Dlaczego (na razie) nie rezygnujemy z ocen
Recenzje, czyli 8/10.
Gdy ponad 15 lat temu wystawiałem grze pierwszą ocenę, wszystko było pozornie prostsze i łatwiejsze. Czasy się zmieniły, gry wideo się zmieniają, zmieniają się potrzeby i oczekiwania graczy. Na początku postawmy jednak sprawę jasno: Eurogamer.pl pozostanie przy wystawianiu grom końcowych ocen. Na razie.
Nasz serwis centralny - Eurogamer.net - postanowił zrezygnować z tradycyjnej, 10-stopniowej skali i od tej pory nie będzie wystawiał grom ocen. To odważny i niezwykle interesujący krok. Za decyzją brytyjskiej redakcji stoi wiele ważnych argumentów.
Jednym z istotniejszych wydaje się rola platformy Metacritic w dzisiejszym przemyśle gier wideo i wpływ agregatora ocen na decyzje deweloperów i wydawców, a także inwestorów.
Innym problemem jest ogólnie pojęty stan wysokobudżetowych gier w dniu premiery i trudność w jednoznacznej ocenie niedokończonego produktu; jest też cała gałąź gier stricte sieciowych, których teoretycznie nie da się przypisać do konkretnej oceny, bo projekty te podlegają nieustannym zmianom.
Zniknięcie średniej półki gier od największych wydawców spowodowało również spłaszczenie ocen. Jest niewiele gier wysokobudżetowych, które można uznać jednoznacznie za tytuły przeciętne bądź słabe. To gigantyczne inwestycje, za którymi stoi ogromny sztab ludzi, profesjonalnych i najlepszych twórców, artystów, programistów i testerów - rzadko więc dochodzi do spektakularnych porażek, do klęsk kończących się ocenami w stylu 5/10 czy 4/10. Choć i takie się zdarzają.
Wierzę, że tradycyjny sposób oceniania ma - obok oczywistych wad! - wciąż wiele zalet i pozostaję konserwatystą, jeśli chodzi o 10-stopniową skalę ocen. Eurogamer.pl nie jest serwisem o tak ugruntowanej pozycji, jak pozostałe lokalne edycje. Powstaliśmy nieco ponad dwa lata temu i jeszcze wiele pracy przed nami, by nasze materiały, w tym recenzje, osiągnęły możliwie najwyższy poziom.
Zdecydowaliśmy się więc na okres przejściowy.
Pozostajemy przy tradycyjnym modelu oceniania gier, a jednocześnie wprowadzamy - wzorem naszej brytyjskiej redakcji - „odznaki”, które znajdą się przy wybranych (ale nie wszystkich!) tytułach. Te „odznaki” to: „Arcydzieło”, „Rekomendacja” oraz „Unikaj” - znajdziecie je od tej pory na górze wybranych recenzji.
By była jasność: nie każda gra z oceną 10/10 może otrzymać znak „Arcydzieło”. Podobnie, nie wszystkie tytuły z ocenami 9/10 mogą otrzymać znaczek „Polecamy”. Chcemy, aby każda „odznaka” niosła za sobą wyjątkową wartość, aby uzupełniała ocenę końcową, a także podkreślała przesłanie recenzji. Najważniejszy pozostaje dla nas tekst i to, co i jak chcemy w nim przekazać.
- Jak sama nazwa wskazuje, „Arcydziełem” chcemy określać tylko te gry, które uznamy za szczególnie wybitne i wiekopomne - to projekty, których nigdy nie zapomnimy, które przełamują schematy i wyprzedają epokę pod względem artystycznym, wizualnym lub gameplayowym. Arcydzieło nie musi podobać się wszystkim - to chyba jasne. Ale nawet dla osoby, której nie przypadnie do gustu, będzie oczywiste, że ma do czynienia z grą absolutnie wyjątkową.
- „Rekomendacja” to odznaka, którą spotkacie przy grach polecanych przez naszą redakcję. To projekty lżejszej wagi niż „Arcydzieła”, ale zawsze warto się nimi zainteresować - gry z taką odznaką gwarantują świetną zabawę i dużo pozytywnego relaksu.
- Tylko tytuły o znikomej lub zerowej wartości będziemy oznaczać jako „Unikaj”. Zazwyczaj są to po prostu gry, na które nie warto tracić czasu, a przede wszystkim - pieniędzy.
Wracając do recenzji. Nie zmieniamy podejścia do sposobu pracy nad nimi. Nigdy nie recenzowaliśmy i nie będziemy recenzować gier w siedzibach wydawców. W przypadku tytułów stricte sieciowych, gdzie tryb multiplayer jest na pierwszym planie projektu, będziemy czekać z testami do premiery gry, aby zbadać wszystkie aspekty w naturalnym środowisku graczy.
W przypadku otrzymania gry do testów przed premierą, podejmiemy decyzję o publikacji recenzji, bazując na zawartości gry i jej stanie technicznym. Zamierzamy też publikować więcej wrażeń przed samą recenzją - jeśli zajdzie taka potrzeba.
Osobiście bardzo lubię oceny. Lubię długo zastanawiać się nad końcową cyferką, rzeźbiąc własny tekst, analizując detale gry, przeglądając stertę notatek. Uwielbiam uczucie, kiedy w trakcie pracy nad grą zmienia się moja percepcja i rozumienie projektu, z którym obcuję. Trudno też tak nagle zrezygnować z dreszczyku emocji, który towarzyszy publikacji recenzji z oceną końcową.
Z pewnością wielu z nas lubi przeglądać recenzje dla ocen właśnie. Lubimy dyskutować o ocenach, o tym, jak teksty potrafią nie odzwierciedlać końcowych not, albo jak średnia krytyków gier na Metacritic różni się od odbioru projektu przez samych graczy. Lubimy magiczne i zabawne 8/10.
Inni są świadomi zagrożeń, jakie płyną z dalszej koncentracji wydawców na cyferkach, a każdą próbę umniejszenia roli agregatorów odbierają jako światełko w tunelu.
Poszukujemy więc własnej drogi. Nie wiemy, jak długo potrwa okres przejściowy, ale wprowadzając „odznaki” już teraz, chcemy być gotowi na ewentualną rezygnację z ocen w każdym momencie.