Drugie imię tej gry to destrukcja. Teardown było mi potrzebne
W sam raz na długie zimowe wieczory.
OPINIA | Kończący się właśnie 2023 rok zaoferował nam taki wysyp dużych i znakomitych gier, jakiego branża nie widziała już dawno. Wiele z nich to naprawdę ciężkie i poważne tytuły, które może i dają sporo satysfakcji, ale ostatecznie potrafią solidnie wymęczyć. Po roku spędzonym przy Resident Evil 4, Dead Space, Alan Wake 2 czy Armored Core 6 potrzebowałem czegoś innego, jakiejś odskoczni... I wtedy Teardown wylądowało na konsolach.
Teardown to prawdziwy miszmasz pomysłów. Z jednej strony widzimy tu inspirację popularnymi zwłaszcza wśród młodszych odbiorców Minecraftem oraz Robloxem (oprawa graficzna, mody), z drugiej sporo tu błyskotliwego humoru oraz elementów, których nie powstydziłoby się GTA (misje „napadowe”). To zaskakująco dobre połączenie, które sprawia, że przy grze świetnie bawić się będą zarówno dzieciaki, jak i ich rodzice, starsze rodzeństwo, a może i dziadkowie. Teardown oferuje coś dla praktycznie każdego, kto szuka przede wszystkim relaksu i dobrej rozrywki.
Gra oferuje dwa podstawowe tryby - fabularną kampanię oraz swobodny Sandbox. W pierwszym wcielamy się w bezimiennego właściciela firmy rozbiórkowej Teardown Services, która boryka się z problemami finansowymi wynikającymi z małej liczby klientów. Nieciekawa sytuacja i brak pieniędzy na opłacenie rachunków za gaz popychają naszą postać do podejmowania się wątpliwych moralnie zleceń.
Historię poznajemy głównie za pośrednictwem pełnych humoru maili oraz wiadomości emitowanych w telewizji, w których zazwyczaj poznajemy skutki naszych działań związanych z poprzednimi zleceniami. Naprawdę polecam czytać korespondencję od mamy i kontrahentów, a także zapoznawać się z lokalnym serwisem informacyjnym, ponieważ praktycznie każdy email czy komunikat potrafi wywołać uśmiech na twarzy. Na szczęście gra posiada polską lokalizację (napisy).
Zlecenia, jakie przyjdzie nam realizować możemy podzielić na dwie główne kategorie - wyburzanie oraz włamania. W przypadku rozbiórki najczęściej wystarczy zrównać jakiś budynek z ziemią, choć często musimy zrobić to w określonym czasie i ewakuować się z miejsca pracy przed przybyciem ochrony lub straży pożarnej. Wbrew pozorom to nie takie proste, ponieważ początkowo dysponujemy ograniczonym zestawem narzędzi i często musimy się nieźle nagłówkować, by podołać wyzwaniu.
Jeszcze ciekawiej wypadają napady, w trakcie których musimy na przykład wykraść z jakiejś placówki sejfy czy komputery, na co również nie mamy wiele czasu. W tym przypadku kluczowe jest planowanie i odpowiednie przygotowanie się do akcji, a następnie perfekcyjne wykonanie każdego kroku. Ustalamy więc optymalną trasę, przygotowujemy sobie skróty, wyburzając ściany budynków i ogrodzeń czy budując proste kładki, oraz podstawiamy pojazdy. Od razu podpowiem, że bardzo pomocna jest farba w sprayu, dzięki której namalujemy na każdej powierzchni linie czy strzałki prowadzące nas do kolejnych celów.
Jednocześnie gra nie jest frustrująca, ponieważ w każdej chwili możemy dokonać szybkiego zapisu, a ponadto w ustawieniach dostosujemy takie aspekty, jak czas trwania alarmów czy pojemność amunicji/paliwa naszych narzędzi. Możemy także skorzystać z modów oferujących dodatkowy sprzęt, jak przecinający wszystko laser czy potężna dmuchawa, a na dokładkę żadne z wybranych ułatwień nie wpływa na zdobywane przez nas osiągnięcia. Grę bez problemu możemy sobie ułatwić, ale i utrudnić - jeśli tylko mamy taką ochotę.
Centralnym punktem rozgrywki jest destrukcja otoczenia - praktycznie każdy obiekt da się rozbić młotem, przeciąć palnikiem, wysadzić nitrogliceryną, zburzyć buldożerem czy rozjechać ciężarówką. Dobór odpowiednich narzędzi jest tu kluczowy, ponieważ elementów wykonanych z metalu nie zniszczymy młotem, a bieganie z palnikiem po drewnianych chatkach kończy się zazwyczaj pożarem - ogień rozprzestrzenia się w zgodny z logiką sposób i wywołuje alarmy utrudniające wykonanie niektórych misji. Na wyposażeniu mamy na szczęście gaśnicę, którą możemy ugasić płomienie.
Destrukcja oparta jest na wokselach, czyli (w wielkim uproszczeniu) „trójwymiarowych pikselach” w postaci małych kulek czy kostek sprawiających, że obiekty na ekranie zyskują objętość, którą możemy „uszczuplać” oraz właściwości fizyczne. Budynki sypią się w gruzy, a ich walące się fragmenty wchodzą ze sobą w kolizje i wywołują reakcje łańcuchowe. Niestety, nie zawsze wszystko działa tak, jak byśmy się spodziewali i zdarza się, że całe piętro ogromnego domu trzyma się na dosłownie jednym kawałku deski czy pionie komina, jednak w większości przypadków fizyka robi wrażenie, a rozwałka daje ogromną satysfakcję.
Jeśli chcemy od razu sprawdzić możliwości silnika fizycznego, to najlepszym do tego trybem jest Sandbox, czyli „piaskownica”. Tu nie mamy z góry wytyczonych celów - trafiamy po prostu do wybranej lokacji i możemy od razu zabrać się za niszczenie otoczenia. W opcjach możemy odblokować wszystkie narzędzia i mapy, a nawet włączyć nieograniczoną amunicję/paliwo, dzięki czemu minutę po pierwszym uruchomieniu gry możemy już podkładać zbiorniki z nitrogliceryną, by w reakcji łańcuchowej zrównać z ziemią całą wioskę.
Grafika może i jest kanciasta, ale i tak prezentuje się bardzo ładnie. Oświetlenie, woda, efekty ognia i dymu - to wszystko wygląda realistycznie i nadaje Teardown unikalnego charakteru, a w wielu miejscach wygląda to nawet lepiej niż Minecraft z ray tracingiem. Zbudowane z bloczków przedmioty zaprojektowano w taki sposób, że łatwo je rozpoznać i odróżnić od siebie, co warto docenić, ponieważ nie jest to łatwa sztuka. W połączeniu z imponującą destrukcją otoczenia, grafika wypada naprawdę dobrze i trudno się tu do czegokolwiek przyczepić.
Gra oferuje na PS5 i Xbox Series X dwa tryby graficzne - wydajność i jakość (na Xbox Series S dostępny jest tylko tryb wydajności). Oba wyglądają i działają w 60 klatkach na sekundę, a różnice sprowadzają się głównie do rozdzielczości. W obu trybach zdarzają się też spadki płynności przy dużej zadymie. Sterowanie jest bardzo responsywne i przywodzi na myśl wydaną niedawno konsolową wersję Quake 2. Początkowo w ustawieniach brakowało opcji odwrócenia pionowej osi kamery, ale najnowsza aktualizacja rozwiązała ten nietypowy problem.
Mimo paru wad Teardown oferuje zaskakująco wciągającą i zabawną kampanię fabularną, satysfakcjonujące wyzwania związane z planowaniem napadów krok po kroku (chciałbym zobaczyć coś podobnego w GTA 6) i nieprzebrane wręcz ilości frajdy płynące z obracania otoczenia w perzynę. Rozgrywkę można łatwo rozbudować o nowe tryby, narzędzia czy mapy za pomocą darmowych modów i płatnych dodatków, a twórcy obiecują stale rozwijać produkcję. Do pełni szczęścia brakuje tylko trybu multiplayer, ale i bez tego znajdziecie tu mnóstwo zabawy. To idealna gra, by odstresować się po „poważniejszych” tytułach, a i świetnie nada się mikołajkowy prezent dla gracza w praktycznie każdym wieku.