Digimon World: Next Order - Recenzja
Na ratunek cyfrowym krainom.
Spory, otwarty świat pełen różnorodnych zadań i wrogów do pokonania wydaje się z początku bardzo atrakcyjny i angażujący. Po czasie okazuje się jednak, że najsilniejszym atutem Digimon World: Next Order jest po prostu hodowla i ewoluowanie stworków.
Bohater trafia do cyfrowej rzeczywistości niejako przez przypadek, lecz szybko staje się jedynym trenerem, który może powstrzymać tajemnicze anomalie zmieniające z pozoru nieszkodliwe stworki w Machinedramony - potwory wyniszczające digiświat. Gracz wraz z wybraną parą Digimonów wyrusza w podróż, by odbudować Floatię - centrum digikrainy - i powstrzymać pojawianie się złych bestii.
Od początku zwracamy uwagę na nadmiar informacji. Gracz zostaje przytłoczony samouczkami i opisami poszczególnych aktywności. W kontekście dalszej gry wydaje się to dość zabawne, gdyż kluczowy element, czyli rozwijanie kompanów i ewoluowanie ich w coraz to silniejsze stworki, nie jest wyjaśniony dostatecznie. Hodowla Digimonów opiera się głównie na metodzie prób i błędów.
Rozgrywka polega na bieganiu po świecie i wykonywaniu zadań dla stworków, które w zamian wracają do Floatii, odbudowując tym samym fragment miasteczka i przeradzając je w sporą metropolię. Każdy nowy mieszkaniec może otworzyć sklep, bądź zaoferować usługi.
Niestety większość zadań to proste prace posłańca, które szybko nudzą. Musimy odnaleźć konkretny przedmiot i zwrócić go zleceniodawcy - taki model misji współcześnie już nie bawi i wydaje się stratą czasu. Po drodze natrafiamy na przeciwników, a wtedy rzucamy do walki dwóch kompanów.
W trakcie walki za ruchy Digimonów odpowiada sztuczna inteligencja, a my dopiero po naładowaniu się odpowiednich punktów możemy wydawać polecenia ataków specjalnych. Brak kontroli nad dokładnym przebiegiem batalii sprawia, że czasami podopieczni zachowują się absurdalnie, odkrywają się na ataki i walczą nie do końca tak, jak byśmy tego oczekiwali. W efekcie potyczki nie należą do najprzyjemniejszych.
Prawdziwym sednem rozgrywki okazuje się więc nie walka, a opieka nad dwójką Digimonów. Jak w przypadku elektronicznych jajek Tamagotchi, musimy cały czas zaspokajać pragnienia zwierzaków. Głód, wypoczynek, toaleta i dobre samopoczucie to tylko wierzchołek piramidy potrzeb, które rzutują na dalszy rozwój. Droga trenera pokryta jest jednak gęstą mgłą.
Każdy trening, jedzenie czy zaniedbanie czegokolwiek zmienia statystyki stworka i ma wpływ na to, jaką formę przyjmie jego digiwolucja. Nigdy nie wiemy dokładnie, jakie czynności skutkują konkretną ewolucją, dlatego eksperymentujemy z rozwojem kolejnych pupili. Nasi kompani rosną, walczą, starzeją się i umierają. Przywiązywanie się do nich szybko okazuje się bolesne, ale taka jest naturalna kolej rzeczy i jedyna droga postępu.
Każde następne pokolenie staje się silniejsze, co budzi satysfakcję. Trener, bogatszy w doświadczenie wynikające z rozwoju poprzedników, podejmuje kolejną próbę wykreowania najsilniejszej możliwej formy. Te najmocniejsze wymagają na przykład, by dany Digimon rozwijał się w towarzystwie konkretnego innego Digimona. Bez potężnych ewolucji możemy nie podołać starciom z potężnymi oponentami.
Liczba digiewolucji jest spora i poznawanie ich wszystkich zajmuje wiele godzin eksploracji świata. To niewątpliwie najciekawszy element Digimon World, także bardziej interesujący od źle zbalansowanych starć. W konsekwencji Next Order wydaje się rozbudowanym Tamagotchi.
Dostępne mini-gry nie są mocno eksponowane i nie musimy z nich korzystać. To dobrze, gdyż to te aspekty wydają się najmniej dopracowane. Boli też, że świat momentami jest pusty, a brak detali otoczenia przywodzi na myśl rozległe obszary z gier MMO.
Jakość tekstur otoczenia pozostawia wiele do życzenia. Brzydka grafika na PS Vita mogła tak nie razić, ale na telewizorze już potrafi. Łowienie ryb polega na wpatrywaniu się w spławik, dookoła którego dosłownie „przewija się” rozpikselowana bitmapa pełniąca rolę wody. Zgroza.
Angażujący system rozwoju potworków potrafi wciągnąć, ale to trochę za mało. Model walki w Digimin World: Next Order nie jest zbyt dobrze przemyślany, a fabuła nawet przez moment nie wydaje się interesująca.