Detroit: Become Human - Recenzja
Roboty z duszą i bezduszni ludzie.
Studio Quantic Dream powraca w formie. Po smutnej i dosyć nużącej opowieści z Beyond: Dwie Dusze, twórcy odnajdują w Detroit: Become Human idealny balans emocji w narracji, dzięki czemu otrzymujemy pełne spektrum wrażeń. Czasem się boimy, kiedy indziej robi się przykro, a momentami sceny akcji podnoszą ciśnienie. Jest niemal idealnie, a jedyną odczuwalną wadą jest niedoskonałe - momentami - sterowanie kamerą.
Akcja osadzona jest w niedalekiej przyszłości. Ludzkość odkryła nową siłę roboczą, której wykorzystywanie nie jest skomplikowane z etycznego punktu widzenia. Androidy stają się osobistymi asystentami, pracują przy remontach i wypełniają inne fizyczne zadania. Nie oznacza to jednak idylli dla ludzi. Część koncernów wybiera maszyny zamiast roszczeniowych etatowców, więc bezrobocie wzrasta. Społeczna niechęć i pogarda dla elektronicznych niewolników utrzymuje się na wysokim poziomie, gdy niespodziewanie sztuczna inteligencja przechodzi ewolucję.
Część androidów zyskuje samoświadomość i zaczyna sprzeciwiać się swoim władcom. Brzmi jak typowa opowieść o androidach? Zdecydowanie tak właśnie jest. Gra budzi skojarzenia z „Łowcą Androidów”, „Westworld” czy też „Ghost in the Shell”. Każde z wymienionych dzieł przedstawia swoją wizję i spojrzenie na problematykę sztucznej inteligencji wyrywającej się z klatki stworzonej przez ludzi.
Nie inaczej jest z Detroit. Mimo że momentami opowieść wydaje się za bardzo „kliszowa”, to jednak gra aktorska, fenomenalna muzyka i aranżacje poszczególnych scen sprawiają, że zanurzamy się bez reszty w historię przedstawioną i nie chcemy opuszczać tego fascynującego świata nawet po napisach końcowych.
Become Human to kawał dobrej roboty pod kątem dbałości o szczegóły zaprezentowanego świata. Wcielając się w kilku pozornie niezwiązanych ze sobą bohaterów, zyskujemy szansę poznania Detroit od każdej możliwej strony.
Zwiedzamy luksusowe wille, pełne przepychu budynki korporacyjne, ulice różnych dzielnic, gdzie widać wpływ androidów na życie codzienne oraz brudne, smutne i zapomniane zakątki, które również są konsekwencją automatyzacji i bezrobocia. Na każdym kroku zachwycamy się jakimś szczegółem, ciekawym plakatem, interakcją postaci niezależnych, albo po prostu oprawą wizualną.
Sterowanie w scenach akcji jest dobrze wyważone. Pojawiające się ikony przycisków są bardzo widoczne, albo też pojawiają się na chwilę, by dodać więcej dreszczyku emocji. W trakcie powolnego poznawania świata nie jesteśmy zasypani dziesiątkami ikon i wczuwamy się w filmową stronę gry.
„Warto pochwalić nie tylko dobór aktorów użyczających głosów, ale i przepięknie odtworzonych w wirtualnej rzeczywistości.”
Zachwyt nad eksploracją zaburza jednak czasami praca kamery, która albo jest statyczna i zgodna z myślą reżysera gry, albo też, gdy włączymy na chwilę tryb skanowania obszaru, kompletnie pod naszą kontrolą. Przeskakiwanie między tymi dwoma trybami pracy kamery momentami irytuje - zwłaszcza, gdy musimy wykonać coś bardzo szybko.
Na podobny problem cierpiały poprzednie gry Davida Cage'a i najwyraźniej trudno to wyeliminować do końca jeżeli zależy nam na odpowiedniej „filmowości”. Poruszając kwestię aspektu interaktywnego filmu, warto pochwalić nie tylko dobór aktorów użyczających głosów, ale i przepięknie odtworzonych w wirtualnej rzeczywistości. Jessie Williams, Clancy Brown i Lance Henriksen to aktorzy najwyższej klasy i - podobnie jak w przypadku Beyond - twarze wyglądają fenomenalnie.
Jakość opowieści waha się nieco między bohaterami. Jedna historia wydaje się lekko sztampowa, za to inna - mimo pozornej przewidywalności - potrafi zaskoczyć nietuzinkowym podejściem. Decyzje gracza również poważnie wpływają na odbiór całokształtu. Wybory bezpieczne zazwyczaj nie są specjalnie intrygujące, ale już każde odstępstwo od normy potrafi rozgałęzić opowieść, oferując sceny, których w innym wypadku byśmy nie ujrzeli. Nawet wybór noclegu może owocować dreszczowcem zamiast sceny akcji.
Czujemy wpływ na przedstawioną historię i chcemy eksperymentować z wyborami. Dziwne wydaje się jednak podsumowanie decyzji po każdej scenie. Drzewka wyborów powinny pojawić się dopiero po zakończeniu gry, by zachęcać do powtórnego przejścia rozdziałów. Obecne rozwiązanie po dramatycznej scenie informuje nas, ile innych opcji mieliśmy do wyboru, co w pewnym stopniu zmniejsza wydźwięk emocjonujących wydarzeń.
Przymykając jednak na to oko, nie sposób nie przyznać, że studio Quantic Dream potrafi tworzyć wyjątkowe opowieści, które skłaniają do refleksji w trakcie rozgrywki i długo po tym, jak wyłączamy telewizor. Dywagujemy na temat jestestwa, prawa do wolności sztucznej inteligencji oraz tego, czy sami zasłużyliśmy na miano „człowieka”. To nie tylko opowieść o androidach, lecz historia o nas samych i tym, co jest istotą człowieczeństwa.
Detroit: Become Human jest minimalnie dłuższe od Heavy Rain. Jednorazowe ukończenie przygody, bez żadnych powtórek, to około 13 godzin - a więc czas potrzebny na obejrzenie całego sezonu dobrego serialu.
Zdecydowanie warto zapoznać się z tą poruszającą historią androidów. Problemy z kamerą czy sterowaniem nie przyćmiewają pięknie poprowadzonej opowieści, która czasem wzrusza, a czasem sprawia, że podrywamy się z fotela. Detroit to świetna interaktywna opowieść, która jednocześnie może zapewnić rozrywkę komuś, kto tylko patrzy, jak gramy.
Plusy: | Minusy: |
|
|
Platforma: PS4 - Premiera: 25 maja 2018 - Wersja językowa: polska (dubbing) - Rodzaj: przygodowa, interaktywny film - Dystrybucja: cyfrowa, pudełkowa - Cena: 230 zł - Producent: Quantic Dream - Wydawca: Sony Interactive Entertainment - Dystrybutor PL: SIE Polska
Recenzja Detroit: Become Human została przygotowana na podstawie egzemplarza dostarczonego nieodpłatnie przez SIE Polska.