Skip to main content

The Last of Us 2 to najbrutalniejsza gra w historii. I powiem wam dlaczego

Nie chodzi tylko o wnętrzności na ekranie.

Materiały przedpremierowe The Last of Us 2 zwiastowały grę o nadzwyczajnym poziomie brutalności. Finalnie, produkcja Naughty Dog okazała się być od początku do końca utrzymana w takim właśnie tonie. Dzięki wyjątkowemu realizmowi, krzywdę, która dotyka postacie na ekranie, odczuwamy sami w sposób, jaki trudno odnaleźć w innych grach wideo. Śmierć nie jest tu piękna i szlachetna - jest nagła i straszna.

Przez wiele godzin od rozpoczęcia rozgrywki czułem niezwykły dyskomfort w trakcie bezlitosnych egzekucji przeprowadzanych przez Ellie. Trudno było powstrzymać ciarki na plecach, gdy z pochwyconych przez bohaterkę wrogów w jednej chwili uciekało życie. Okrzyki bólu podpalonych mołotowem lub ciężko zranionych wrogów wywoływały skrzywienie ust. „Jedynka” to przy kontynuacji spacer w słonecznym parku.

Do takich widoków trzeba się przyzwyczaić. Będzie jeszcze gorzej

Zadanie jest dodatkowo utrudnione przez fakt, że w The Last of Us 2 nawet zwykli przeciwnicy, których spotykamy na drodze, mają imiona - „wrogowie” z szokiem i bezsilnym żalem przywołują je po śmierci kompanów. Instynkt podpowiada więc, że każda z tych osób ma jakąś przeszłość, przyjaciół i własne życie. Zabity przed chwilą żołnierz może być ojcem, a uduszona kobieta czyjąś siostrą.

Z każdą godziną zaczynamy jednak przyzwyczajać się do okrutnych zabójstw. Przeciwnicy przestają jawić się jako żywe jednostki, a jedynie kolejne przeszkody na drodze do celu. Jestem przekonany, że to celowy zabieg twórców - co zresztą podkreślają komentarze Ellie. Na początku dziewczyna często wulgarnie ocenia własne poczynania, z czasem jednak jest tych komentarzy coraz mniej. Czynności, które początkowo wydają się wręcz nieludzkie, po wielu godzinach stają się rutyną. To zaplanowana symulacja tego, co odczuwa główna bohaterka, kierowana ślepą nienawiścią - współczucie schodzi na drugi plan, liczy się tylko zemsta. Prowadzi to do zaskakujących przemyśleń. To jest właśnie siła najnowszej gry Naughty Dog.

Najważniejsze jest jednak to, że realistyczna brutalność nie jest jedynie turpistycznym zabiegiem, mającym wywołać szok. Twórcy The Last of Us 2 wykorzystują brutalność jako jeden z elementów właściwego opowiedzenia historii: ostatecznie bowiem przekonujemy się, że to właśnie przemoc jest najgorszą z ludzkich cech, że jest równie absurdalna, co pozbawiona sensu. Kto bowiem może rozsądzić, czyja zemsta jest tak naprawdę tą słuszną? Albo jak daleko możemy się posunąć w imię odwetu?

Mina Ellie po pozbawieniu życia kilkunastu wrogów. Wyrzuty sumienia?

Ale w obliczu tak bezpardonowego przedstawienia śmierci i okaleczenia rodzi się oczywiście pytanie: skąd twórcy wiedzą, jak to powinno wyglądać? Odpowiedź, choć nieco oczywista, może być szokująca: z tzw. „materiałów referencyjnych”. Spójrzmy prawdzie w oczy, deweloperzy prawdopodobnie widzieli podobne sceny w rzeczywistości. To trudny temat, do którego należy podchodzić bardzo ostrożnie. Kilka lat temu pisaliśmy o twórcach brutalnych gier, którzy przez zbyt długą ekspozycję na niepokojące treści przeżyli prawdziwą traumę. U jednego z projektantów Mortal Kombat 11 zdiagnozowano nawet zespół stresu pourazowego.

Alexandria Neonakis, jedna z artystek koncepcyjnych współpracujących z Naughty Dog, twierdzi, że studio nie zmuszało nikogo do oglądania brutalnych nagrań czy zdjęć. „Korzystałam z materiałów źródłowych” - tłumaczy. „Ale przy każdym projekcie moi przełożeni naradzali się ze mną. »Czy na pewno nie masz problemu z oglądaniem tego? Czy chcesz, by ktoś inny zrobił to za ciebie? Daj nam znać, jeśli będzie zbyt ciężko«”. Być może nigdy nie dowiemy się, czy podobnie sytuacja wyglądała w przypadku każdego pracownika.

Brutalność The Last of Us 2 nie wynika jednak tylko z aspektów wizualnych. To ciężka, surowa opowieść, momentami nie tylko wzruszająca, ale wręcz dewastująca psychicznie. Gra jest przyjemna i satysfakcjonująca tylko na poziomie gameplayowym, bo historia celowo jest niewygodna. W The Last of Us 2 nie tylko się gra - tej produkcji trzeba stawić czoła. To niezwykle odważne podejście do projektu, udowadniające, że w grach wciąż drzemie wiele potencjału i nieodkrytej energii.

Trudno oczywiście rozwinąć tę myśl bez sięgania po spoilery, dlatego nie zamierzam tego czynić, jednak przed zagraniem w The Last of Us 2 każdy powinien wiedzieć, jak trudna w odbiorze może być ta produkcja. Tu nie chodzi tylko o krew i wnętrzności na ekranie, ale atmosferę głębokiego przygnębienia i czyhającej wszędzie śmierci, która nie zapowiada swojej wizyty.

Dla mnie, jako wielkiego miłośnika pierwszego The Last of Us, z tych kilku powodów kontynuacja jest lepsza i dojrzalsza na niemal każdej płaszczyźnie. Brutalność zaś jest ważnym, wywołującym ogromne wrażenie, ale i pięknym - a przez to niespotykanym - środkiem wyrazu.

Oryginalny tekst opublikowany w lipcu 2020 roku został w całości przeredagowany przez autora.

Zobacz także