Skip to main content

Don't Starve - Recenzja

Głodno, chłodno, ponuro, do domu daleko i jeszcze coś dziwnie rechocze w ciemności.

Gdyby reżyser Tim Burton, znany ze specyficznego spojrzenia na świat, zainspirowany Minecraftem postanowił nakręcić survivalowy film grozy w konwencji estetycznej dobranocki o Żwirku i Muchomorku, to Don't Starve mogłoby być właśnie adaptacją tego dzieła. Taki film jednak nigdy nie powstał, a gra kanadyjskiego studia Klei Entertainment - znanego do tej pory z doskonałych Shanków i Mark of the Ninja - jest dziełem osobnym, oryginalnym, a przy tym wybitnie wciągającym.

Wydawać by się mogło, że Don't Starve ze swoim otwartym modelem rozgrywki, naciskiem na sztukę przetrwania, pozyskiwaniem zasobów i tworzeniem coraz to bardziej złożonych narzędzi i struktur, nie odbiega zbytnio od innych gier tego rodzaju, jak choćby Minecraft czy Terraria. Podobieństwo jest jednak dość powierzchowne i zaznacza się głównie w sferze koncepcji gry. Sama rozgrywka, wraz z wielce nastrojową oprawą, szybko sprawiają, że zapominamy o wszelkich skojarzeniach. Nie ma zresztą wiele czasu na rozmyślania - trzeba szybko zorganizować sobie coś na ząb i zgromadzić opał przed zbliżającą się pierwszą nocą. Bo nocą, gdy złowrogie cienie i widma wypełzają ze swych kryjówek, bez ogniska nie przetrwasz nawet minuty.

Szybko przekonałem się, że nie jest to gra dla mięczaków. Tak jak prawdziwa dzika głusza zdala od cywilizacji, kraina, do której trafiamy, również nie zna litości i nie wybacza najmniejszego błędu. Moja pierwsza rozgrywka trwała nie więcej niż minutę. Zamiast wziąć się za rąbanie drew na opał, wpadłem na pomysł zamachnięcia się prowizoryczną siekierką na uwijającą się w pobliżu przerośniętą pszczołę. Chwilę później w zdumieniu patrzyłem na ekran oznajmiający, że moja postać zginęła. Nauczyłem się w ten sposób, że zadzierając z jedną pszczołą, narażam się na gniew całego roju! Była to pierwsza z dziesiątek śmierci, jakie stały się udziałem bohaterów w czasie kilkudniowej, intensywnej młócki w Don't Starve.

Don't Starve to nie gra dla mięczaków

To jedna z tych gier, gdzie trup ściele się gęsto, w odróżnieniu od głównego nurtu, tu chodzi głównie o naszego trupa. Przeciwników - zwłaszcza tych bardziej prominentnych - zdecydowanie utłuc jest niełatwo. Tymczasem tłuc trzeba, w samej choćby samoobronie, bo od czyhających na nasze życie stworów ponure knieje, stepy, bagniska i pustynie aż się roją.

Konieczność walki nie stanowi tu jedynego wyzwania. Jak sugeruje już sam tytuł, w dowolnym tłumaczeniu oznaczający tyle co “Nie zemrzyj waść z głodu”, poważnym problemem, jaki stawia przed nami gra, jest zapewnienie sobie warunków do przetrwania.

Nie umrzyj z głodu! Łatwo powiedzieć. To co niby mam jeść, korę?

Aż tak źle nie jest. Wystarczy trochę się rozejrzeć, by znaleźć jadalne jagody, dziką marchew, jakieś grzyby (ale z tym ostrożnie!). Czasem uda się nam nawet upolować dziwacznego, rogatego królika lub łasego na jagody indora. W miarę postępów w grze zyskamy też możliwość uprawy roślin, łowienia ryb, czy polowania na grubszą zwierzynę. Na standardowym poziomie trudności kwestia wyżywienia nie przestaje jednak spędzać nam snu z powiek ani na chwilę - tym bardziej że z dnia na dzień wiatr wieje coraz bardziej kąśliwy, niosąc ze sobą zapowiedź srogiej zimy. Bez zapasów - ani rusz. Widmo głodowej śmierci pośród lodowej pustki.

Ale to później. O wiele wcześniej, bo już po kilku minutach gry, staniemy w obliczu innego śmiertelnego żywiołu, który będzie prześladować nas regularnie - ciemności. Gdy zapada noc, ekran staje się czarny, a naszą postać atakują niewidoczne monstra. Gdy zapada zmierzch, musimy więc mieć w pogotowiu pochodnię, ognisko czy jakiekolwiek inne, godne zaufania źródło światła, przy którym będzie można skulić się i przeczekać do świtu.

„Pozostawanie w ciemności naraża na szwank nie tylko zdrowie. Cierpi również psychika postaci.”

Pozostawanie w ciemności naraża na szwank nie tylko zdrowie. Cierpi również psychika postaci. W odludnych ostępach pełnych dziwnych stworów i przedmiotów nie potrzeba zresztą ciemności, by postradać zmysły. Sam głód może uczynić w tej materii solidne spustoszenie. Już nawet niewielki uszczerbek na umyśle może spowodować, że kątem oka zaczniemy dostrzegać dziwne falowanie krajobrazu i migające tu i ówdzie widma. Spadający wskaźnik poczytalności sygnalizuje, że wkrótce dopadnie nas szaleństwo - cienie ożyją, halucynacje staną się materialne i z radosnym wyciem skoczą nam do gardła. To trzeci - obok odniesionych w walce obrażeń i braku pożywienia - najczęstszy powód śmierci w Don't Starve.

Jedną z najbardziej trafnych decyzji autorów jest brak mechaniki, kierującej rozwojem naszego bohatera. Nie sposób tu „przyekspić”, dopakować postaci i przejść szturmem przez trudny fragment gry. Owszem, gra skrupulatnie zlicza zdobyte w trakcie rozgrywki punkty doświadczenia, jednak nie przekładają się one na zwiększenie siły, zdrowia czy zręczności. Zamiast tego, co jakiś czas uzyskujemy dostęp do nowej postaci - jest ich obecnie osiem - w którą możemy się wcielić rozpoczynając grę od nowa. I to jedyna wymierna korzyść z punktów doświadczenia.

Grę wyróżnia spójna, stylowa oprawa i specyficzny humor

Bo tak naprawdę, to nie nasz awatar uczy się sztuki przetrwania - to my sami. Z każdą kolejną rozgrywką popełniamy śmiertelne błędy, których staramy się później uniknąć, odnajdujemy nowe miejsca i przedmioty, montujemy przydatne wynalazki i układamy podświadomie w głowie listę priorytetów. Wybór konkretnej, odblokowanej postaci daje nam możliwość gry zgodnej z własnym stylem - na tym jednak kończy się przewaga, jaką można uzyskać “wbijając” kolejne poziomy. Bardzo fajne rozwiązanie, dzięki któremu Don't Starve pozostaje wyzwaniem jak długo byśmy w nią nie grali.

Gdy opanujemy trudną sztukę nie umierania co chwila z głodu, nagle okaże się, że na dobre zaczyna się nasza przygoda. Dopiero teraz będziemy mogli wyprawiać się na dalsze ekspedycje, rzucać wyzwanie monstrom potężniejszym niż pająk czy żaba, gromadzić egzotyczne zasoby i artefakty konieczne do budowy bardziej złożonych wynalazków, czy też konstruować zmyślną ufortyfikowaną bazę, która ułatwi nam przetrwanie.

Zawsze, gdy wydawać by się mogło, że poznaliśmy już wszystkie sekrety gry, twórcy zaskakują czymś nowym! Co więcej, tak jak w otwartej wersji alpha i beta, tak i teraz - po oficjalnej premierze - obiecują comiesięczne aktualizacje dodające do gry nową treść. Ale nie - nie oznacza to, że w Don't Starve można grać w nieskończoność bez szans na wygraną. Wcześniej czy później zdołamy pewnie przedostać się do osobnej sekcji gry, w której fabuła zagęszcza się i doprowadza do konkluzji. Szybko to jednak z pewnością nie nastąpi.

„Gra nie jest jeszcze na tyle zróżnicowana, by zapewnić niepowtarzalne wrażenia przy każdej sesji.”

Z czasem nasz skromny obóz nabierze kolorów

A zatem - gra doskonała? Prawie. Nie wszystko udało się w warstwie balansu rozgrywki. Nie wszystkie przedmioty działają tak, jak można by się było tego spodziewać. Często wysiłek włożony w stworzenie jakiegoś narzędzia czy struktury jest niewspółmiernie wysoki w stosunku do płynących zeń korzyści. W nieunikniony sposób Don't Starve potrafi też do siebie zniechęcić kolejną śmiercią, przez którą tracimy dorobek kilku godzin i wszystko musimy zaczynać od początku.

Gra nie jest jeszcze na tyle zróżnicowana, by zapewnić niepowtarzalne wrażenia przy każdej sesji. Wykonywanie tych samych czynności w podobnej scenerii, w tej samej mniej więcej kolejności po raz któryś z rzędu, może znudzić. Miejmy nadzieję, że przyszłe aktualizacje poprawią ten stan. Jednak nawet teraz Don't Starve oferuje świetną rozgrywkę, która ciągnie jak magnes przed monitor.

Dzięki spójnej i stylowej oprawie, specyficznemu humorowi, wyjątkowemu nastrojowi i wysokiemu poziomowi dopracowania, Don't Starve znajdzie szerokie grono odbiorców. To gra, która wciąga i fascynuje nie zalecając się jednocześnie do gracza i traktując go poważnie, jak godnego przeciwnika. Oby takich tytułów trafiało w nasze spragnione wyzwań ręce jak najwięcej.

8 / 10

Zobacz także