Diablo 3: Reaper of Souls - Recenzja
Sianokosy.
Reaper of Souls to nie jest typowy dodatek. Rozszerzenie tworzy z gry Blizzarda tytuł, którym Diablo 3 powinno być od samego początku. A do tego przykuwa do ekranu znów na długie tygodnie.
Premierę poprzedziła seria poważnych zmian, polegających na przebudowaniu wielu umiejętności postaci i systemu, za pomocą którego generowane są skarby. Usunięto też dom aukcyjny, który sprawiał, że przedmioty lądujące pod naszymi nogami były w zdecydowanej większości zupełnie bezwartościowe. Już te modyfikacje spowodowały, że pomioty piekieł zabija się znacznie przyjemniej - tyle że jest to zaledwie preludium tego, co otrzymujemy w Reaper of Souls.
Dodatek przenosi nas najpierw do olbrzymiego Westmarch, po którego ulicach szaleją sługi anioła śmierci - Malthaela. A potem rzuceni jesteśmy w nieco mniej przystępne zakamarki świata Sanktuarium i poza jego granice. Sceneria zmienia się niemal co godzinę rozgrywki, a wraz ze zmianą otoczenia pojawiają się nowi wrogowie i trudności, jakim musimy stawiać czoła. Nowe miejsca są olbrzymie i po brzegi wypchane wyzwaniami, które skutecznie odrywają nas od monotonnego przebijania się przez zastępy wrogów.
Fabuła aktu piątego jest równie naiwna, co historia opowiedziana w podstawowej wersji gry - główny przeciwnik w kółko powtarza nam, że nie zdołamy nic zrobić i że przybywamy za późno, podczas gdy my raz za razem udowadniamy mu, że jest w błędzie. Szczęśliwie, zmiany w systemie trudności sprawiają, że wywodów przeciwników musimy słuchać tylko raz, a nie cztery - jak miało to miejsce w podstawowym Diablo 3.
Po ukończeniu trwającej kilka godzin kampanii odblokowujemy tryb przygodowy, który pozwala podbić wszystkie pięć aktów na nowych zasadach. Rozpoczynając przygodę otrzymujemy listę celów, jakie musimy zrealizować w każdym z rozdziałów gry. Zadania nie są zbyt zróżnicowane - zazwyczaj musimy upolować konkretnego przeciwnika, oczyścić podziemia lub zabić jednego z bossów, jednak za ich wykonanie otrzymujemy klucze zapewniające dostęp do specjalnych lochów i krwawe odłamki, za które możemy kupować losowo generowane przedmioty.
Jedną z najważniejszych nowości wprowadzanych przez dodatek jest nowa klasa postaci - Krzyżowiec. W odróżnieniu od dwóch pozostałych klas walczących wręcz, Krzyżowiec nie otrzymuje mniejszych obrażeń od przeciwników, jednak dzięki umiejętnościom zachęcającym do korzystania z broni jednoręcznej i tarczy, doskonale radzi sobie nawet w dużych starciach, pełniąc rolę twardego wojownika skupiającego na sobie wrogów i pozwalającego reszcie drużyny zadawać obrażenia.
„Teraz możemy lepiej poznać Sanktuarium i jego mieszkańców dzięki zadaniom pobocznym.”
Na pierwszy rzut oka widać, że bohater inspirowany jest Paladynem z drugiej części serii. Pod wieloma względami stanowi jednak nową, odrębną postać, której umiejętności prezentują się równie absurdalnie, co zdolności innych herosów z Diablo 3. Poza sztuczkami pozwalającymi zwiększyć szansę bloku, oślepić przeciwników czy ogłuszyć ich tarczą, dysponuje także magicznym koniem, który pozwala wydostać się z najcięższych sytuacji (nawet jeśli co pewien czas zdarza mu się zaciąć na ścianie) oraz przypominającą desant z orbity umiejętność skoku, która zadaje spore obrażenia wszystkim dookoła.
Poza zmianami wprowadzonymi w podstawowej wersji gry, każda z dostępnych wcześniej klas otrzymała także nowe umiejętności i runy, które znacząco wpływają na przebieg rozgrywki. Przykładowo, tworzona przez czarodzieja czarna dziura pozwala łatwo grupować wrogów i zasypywać ich atakami zadającymi obrażenia na określonym obszarze, umożliwiając także zabłysnąć bohaterom walczącym wręcz.
Teraz możemy lepiej poznać Sanktuarium i jego mieszkańców dzięki zadaniom pobocznym, w które angażują nas towarzysze oraz niektórzy sprzedawcy. Odkrywając kolejne opcje dialogowe Shena, poznajemy historię dwójki boskich kochanków i wyruszamy na poszukiwania wyjątkowego klejnotu, natomiast misja zaklinaczki pozwoli dowiedzieć się, co stało się z siostrami, o których ciągle gada. Dodatkowe wątki nie są może porywające, pozwalają jednak dowiedzieć się czegoś więcej o bohaterach, z którymi stykamy się przez dziesiątki godzin.
„Doskonale sprawdza się nowy system generowania łupów.”
Grając w dodatek, jak i zaktualizowaną wersję podstawowej gry na każdym kroku odczuwamy, że w Diablo 3 należy bawić się ze znajomymi. Szansa na znalezienie lepszego wyposażenia oraz ilość zdobywanego złota i doświadczenia wrastają skokowo, gdy gramy z dwoma lub trzema osobami - jednak nawet jeden żywy towarzysz sprawia, że przebijanie się przez zastępy upadłych aniołów jest znacznie przyjemniejsze.
Doskonale sprawdza się nowy system generowania łupów, który zmniejsza liczbę zdobywanych przedmiotów, na rzecz ich jakości. Znaczna część ekwipunku, jaki podnosimy z ziemi dopasowana jest pod względem statystyk do naszej postaci, a przydatny sprzęt wypada co najmniej raz na godzinę. W ciągu pierwszych kilkudziesięciu minut spędzonych w Westmarch z łatwością znajdziemy lepszy pancerz i uzbrojenie, a korzystając z pomocy nowej rzemieślniczki - Wieszczki - zyskamy szansę, by w pełni dostosować je do naszych potrzeb. Usprawnienie to ma niestety także jedną wadę - znalezienie broni dla towarzyszy, szczególnie jeśli opierają się oni na innych atrybutach niż my, stanowi spory problem.
Zmiana statystyk przy pomocy Wieszczki polega na ponownym wylosowaniu jednej z cech przedmiotu i ma kilka ograniczeń. Po pierwsze, w celu dokonania modyfikacji musimy wnieść opłatę w surowcach i złocie, a opłata ta wzrasta po każdym losowaniu. Po drugie, w każdym przedmiocie możemy zmienić tylko jedną cechę, co oznacza, że sprzęt z więcej niż jednym „defektem” nigdy nie będzie idealny.
Trzecie ograniczenie wiąże się z przedmiotami legendarnymi - możemy je bowiem ulepszać tylko wówczas, jeśli pozyskamy surowiec przez niszczenie przedmiotów legendarnych i to tych dostępnych po wprowadzeniu dodatku. Z jednej strony, sprawia to, że znajdujemy zastosowanie nawet dla „śmieci”; z drugiej - powoduje, że szukanie odpowiedniej cechy unikalnego pierścionka może trwać kilkanaście godzin. Zdarza się też, że po utopieniu fortuny w jednym elemencie wyposażenia przypadkowo znajdujemy nowy, znacznie lepszy sprzęt, przypominając nam tym samym, że zabawa z Wieszczką to czysty hazard.
W ciągu dwóch lat od premiery Diablo 3 nie dokonano żadnych drastycznych zmian w oprawie audiowizualnej. Blizzard, jak zwykle, spisał się doskonale tworząc ścieżkę dźwiękową dodatku, a projektanci poziomów przyłożyli się do Reaper of Souls najwyraźniej ze zwiększoną finezją niż twórcy podstawowej wersji. Scenerie, w jakich masowo eksterminujemy przeciwników są znacznie bardziej różnorodne, a bitwy - takie jak potyczka na gigantycznym taranie - sprawiają sporo frajdy.
Bardzo ładnie prezentuje się także mapa świata, która pozwala swobodnie przemieszczać się między lokacjami i aktami - jest znacznie mniej „bezduszna” niż dostępne wcześniej menu tekstowe.
Nowy system trudności, który skaluje się odpowiednio do poziomu gracza i oferuje wyzwanie nawet dla doskonale wyposażonych postaci, nieskończona liczba poziomów mistrzowskich, pozwalających podnieść wybrane cechy bohatera, oraz swoboda wyboru miejsca i trybu, w jakim będziemy eksterminować legiony wrogów - wszystko to sprawia, że od gry trudno jest się oderwać.
Reaper of Souls jest wyśmienite.