Dlaczego Black Ops to najlepsze Call of Duty
To były czasy.
Call of Duty: Black Ops skończy w tym roku 8 lat, ale wciąż pozostaje dla mnie ulubioną odsłoną serii. Deweloperzy ze studia Treyarch - po udanym World at War - przygotowali dopracowaną mieszankę trzech trybów gry, które idealnie wpasowały się w moje gusta.
Kampania przedstawiała intrygującą historię rodem z najlepszego filmu szpiegowskiego z lat 80. Ucieczka z gułagu, walki w Wietnamie, motyw komunistycznych uśpionych agentów w Stanach Zjednoczonych - wszystkie wątki sprawnie wykorzystano, by zaskakiwać gracza.
Do dziś pamiętam kilka scen, na czele z walką na rzece przy akompaniamencie „Sympathy for the Devil” zespołu Rolling Stones. Było w tym coś przedziwnego i nietypowego. Prosty zabieg nadał zwykłemu etapowi niezwykłego charakteru.
Przede wszystkim jednak zachwycał multiplayer. Do dziś uważam, że pierwsze Black Ops to najlepszy zestaw uzbrojenia, dodatków do broni i dostępnych gadżetów. Jest różnorodnie, ale jednocześnie nie mamy futurystycznych, wymyślnych elementów ekwipunku, które pojawiły się już w sequelu.
Odblokowywanie nowych rodzajów broni oraz akcesoriów także zostało zaprojektowane rozsądnie, bo wymogi kolejnych poziomów doświadczenia nie były przesadzone. Miłym dodatkiem była możliwość tworzenia emblematów na uzbrojenie.
Mapy były w większości świetnie zaprojektowane i żadna nie sprawiała wrażenie za ciasnej. Twórcy przygotowali też po raz pierwszy zestaw pomysłowych, eksperymentalnych trybów. Kije i Kamienie z rzucaniem toporkami i nożami czy Jeden w Komorze, gdzie walczyliśmy tylko na pistolety z kilkoma sztukami amunicji, były naprawdę czymś wyjątkowym.
Black Ops to także ostatnia odsłona serii na PC z przeglądarką serwerów dedykowanych z prawdziwego zdarzenia. Do dziś utrzymują się i przyciągają graczy fanowskie serwery, niektóre ze specjalnymi zasadami - na przykład polski SBSP Tactical Crouch Only, gdzie regulamin pozwala wyłącznie na poruszanie się w pozycji pochylonej, co wpływa na styl zabawy.
Nie sposób też zapomnieć o rozbudowanym trybie z zombie, w którym Treyarch wyznaczyło kierunek i formę tego rodzaju zabawy we wszystkich kolejnych odsłonach serii. Klimat absurdalnego filmu klasy B okazał się strzałem w dziesiątkę, podobnie jak zaoferowanie sporych map.
To właśnie przez sentyment do pierwszego Black Ops zawsze czekam z największym zainteresowaniem właśnie na kolejne odsłony serii przygotowywane przez Treyarch - i nawet multiplayer w futurystycznym Black Ops 3 przypadł mi do gustu, choć kampania raczej odrzucała.
Intryguje więc tegoroczna część cyklu. Czy Black Ops 4 postawi na przyszłość, czy może powrócimy do niedalekiej przeszłości? Ta druga opcja byłaby idealna. Tak czy inaczej, jestem przekonany, że twórcy mnie nie zawiodą - przynajmniej w aspekcie trybu wieloosobowego.