Skip to main content

Detroit: Become Human krytykowane za scenę przemocy domowej

Do akcji wkroczyli politycy.

Rzecznicy praw dziecka oraz członek brytyjskiego parlamentu skrytykowali grę przygodową Detroit: Become Human, ze względu na poruszany w niej, kontrowersyjny temat przemocy domowej.

Październikowy zwiastun z imprezy Paris Games Week wywołał w sieci małą burzę i debatę na temat tego, co - i w jaki sposób - można przedstawiać w grach wideo. Teraz tematem zajęły się tabloidy.

W trailerze oglądamy losy androida Kary, która mieszka z samotnym ojcem - Toddem - i jego córką na przedmieściach tytułowego miasta. Mężczyzna nie stroni od przemocy, ale czy robot może stanąć w obronie dziewczynki i skrzywdzić właściciela?

Takie rozterki moralne zaprezentuje produkcja studia Quantic Dream. Jak zawsze w przypadku tego dewelopera, rozgrywka pełna będzie mniej lub bardziej istotnych wyborów moralnych i ich konsekwencji, co niekiedy w znacznym stopniu zmieni bieg fabuły.

„Stojąc w obliczu przemocy, którą Todd kieruje w stronę swojej córki, Kara postanawia przeciwstawić się i zaryzykować własne życie, by uratować Alice” - tłumaczyli wtedy deweloperzy.

Zobacz na YouTube

Temat odświeżyły tabloidy: weekendowe wydanie The Mail i The Sun z Wielkiej Brytanii, czy australijskie 9 News. Zadbano o komentarze polityków i społeczników.

Zobacz: Detroit Become Human - Poradnik, Solucja

„Każda gra, która trywializuje przemoc wobec dzieci, zaniedbania czy przemoc domową, jest nie do zaakceptowania” - komentuje Andy Burrows, członek organizacji zrzeszającej osoby, które były w dzieciństwie ofiarami przemocy, NSPCC.

„Dobrze wiemy, że na całym świecie przemocy jest coraz więcej, więc dlaczego nie zająć się problemem konstruktywnie, zamiast szukać sensacji i źródła zarobku?” - dodaje inny społecznik z tej samej grupy, Peter Saunders. Wydaje się, że ten cytat wygląda dość ironicznie w The Mail.

Kara

Anna Longfield - rzecznik praw dziecka w Anglii - dodaje w podobnym tonie, że bez względu na motywacje Quantic Dream, efekt końcowy z trailera przekłada się na „niezręczną, niewłaściwą i brutalną rozgrywkę, która nie jest niczym więcej niż nieprzyjemną próbą zarobku na prawdziwym cierpieniu”.

Damian Collins, szef rządowej komisji do spraw kultury, mediów i sportu dodaje, że w grach wideo nie ma miejsca na przemoc domową.

„Przemoc domowa to nie gra i to po prostu trywializuje problem. Obawiam się, że osoby same będące ofiarami wykorzystają grę jako przykład tego, jak poradzić sobie z napastnikiem w sytuacji domowej przemocy”.

„Niebezpieczne jest kreowanie poglądu, że rozwiązaniem może być samemu stosowanie przemocy. To nie jest produktywne podejście i może przełożyć się na jeszcze większe niebezpieczeństwo” - dodaje polityk.

Esther Rantzen z organizacji Childline wzywa natomiast Sony do usunięcia opisywanej sceny z gry, lub w ogóle do wycofania Detroit: Become Human ze sprzedaży.

Sam David Cage - reżyser produkcji - zapewniał w przeszłości, że jego kreatywna wolność ma bardzo małe ograniczenia.

- Są rzeczy, którymi nigdy się nie zajmę. Nie zrobię gry rasistowskiej, czy stawiającej na mizoginizm [nienawiść albo silne uprzedzenie w stosunku do płci żeńskiej - dop. red.]. Takie mam limity. Nie ma się czego wstydzić, jeśli czujemy się dobrze z prezentowanymi treściami, jeśli są sprawiedliwe, opowiadają odpowiednią historię i poruszają emocje.

- Tworzę coś, co jest według mnie poruszające i ważne. Myślę, że ludzie powinni zobaczyć tę scenę, zagrać w tytuł i zrozumieć kontekst. Brak gloryfikowania przemocy to jedna z moich zasad. Przemoc musi mieć znaczenie, tworzyć coś istotnego - dodał twórca.

Detroit: Become Human ukaże się wiosną przyszłego roku, tylko na PS4.

Zobacz także