Destiny - Recenzja
Recenzja gry Destiny: Przed studiem Bungie długa droga, by ich nowa gra przeszła do historii.
Świetny mechanizm strzelania, ogromna przyjemność z grania z przyjaciółmi i piękne efekty świetlne to zbyt mało jak na tytuł, który już z dniem premiery miał przejść do historii. Na razie udało się osiągnąć sukces po stronie biznesowej. Na pełne uznanie graczy Destiny musi jeszcze mocno popracować.
Nowa gra studia Bungie to połączenie klasycznej strzelanki i gatunku RPG, a całość spina klamra sieciowej gry dla wielu graczy, typu MMO. Przygodę rozpoczynamy od wprowadzenia fabularnego i to właśnie przedstawiona historia ma stanowić trzon wszystkich innych aktywności, trybów i mechaniki rozwoju postaci.
Układ Słoneczny przeżył wspaniały rozkwit, gdy nasze skromne okolice nawiedził tajemniczy obiekt o nazwie Traveler. Wiele martwych do tej pory planet zamienił w tętniące życiem ogrody; byt wzmocnił też ludzką rasę, wydłużając życie każdego człowieka. Ekspansja na inne ciała niebieskie i rozwój cywilizacji ludzkiej nie trwały jednak bardzo długo.
Za cudotwórcą przybyło wszechogarniające zło, które pod postacią mrocznych armii i agentów ciemności doprowadziło do upadku naszego panowania w Układzie Słonecznym. Traveler ostatkiem sił obronił ostatni bastion ludzkości i zamarł na lata. By chronić niewinnych i walczyć ze złem, stworzono specjalną grupę wojowników, których serca rozświetla moc Travelera. Strażnicy są ostatnią nadzieją na zakończenie mrocznych wieków i odzyskanie utraconej chwały.
Skojarzenia ze średniowieczem są jak najbardziej na miejscu - stylistyka świata, stosowany język i elementy zdobnicze są mieszanką futuryzmu z klasyczną rycerską oprawą. Buduje to unikalny, bardzo ciekawy klimat.
Bohatera tworzymy, wybierając spośród trzech ras: ludzi, robotów exo lub awokenów - długowiecznych kosmicznych elfów. To czysto estetyczna decyzja, gdyż dopiero klasy wpływają na styl gry. Do wyboru mamy masywnego Tytana, mistycznego Warlocka oraz przebiegłego Huntera. Każdy z nich posiada oddzielne drzewka umiejętności oraz odmienne statystyki warunkujące punkty zdrowia, odporność i szansę na trafienia krytyczne.
Rozpoczynamy przygodę na opuszczonym rosyjskim kosmodromie. Mały robot o imieniu Ghost przywraca nas do życia po nieokreślonej śmierci i uczy podstaw mechaniki, po drodze opowiadając o otaczającym świecie. Poruszamy się w widoku z pierwszej osoby, przeskakując do trzeciej, gdy na przykład prowadzimy pojazdy, ale też w innych sytuacjach w trakcie gry. Mechanika strzelania jest bardzo przyjemna i można szybko poczuć, że to gra od twórców legendarnej serii Halo.
Zwiedzamy fragment mapy, do której nie raz będziemy jeszcze wracać, a po odnalezieniu funkcjonującego statku kosmicznego uciekamy do Wieży - siedziby strażników. To tutaj odkrywamy nasze przeznaczenie i poznajemy wszystkich istotnych handlarzy i bohaterów niezależnych, którzy będą przydzielać nam liczne zadania. Jest to również miejsce spotkań innych graczy, więc odnajdujemy tu towarzyszy do misji i zadań specjalnych.
Tak rozpoczyna się wędrówka po kilku planetach związana z kampanią fabularną. Próbując powstrzymać grupujące się jednostki zła, badamy Ziemię, Księżyc, Mars oraz Wenus, po drodze natrafiając na licznych przeciwników. Opowieść nie należy do najbardziej ambitnych.
To prosty, naiwnie poprowadzony scenariusz, który urywa się w pewnym momencie, dając do zrozumienia, że jest zaledwie wprowadzeniem do większej całości. Jest zrozumiałe, że autorzy muszą zbudować od podstaw nowe, rozległe i fascynujące uniwersum, lecz robią to wyjątkowo nieumiejętnie. Interesujący bohaterowie pojawiają się dopiero w połowie narracji, a ich obecność jest zbyt mało zaznaczona, by zaciekawić odbiorcę. Do samego finału główny przeciwnik pozostaje w zasadzie nieopisany, przez co gracz może mieć trudności z odpowiednim wczuciem się w opowieść.
Tymczasem wiedzę o świecie i jego tajemnicach poznajemy za pomocą specjalnych kart zwanych Grimoire'ami. Jednak by je przeczytać, musimy udać się na oficjlną stronę gry w Internecie. Bez względu na to, jaka koncepcja stoi za tym rozwiązaniem, jest ono kompletnie oderwane od rozgrywki; łatwo zapominamy i porzucamy chęć zgłębiania uniwersum, które przy bliższym poznaniu wydaje się bardzo intrygujące.
Zwiedzane planety są przepiękne i bardzo różnorodne. Zniszczony kosmodrom to zardzewiała pozostałość po chwalebnych czasach w dziejach ludzkości; teraz opanowana przez koczowniczych Fallen. Kosmiczni nomadzi grabią i zajmują wszystkie opuszczone lokacje agresywnie strzegąc łupów. Na Księżycu osiedlili się nekromantyczni słudzy ciemności - Hive - którzy pod powierzchnią zbudowali skomplikowane labirynty pełne krwiożerczych bestii i miejsc do odprawiania mrocznych rytuałów.
Wenus i Mars to dwie planety, które kiedyś były skolonizowane przez ludzi. Teraz pozostały tam tylko ruiny. Wenus upadło za sprawą nieznanej armii maszyn, zwanych Vex, które wszędzie budują tajemnicze portale i mechanizmy, a czerwoną planetę opanował Cabal - lud przypominający imperium rzymskie. To bardzo militarna nacja, której fortyfikacje i maszyny bitewne są naprawdę imponujące.