Dobrze, że w Hogwarts Legacy nie pojawi się Harry Potter
Czekajcie na list z Hogwartu.
Od czasu zakończenia cyklu filmowych adaptacji, uniwersum Czarodziejskiego Świata przeżywa lepsze i gorsze momenty. Fani dostali wprawdzie kilka różnej jakości produkcji, ale żadna z nich nie powtórzyła sukcesu oryginalnej serii książek.
Dodatkowo nadchodzące Hogwarts Legacy wcale nie wraca do opowieści o młodym czarodzieju. Przeciwnie, jeszcze bardziej oddala się od oryginalnej historii. Co to oznacza dla miłośników Harry’ego Pottera?
Na początek trochę historii. W marcu 2018 roku znana fanom Harry’ego Pottera oficjalna strona franczyzy, Pottermore, zmieniła logo oraz nazwę – oto powstało „Wizarding World”. I nie był to tylko kosmetyczny rebranding – zmiana miała rozpocząć nową erę w magicznym świecie. Już samo zniknięcie nazwiska „Potter” sugerowało, że uniwersum wykroczy poza fabułę książkowej sagi. Albo raczej, było to oficjalne przyznanie się do zmiany kierunku ekspansji, bo pierwszym poważnym sygnałem była już premiera filmu „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć” dwa lata wcześniej.
Również w 2018, poza nowym logo franczyzy, fani magicznego uniwersum mogli natknąć się w Internecie na rzekomy wyciek gameplayu z gry ewidentnie osadzonej w ich ukochanym świecie. Przez kolejne miesiące docierały do nas mniej i bardziej wiarygodne informacje o tajemniczej produkcji, aż we wrześniu 2020 oficjalnie potwierdzono, że w studiu Portkey Games trwają prace nad komputerową grą RPG: Hogwarts Legacy.
Na długim gameplayu nie zobaczyliśmy ani Harry’ego, ani żadnej postaci znanej z sagi. Nic dziwnego, akcja gry ma rozgrywać się 100 lat przed historią z książek, więc nikogo z nich nie było jeszcze na świecie. Ale czy gra bez Pottera i spółki może się udać?
Przyglądając się przychodom „Fantastycznych zwierząt”, można dojść do wniosku, że to pomysł z gruntu skazany na katastrofę, bo fani pokazali już swoimi portfelami, że to właśnie chłopca, który przeżył chcą widzieć na dużych i małych ekranach. Tyle że to nie przez brak młodego czarodzieja seria zalicza kolejne finansowe porażki, ale dlatego, że twórcy usiłowali zrobić filmy dla wszystkich (czyli dla nikogo), łącząc opowieść o uganianiu się za magicznymi stworkami z mroczną, polityczną intrygą. Czy Hogwarts Legacy popełni te same błędy?
Przeciek z 2018 sugerował, że tym razem planiści z Wizarding World postawili na coś odważniejszego i lepiej zdefiniowali grupę odbiorczą. Gameplay skupiał się na walce, a mroczny klimat wcale nie wynikał jedynie ze złej jakości wyciekniętego materiału. Hogwarts Legacy to gra bez Harry’ego Pottera, a więc otwierająca się na osoby, które nie są zaznajomione z postacią niesfornego ucznia Hogwartu, ale też nie uśmiechające się do najmłodszej widowni.
Późniejsze materiały, prezentowane już oficjalnie, również obiecują zabawę dla starszego gracza. Wprawdzie w grze wcielamy się w piętnastoletniego czarodzieja, jednak nie powinno nas to zmylić. Już saga o Harrym Potterze pokazała nam, że uczniowie Hogwartu muszą wykazać się dużo większą dojrzałością, niż ich mugolscy rówieśnicy. Opis fabuły nadchodzącej gry także zdradza, że przyjdzie nam stanąć przed trudnymi wyborami moralnymi i zajrzeć śmierci w oczy.
Wszystko to nastraja mnie, starzejącego się już miłośnika magicznego uniwersum, bardzo pozytywnie, jednak to wcale nie na epickie pojedynki i historię rozłamu w magicznym świecie czekam najmocniej. Oczywiście tło wydarzeń jest ważne, ale to, co prawdopodobnie wbije mnie w fotel na dziesiątki godzin, to szkolna codzienność. I chociaż nie mogę wypowiadać się za cały magiczny fandom, to myślę, że to właśnie ten aspekt rozgrywki połączy nowych i starych fanów, a nawet tych, którzy dotychczas nie dostali listu z Hogwartu.
Możliwość przechadzania się szkolnymi korytarzami, zaglądania do klas lekcyjnych, mijanie innych studentów oraz profesorów – nawet przy kiepskiej grafice i nie zawsze wiernym oddaniu detali, które prezentowały stare gry o Harrym Potterze robione na filmowej licencji, za każdym razem działało na moją wyobraźnię. To właśnie to sprawiało, że czułem się jak jeden z tych nielicznych wybranych, którzy dzięki magicznym zdolnościom otrzymali list ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa.
Nie zdziwiłbym się, gdybym nie był w tym doświadczeniu odosobniony. Możliwe nawet, że twórcy ze studia Portkey Games zrobili research, by zbadać, jaki element magicznego uniwersum połączy wszystkie pokolenia fanów, a przy okazji zanęci też nieobeznanych z historią o Harrym Potterze. I na szczęście (inaczej niż w przypadku „Fantastycznych Zwierząt”) nie zdecydowali się dać „każdemu coś dla niego”, ale znaleźć wspólny mianownik i wokół niego zbudować historię, rozgrywkę i, przede wszystkim, nową społeczność.
Spodziewam się, że jeśli tylko twórcy podołają wyzwaniu, będzie to zdecydowanie gra dla miłośników „Harry’ego Pottera”, nawet mimo braku tytułowego bohatera i jego kompanów. Bo my, miłośnicy magicznego uniwersum, chyba nigdy nie chcieliśmy być Harrym Potterem - chcieliśmy być jak on, ale jednocześnie pozostać sobą. Dostać list z Hogwartu i robić to, co każdy uczeń - chodzić na zajęcia, zwiedzać Zakazany Las i poznawać podobnych nam ludzi.
Pragnęliśmy trafić do któregoś ze szkolnych domów (wszyscy mieliśmy swój wymarzony) i pisać własną historię. I mimo że wciąż nie wiemy o nadchodzącym Dziedzictwie Hogwartu wszystkiego, to możemy być bezpieczni, że w końcu trafi do nas żółta koperta z zielonym atramentem. Oby tym razem na czas.