Dex - Recenzja
Cyberpunk niedoskonały.
Dex zawiera wszystko, co porządny, cyberpunkowy tytuł mieć powinien - potężne korporacje, myślące maszyny, hakowanie, wszczepy i futurystyczne gadżety. Ma także w miarę interesującą fabułę, która przez kilkadziesiąt minut motywuje do dalszej gry. Niestety, choć pierwsze wrażenie jest pozytywne, później jest tylko gorzej.
Tytułową bohaterkę poznajemy, gdy w środku nocy ucieka ze swojego mieszkania przed bandą uzbrojonych ludzi. Dziewczyna nie ma pojęcia kto - i dlaczego - ją prześladuje. W miarę odkrywania kolejnych elementów niezbyt zawiłej historii, Dex zyskuje dostęp do umiejętności i technologii, które sprawiają, że ze ściganej zwierzyny zmienia się w dobrze uzbrojonego żołnierza.
Futurystyczne miasto będące naszym teatrem działań podzielone jest na kilkanaście dzielnic, między którymi możemy się swobodnie przemieszczać. Dwuwymiarowy świat gry wypełniony jest lokacjami do zbadania, a wiele z nich staje się dostępnych dopiero, gdy nauczymy się otwierać zamki, kupimy specjalne ulepszenia lub złamiemy zabezpieczenia.
Twórcy postarali się, by każda plansza miała coś ciekawego do zaoferowania, a podążanie za wątkami pobocznymi może odciągnąć nas od głównego zadania na wiele godzin.
Znaczną część gry spędzimy na przebijaniu się przez zastępy korporacyjnych żołnierzy, zbirów z najpodlejszych okolic miasta i przedstawicieli rozmaitych gangów. Walki, podczas których głównie turlamy się w lewo i w prawo unikając ciosów, nie należą do zbyt ekscytujących.
Sytuacja pogarsza się, kiedy spróbujemy sięgnąć po broń palną. System celowania jest dość toporny, a konieczność zatrzymania się przed każdym strzałem niepotrzebnie utrudnia zabawę i irytuje.
Dex to jednak nie tylko walka. Kiedy nie możemy - lub nie chcemy - mierzyć się z siłami wroga, mamy szansę znaleźć alternatywną ścieżkę przy użyciu rozlicznych talentów bohaterki. Umiejętności otwierania zamków, perswazji czy hakowania pozwalają nam uniknąć niektórych starć, jednak omijanie przeciwników nie zawsze się opłaca. Skrzynki z wyposażeniem i łup z pokonanych często z nawiązką zwracają koszt zużytych w boju apteczek.
Poza głównym wątkiem gra oferuje wiele zadań pobocznych, dostępnych na terenie całego miasta. Niemal każde z nich rozwiązać możemy na kilka sposobów, na przykład poprzez rozmowę. Ze względu na kiepsko napisane dialogi, walka okazuje się jednak często najlepszą opcją.
Docenić należy poziom rozbudowania opcjonalnych misji - rzadko ograniczają się one do przyniesienia jakiegoś przedmiotu czy zabicia wskazanego celu, zazwyczaj musimy spędzić dużo czasu na konwersacjach i szukaniu wskazówek.
Pod względem wizualnym Dex zupełnie się nie wyróżnia, a często odnosimy wrażenie, że jakość oprawy wypada poniżej przeciętnej. Zdecydowanie najgorszym elementem rozgrywki jest hakowanie, które odbywa się na prostych, brzydkich planszach, przez co trudno skupić się na zmaganiach z atakującymi nas programami zabezpieczającymi. Sytuację ratuje nieco muzyka, świetnie budująca futurystyczny klimat.
Dex to absolutny średniak - ufundowana na Kickstarterze gra, po której od razu widać braki w budżecie i umiejętnościach twórców. Produkcja Dreadlocks Ltd. jest całkiem rozbudowana, jeśli więc przymkniemy oko na niedoróbki i toporny model walki, może zaoferować kilka godzin zabawy. Na próżno jednak szukać w niej elementów sprawiających, że przykuje nas do ekranu na dłużej.