Skip to main content

Diablo 4 - Recenzja

Witaj w Sanktuarium.

Na Diablo 4 czekałem niemal 11 lat od wydania poprzedniej, pełnoprawnej części cyklu. Mój apetyt został zaspokojony, ale wciąż nie mogę pozbyć się wrażenia, że otrzymaliśmy „zremasterowaną” hybrydę „dwójki” i „trójki”. Gra jest śliczna, ma ogromny świat i oferuje masę rzeczy do zrobienia, jednak rozczarowuje pustką oraz powtarzalnością aktywności pobocznych, a poza tym nie da się tu grać prawdziwie solo.

UWAGA: recenzja nie zawiera spoilerów fabularnych, opisu wydarzeń ani wzmianek na temat bohaterów.

Zabawa rozpoczyna się od stworzenia postaci. Wybieramy jedną z pięciu klas, drastycznie różniących się od siebie, z możliwością personalizacji wyglądu. Ta ostatnia ogranicza się jednak do wyboru gotowych twarzy, włosów oraz tatuaży. „Domyślnie” rzadko mamy okazję oglądać bohaterów inaczej niż w pełnym rynsztunku, choć na szczęście dostępna jest opcja wizualnego ukrycia fragmentów zbroi.

Wątek fabularny rozłożony jest na sześć aktów, a jego ukończenie zajmie przynajmniej 25 godzin. Czy to dużo? Gdyby nie przydługawe podróże od punktu do punktu oraz sztuczne wydłużanie lochów, można byłoby zaoszczędzić co najmniej pięć godzin. Przyznam, że ciężko było mi skupić się jedynie na kampanii, bo pierwsze trzy akty są dość nużące - choć zwieńczone dobrze przygotowanymi starciami z bossami - dlatego często oddawałem się eksploracji i aktywnościom pobocznym. Z pewnością można tu jednak zostać na długo, bo jeśli chcemy zobaczyć wszystko, co gra ma do zaoferowania, bez problemu spędzimy w niej ponad 100 godzin.

Jeśli lubisz tworzyć bohaterów na czyjeś podobieństwo, będzie to trudne przy ograniczonych opcjach

Fabuła to na szczęście spójna i zgodna z kanonem opowieść. Nie brakuje zaskakujących zwrotów akcji, ale na przebieg wydarzeń nie mamy oczywiście wpływu - seria Diablo nigdy nie opierała się na ścieżkach wyboru. Gra co pewien czas wprowadza nowych bohaterów, a potem odkrywa ich historie. Postacie są ciekawe, ale ich charaktery dość stereotypowe, więc stosunkowo łatwo opowiadać się za jednymi, a do drugich podchodzić z dystansem. Przerywników filmowych jest całkiem sporo, więc rozgrywka przypomina czasami interaktywny film. Ich poziom jest jednak mistrzowski, czyli dokładnie taki, do jakiego Blizzard nas już przyzwyczaił - oglądając sceny z ostatniego aktu aż przechodziły mnie ciarki. Generalnie fabułę zaliczam na plus i możliwe, że wrócę do niej dość szybko.

Zobacz także: Diablo 4 - Poradnik, Solucja

Walka to drugi mocny filar Diablo 4. Jest wolniejsza, bardziej taktyczna i przypomina bardziej Diablo 2 niż 3. Duże znaczenie ma dobra pozycja i odpowiednia reakcja na ataki wrogów - grając barbarzyńcą, bardziej niż na robieniu piruetów z toporem, skupiałem się na wykonywaniu uników (co nie jest takie łatwe, ponieważ bohater nie reaguje natychmiast) oraz obserwacji zachowania przeciwników. Zmianę najlepiej widać w przypadku bossów, przy których umiejętność odpowiedniego ustawienia się na polu bitwy oraz zrozumienie mechanik wroga jest kluczowe dla odniesienia zwycięstwa.

Dokładnie widać, kiedy przeciwnik szykuje potężny atak. Łatwo ich uniknąć bądź zablokować je umiejętnościami

Gracz może jednocześnie dysponować sześcioma wybranymi umiejętnościami o różnym działaniu: defensywnym, obszarowym, a także zużywającym lub generującym zasób (na przykład manę). Powraca nakładanie na przeciwników negatywnych statusów, spowalnienia czy odrzucenia, ale też podpalenia czy zamrożenia. Satysfakcja z chlastania kolejnych fal wrogów jest ogromna, a największą frajdę sprawiało mi powalenie grupy wrogów jednym zaklęciem lub elitarnego potwora dwoma ciosami. Nawet po wielu godzinach siekania wrogów zabawa nie znudziła mi się, a im trudniejszy przeciwnik, tym więcej frajdy. Co ważne, siła potworów skalowana jest do poziomu bohatera, dlatego wyzwanie stale rośnie i nie można pozostać w tyle z przestarzałym wyposażeniem i nierozdysponowanymi punktami umiejętności.

Te całą wspaniałą walkę toczymy w świecie z pewnością wielkim, ale jednocześnie niestety pustym i w konsekwencji trzeba się nieźle nabiegać, żeby znaleźć coś konkretnego do roboty. Twierdze, zlecenia dodatkowe czy opcjonalne lochy znajdują się daleko od siebie oraz punktów nawigacyjnych. Świat jest przez to mniej ciekawy, niż mógłby być - i przypomina raczej ogromną arenę do walk. Struktura Sanktuarium jest tym bardziej rozczarowująca, że porozrzucane po nim skrzynie skarbów czy elitarni przeciwnicy zazwyczaj nie są źródłami wartościowych przedmiotów, więc eksploracja i dociekliwość nie przenosi oczekiwanych korzyści. Szkoda, bo wszystkie regiony mają mocną charakterystykę i prezentują się znakomicie.

Wraz z kolejnymi odsłoniętymi fragmentami mapy, ujrzysz wszystkie znaczniki w okolicy. Jeśli pospieszysz się z wątkiem fabularnym, szybko odblokujesz wierzchowca, by zapewnić rozsądne tempo eksploracji

Wspomniane Twierdze są nowością w serii. To miejsca opanowane przez zło, które trzeba oczyścić, eliminując gnieżdżących się tam przeciwników, a okazjonalnie nawet rozwiązując zagadki. Te obiekty wypadają nieźle, tym bardziej że z każdym powiązano jakąś fabularną opowieść, a ukończenie Twierdzy odblokowuje ciekawy punkt na mapie - może to być miasto, nowe zadania poboczne czy loch.

Szata graficzna jest szczegółowa i dopracowana, znacznie „poważniejsza” niż w poprzednich produkcjach, ale przydałoby się jeszcze więcej mroku. Przyjemnie jest jednak oglądać ślady w głębokim śniegu, widok ze szczytów skał oraz bujną roślinność, a efekty związane z umiejętnościami i aurami wyraźnie pokazują, co dzieje się w ogniu walki. Blizzard wprowadził też system nocy i dnia, lecz tylko wizualny - wieczorne ograniczenie widoczności mogłoby rekompensować tą niedogodność lepszymi łupami czy zwiększonym doświadczeniem.

Krajobrazy wyglądają świetnie. Podczas walki dokładnie widać, co dzieje się na ekranie, a efekty specjalne nie kłują w oczy

Nie gorzej niż grafika prezentuje się poziom dźwiękowy. Orkiestralna muzyka towarzyszy nam przy walkach z bossami, a delikatne nuty wzmacniają klimat podczas podróży po świecie. Polska wersja językowa jest znakomita. Mimo że niektóre dialogi między bohaterami są zbędne i sztucznie wydłużają rozgrywkę, to nie miałem zamiaru ich pomijać. Najbardziej zaskoczył mnie fakt, że przy ogromie zadań pobocznych od różnych osób postronnych, niemal nie usłyszycie powtarzających się aktorów.

Diablo 4 dobrze pokazuje jednak, że ilość nie równa się jakości. Twórcy zaprojektowali ponad dwieście misji pobocznych oraz blisko sto lochów do eksploracji. Szybko zacząłem się nudzić, bo powtarzalność z czasem tylko przybiera na sile. Co prawda zadbano o szczegóły - na przykład żadna z napotkanych postaci nie nosi takiego samego imienia - jednak prawie każde zadanie ma tą samą formułę: zabij potwory w konkretnym miejscu, eskortuj podróżnika przez niebezpieczny rejon czy znajdź niezwykle istotny przedmiot w lochu. Przeciętny czas na wykonanie zadania nie przekracza dziesięciu minut. Niestety, najbardziej rozczarowujące są nagrody za takie wyprawy - to najczęściej skóry, zioła lub eliksiry. Sporadycznie zleceniodawca przekaże nam jakiś element wyposażenia, ale i tak każdy od razu trafiał do najbliższego handlarza z powodu miernych statystyk.

Przerywniki oparto o świetny scenariusz, a polski dubbing ma wysoki poziom. Nie brakuje też lekkiego humoru

Lochy, czyli nieodłączna część wszystkich gier z serii Diablo, sprawiły mi spory zawód. Ponownie - powtarzalność jest bardzo wysoka, a wynagrodzenie nieproporcjonalne do włożonego trudu. Głównym motorem do zwiedzania lochów jest możliwość zdobycia tzw. aspektów, czyli cech, które możemy nadać przedmiotom, aby wzmocnić umiejętności. W moim przypadku ostatecznie sprowadzało się to do szybkiego przemierzania korytarzy i omijania przeciwników, których nie trzeba zabić, byleby jak najszybciej zdobyć to, po co przyszedłem.

Warto wspomnieć o kluczowej nowości w serii (która pojawiła się właściwie już w nieszczęsnym Diablo Immortal), czyli wymuszonym trybie gry wieloosobowej, gdyż Diablo 4 na siłę wprowadza innych graczy do jednoosobowej zabawy. Mówiąc wprost: nie zagrasz w Diablo 4 bez połączenia z Internetem, a chcąc uruchomić grę, by ukończyć kampanię solo, trzeba czasami czekać w kolejce. „Solo” to jednak pewne nadużycie, bo można właściwie zapomnieć o prawdziwie samotnym doświadczeniu z rodzaju „tylko ja i świat Diablo 4”. Mimo że interakcja z innymi graczami jest całkowicie opcjonalna i można nawet zignorować ich istnienie, to absurdalne pseudonimy oraz przedziwne kostiumy rujnują immersję. Na szczęście pojedynki pomiędzy graczami odbywają się tylko w „zamkniętych” strefach PvP, więc nękanie i psucie zabawy nie jest możliwe.

Niektóre wydarzenia na mapie przeznaczone są wyłącznie dla wielu graczy, lecz pozwalają na współpracę bez tworzenia drużyny

Musicie też wiedzieć, że Diablo 4 jest grą dość „casualową”, by nie powiedzieć łatwą. Z jednej strony pozwala to zasiąść do zabawy każdemu, nawet jeśli nie ma doświadczenia w tytułach hack’n’slash - nie wymaga też przesadnego grindowania, by zbudować zadowalającą nas postać (z kolei by zdobyć poziom 50., na którym możliwa jest zmiana poziomu trudności na wyższy, wystarczy niemal wyłącznie ukończyć kampanię). Z drugiej strony szybko znika poczucie wyzwania. Teoretycznie odważniejsi gracze mogliby udać się do regionów z sugerowanym poziomem wyższym niż aktualny level ich postaci, jednak to z kolei oznacza bardzo szybką śmierć. Wymusza to na graczu podążanie jedyną właściwą linią eksploracji poszczególnych lokacji.

Zawsze lubiłem tworzyć własne buildy. Diablo 4 umożliwia to w sposób przejrzysty oraz pozwala na nowo przydzielać punkty umiejętności. Nie musicie już, jak w drugiej odsłonie serii, z kalkulatorem obliczać „ticków” i każdego procenta do obrażeń po zainwestowaniu w jedno kosztowne ulepszenie. Teraz można resetować umiejętności i tworzyć nowe buildy w dowolnym momencie. W ten sposób każdy źle wydany punkt zwrócisz do puli i wydasz go w innej gałęzi drzewka rozwoju. Pozwala to poznać wszystkie zdolności i przemodelować postać, gdy zajdzie taka potrzeba. Jak dla mnie - osoby zaznajomionej z serią - miło było szybko wkroczyć w wir walki, budując postać na wzór bohatera, którym grałem w poprzedniej odsłonie, gdyż dostęp do zaawansowanych technik zdobyłem całkiem szybko. Każdy bohater posiada w sumie 25 umiejętności, ale jednocześnie tylko sześć z nich można używać w walce.

Umiejętności są opisane w sposób jasny i zrozumiały, ponadto aspekty przedmiotów pozwalają zmienić lub wzmocnić ich efekty, umożliwiając tworzenie buildów złożonych i dopasowanych do stylu gry

W przeciwieństwie do poprzednich gier z serii, tym razem zakupy i handel to niemal nieistotna część rozgrywki. Zamiast tego wprowadzono prosty system rzemiosła i ulepszeń przedmiotów, lecz wymaga on częstego wędrowania w poszukiwaniu składników, bo nie kupimy ich za pieniądze. Zasoby, takie jak mana czy energia, są odnawiane automatycznie bądź z pomocą odpowiednich perków - nie ma konieczności zakupu mikstur i przygotowania się na wyprawę. Osobiście nie przypadł mi ten system do gustu.

Zdecydowanie zabrakło mi solidnego samouczka czy kodeksu. Co prawda przy odblokowaniu nowych czynności, jak korzystanie z klejnotów czy nadawanie przedmiotom aspektów, otrzymujemy krótką misję opisującą zabieg, ale brakuje szczegółów a nawet możliwości sprawdzenia ponownie tego, o czym gra już wspominała. Niektóre cechy, jak okaleczenie czy szczęśliwy traf, zostały zdawkowo opisane w panelu umiejętności - są to jednak tylko strzępy informacji i zmuszeni jesteśmy poszukiwać danych na własną rękę lub samodzielnie odkrywać niejasne mechaniki.

Czytaj samouczki - nie wywołasz ponownie okna pomocy

Diablo 4 z pewnością jest smakowitym kąskiem dla wygłodniałych fanów serii, jednak ich apetyt może nie zostać w pełni zaspokojony. Powtarzalność aktywności pobocznych i pochodzące z nich kiepskie nagrody kierują nas głównie ku wątkowi fabularnemu, który początkowo także pozostawia sporo do życzenia. Blizzard nie bez powodu stawia jednak na model gry-usługi, więc możemy spodziewać się więcej zawartości i niespodzianek w przyszłości. Całe szczęście fundamenty do rozwoju są solidne, bo walka jest satysfakcjonująca i efektowna, a rozmiar świata pozwoli długo cieszyć się zabawą. Oby tylko wkrótce pojawiło się tu więcej do roboty.

Ocena: 8/10

Plusy:
+ Zjawiskowa oprawa audiowizualna
+ Bardzo duży świat
+ Tryb fabularny (z zastrzeżeniami do pierwszych rozdziałów)
+ Pełna swoboda rozwoju postaci
+ Zawartość na ponad sto godzin gry
Minusy:
- Brak możliwości grania offline
- Pierwsza połowa kampanii jest dość nudna
- Powtarzalność lochów
- Słabe nagrody za aktywności poboczne
- Braki w objaśnieniach mechanik gry

Diablo 4 - recenzja została przygotowana na podstawie egzemplarza dostarczonego nieodpłatnie przez wydawcę.

Zobacz także