazdy zamieniając je w śmiercionośne maszynki oraz używać kombinacji ciosów.

W Dead Rising 3 otrzymujemy solidny system rozwoju postaci. Za eliminację wrogów dostajemy odpowiednią sumę punktów. Większą liczbę zgarniemy zabijając ich pieszo niż rozjeżdżając autem. Combosy i używanie specjalnych narzędzi zwiększa punktację. Gdy osiągniemy dany poziom, dostajemy do rozdysponowania kolejne punkty wydawane na rozwijanie umiejętności Nicka. Warto temu systemowi poświęcić dłuższą chwilę, a uzyskamy znakomite efekty. Bez dwóch zdań można go stawiać za wzór dla innych gier akcji.

Tymczasem miasto nie jest już tak rozległe. By przejechać z jednego krańca mapy na drugi wystarczy zaledwie kilka minut, stąd często będziemy wracać do znanych już lokacji. Jednak bez obaw, w Los Perdidos mamy co robić. Misji pobocznych jest tutaj bardzo dużo - ratowanie niedobitków, odnajdywanie zaginionych osób czy zbieranie złotych statuetek Franka to tylko niektóre z nich. A sama eksterminacja zombiaków na tysiące różnych sposób, dostarcza masę frajdy.

„Warstwa wizualna Dead Rising 3 jest mocno osadzona w minionej generacji konsol.”

Czas zebrać plony

Warstwa wizualna Dead Rising 3 jest mocno osadzona w minionej generacji konsol, jedynie przypudrowana nowoczesnymi rozwiązaniami. Nie wzbudza zachwytu i wbrew nadziejom, nie jest także pokazem możliwości konsoli Xbox One, na którą pierwotnie tytuł się ukazał. Owszem, gdy rozpoczniemy zabawę, panorama miasta robi pozytywne wrażenie - widzimy rozbity samolot, barykady z porzuconych samochodów, zasłaną trupami autostradę, a w oddali płonące domy. Apokalipsa w pełnej krasie.

Dużo uwagi poświęcono prezentacji głównego bohatera. Wystylizowana fryzura, wyraźny zarost - dostrzeżemy niemal każdą zmarszczkę na twarzy, a jego ruchy są bez zarzutu animowane.

Niemniej, im bardziej przyglądamy się otoczeniu, tym wyraźniej dostrzegamy niedbałość wykonania wirtualnego świata. Znaczna liczba tekstur pozbawiona jest detali. Wyglądają niczym żywcem przeniesione z gier sprzed wielu, wielu lat. Całości dopełniają fatalnie wykonane postacie trzecioplanowe, które spotykamy podczas przygody. Są niedopracowane, sprawiają wrażenie, jakby miały losowo dobrane twarze - zupełnie bez wyrazu. Na koniec zaś mogą razić elementy otoczenia, które często dorysowują się tuż przed naszym nosem.

Na szczęście, gdy w jednym miejscu twórcy zawodzą, nadrabiają zaległości w drugim. Jeśli do dziś pamiętam bossa klauna z pierwszej części serii, tak po trzeciej odsłonie z pewnością w pamięci na długo utkwi mi pewna grubsza, obżerająca się ponad miarę „pani”. Bossowie ponownie są fantazyjnie wykreowani, a ich pokonanie to nieliche wyzwanie. Wynika to poniekąd z ogólnej mechaniki gry; bohater lepiej radzi sobie z walką ze znaczną liczbą słabszych przeciwników niż z jednym mocniejszym. Ale i tak jest zabawnie.

Gdy zaczyna się dziać, zauważalne są spadki płynności

Odrębną kwestią jest jakość konwersji. Już w dniu premiery konsolowej edycji, gracze alarmowali o licznych błędach w rozgrywce i problemach z płynnością. Jeszcze na niedawnych targach Gamescom, pracownicy Capcomu zapewniali, że wydanie na komputery osobiste będzie maksymalnie dopracowane, co pozwoli uniknąć błędów z wydania na Xbox One. Niestety, obietnice nie zostały spełnione, a port daleki jest od doskonałości.

Jak na prezentowaną jakość oprawy, Dead Rising 3 ma wygórowane wymagania sprzętowe, do tego utrzymanie 30 klatek na sekundę w najwyższych ustawieniach jest niemal niewykonalne. Owszem, gra przez większość czasu jest wyświetlana w 30 klatkach, ale spadki płynności o 2-8 klatek są zdecydowanie zbyt częste. Zabawne jest, że w przerywnikach filmowych umiejscowionych w kameralnym gronie, normą jest wyświetlanie w zaledwie kilkunastu FPS.

W rozdzielczości 1080p, napędzający grę Forge Engine krztusi się nawet na najmocniejszych pecetach, a nagłe spadki wydajności nie są podyktowane wydarzeniami na ekranie. Rozgrywka zwalnia nie tylko w tłumie setek nieumarłych i podczas jazdy autem, ale i wtedy gdy samotnie stoimy gapiąc się na ścianę. Po przełączeniu do rozdzielczości 720p, gra się komfortowo w 30 klatkach, wyniki poniżej tej liczby są już sporadyczne.

Jakby tego było mało, produkcja Capcomu potrafi wyłączyć się, zostawiając nas z pulpitem systemu, gdy sekundę wcześniej dokonywaliśmy krwawej rzezi. Oczywiście, o zapisaniu stanu gry możecie zapomnieć. Czarę goryczy przelewają długie czasy ładowania poprzedzające przystąpienie do właściwej gry.

Zobacz na YouTube

Co dziwne, nie otrzymaliśmy możliwości odblokowania większej liczby klatek animacji z poziomu menu. Dla chcących uzyskać 60 FPS, trzeba dokonać prostego zabiegu, dodania wcześniej przygotowanego pliku. Tak czy owak, uzyskanie stałych 60 klatek w obecnej wersji gry jest niemożliwe.

Na plus: pecetowe wydanie Dead Rising 3 zawiera cztery DLC wchodzące w skład pakietu Untold Stories of Los Perdidos. Każdy z dodatków to trwająca około godziny mała kampania, w której pokierujemy nowymi bohaterami, ponownie lądując w znajomym mieście i poznając je z innej perspektywy. Szkoda, że w skład Apocalypse Edition nie weszło ostatnie rozszerzenie - Super Ultra Dead Rising 3 Arcade Remix Hyper Edition Ex Plus Alpha.

Jeśli przymkniemy oko na problemy techniczne, po cichu licząc na nadchodzące aktualizacje, to tysiące zombie zabijanych na setki sposobów sprawia, że Dead Rising 3 zapewnia mnóstwo godzin relaksu i zwyczajnie dobrej zabawy bez zobowiązań. Zestaw dodatków przedłużających rozgrywkę i stosunkowo niska cena także nie są bez znaczenia.

7 / 10

Zobacz także