Drużyny e-sportowe zakładają „związek zawodowy” - raport
Ujawniono listę „postulatów”.
Od jakiegoś czasu w sieci pojawiły się doniesienia, że rosnąca popularność e-sportu oraz związany z tym wzrost liczby turniejów stają się sporym obciążeniem dla zawodników i drużyn, co może skłonić je do założenia „związku zawodowego”, umożliwiającego skuteczne wywieranie nacisków na organizatorów.
Teraz serwis E-Frag donosi, że grupa taka wystosowała właśnie pierwszy oficjalny email do największych firm zajmujących się e-sportem. W wiadomości zawarto szereg żądań.
Komunikat podpisali przedstawiciele najsłynniejszych na świecie zespołów z Europy i Stanów Zjednoczonych: Natus Vincere, Team Liquid, CLG, Cloud9, Virtus.pro, Team SoloMid, Fnatic, Ninjas in Pyjamas, Titan oraz EnVyUs.
Email zawiera kilka bazowych założeń, do których powinni dostosować się wszyscy organizatorzy turniejów. Wśród adresatów znaleźć można największe organizacje i imprezy: ESL, DreamHack, ESEA, ESWC, MLG czy CEVO. Autorem listu jest Aleksander „ZeroGravity” Kokchanowski z Na'Vi. To prawdopodobnie właśnie on jest inicjatorem pomysłu na „związek zawodowy”.
Zespoły zrzeszone w ugrupowaniu odmawiają udziału w turniejach odbywających się tylko w sieci, z wyjątkiem tych w Stanach Zjednoczonych. Dłuższe imprezy muszą w USA muszą oferować co najmniej 30 tysięcy dolarów w puli nagród.
Poprzeczkę dla imprez poza USA (lub w USA, ale z udziałem drużyn spoza tego kraju), zawieszono znacznie wyżej: co najmniej 75 tysięcy w puli nagród w przypadku Counter-Strike: Global Offensive lub 100 tysięcy dla Doty 2. W przeciwnym przypadku zespoły zrzeszone w związku zrezygnują z udziału.
Inne żądania to bezwarunkowe dofinansowanie kosztów podróży, płatne z góry lub nie później niż siedem dni po zakończeniu turnieju - przeloty i hotel dla sześciu osób. Kwoty różnią się tu w zależności od regionu.
W emailu znaleźć można także szczegółowe informacje na temat pokojów hotelowych i łazienek, maksymalnej liczby rozgrywanych jednego dnia map czy jakości siedzeń.
Richard Lewis z E-Frag dodaje, że najwięksi organizatorzy nie będą mieli z pewnością problemów ze spełnieniem takich żądań, ale w trudnej sytuacji stawiane są mniejsze firmy, które mogą stracić sponsorów przez brak największych drużyn. Z drugiej strony, jest to krok w stronę profesjonalizacji e-sportu, razem z testami antydopingowymi wprowadzonymi niedawno przez ESL.