Recenzja DualSense Edge. Sony celuje w wymagających graczy
Kontroler PS5 z jeszcze większą liczbą funkcji.
Sony podjęło rękawicę rzuconą przez Microsoft w formie pada Elite Series 2 i stworzyło produkt oparty na podobnej filozofii, jednak pod kilkoma względami odmienny od swojego konkurenta. W kwestii ogólnego projektu akcesorium, mamy tutaj do czynienia z bryłą niemal identyczną, jak w standardowym kontrolerze PS5. Szybko dostrzegamy jednak pewne wyraźne różnice. Touchpad jest teraz czarny i pokryty teksturą z miniaturowymi logami PS. Podobne rozwiązanie zastosowano na padzie od PS4 i moim zdaniem to dobra decyzja, pozwalająca wykonywać nieco precyzyjniejsze gesty na panelu dotykowym.
Również rączki kontrolera pokryto teksturowaną gumą dla pewniejszego chwytu. Nie jestem natomiast fanem tego, że elementy wykończenia z matowego plastiku zastąpiono błyszczącym odpowiednikiem - ryzykujemy wówczas, że wszelkie rysy staną się bardzo widoczne. Nowy wariant jest także nieco cięższy od standardowego odpowiednika.
Największe zmiany kryją się na froncie i spodzie urządzenia. Znajdziemy tam szereg dodatkowych przycisków, które odróżniają Edge od jego starszego brata. Wśród nowych klawiszy mamy między innymi dwie programowalne łopatki (w dwóch kształtach) oraz mechaniczne przełączniki do regulacji głębokości wciśnięcia spustów.
Na froncie, pod analogami, umieszczono natomiast dwa klawisze funkcyjne, pozwalające w połączeniu ze standardowymi przyciskami wywoływać skróty klawiszowe. Oczywiście, podobnie jak w przypadku kontrolera Microsoftu, użycie nowych funkcji zależeć będzie głównie od ogrywanych tytułów i naszych osobistych preferencji - wszystko jest w pełni konfigurowalne.
Przykładowo podczas swoich testów zasiadłem do Call of Duty Modern Warfare 2 oraz Gran Turismo 7. W strzelance Activision ustawiłem płytszy skok spustów - aby szybciej oddawać strzały - a do łopatek przemapowałem klawisze odpowiedzialne za przeładowanie broni i kucnięcie. W ten sposób mogłem wykonywać dwie najczęstsze akcje bez odrywania palców od gałek analogowych.
W Gran Turismo natomiast z powrotem przełączyłem triggery na maksymalną głębokość, aby lepiej kontrolować gaz i hamulec, podczas gdy łopatki wygodnie służyły mi do zmiany biegów. Oczywiście w potencjalnych konfiguracjach ogranicza nas jedynie wyobraźnia. Wszystkich zmian, również tych bardziej szczegółowych, jak dostosowanie martwej strefy spustów i profilu wychylenia gałki analogowej, dokonamy w wygodnym menu, aktywowanym przytrzymaniem przycisku funkcyjnego.
Jest to rozwiązanie nieco lepiej przemyślane niż w produkcie Microsoftu. Tam konfigurowaliśmy kontroler w osobnej aplikacji, podczas gdy Sony postanowiło zintegrować menu z systemem operacyjnym konsoli, dzięki czemu zawsze mamy do niego dostęp. W tym samym menu możemy utworzyć wiele profili użytkownika i przypisać skróty klawiszowe do szybkiego ich przełączania. Dodatkowo mamy możliwość przeniesienia czterech zestawów ustawień do pamięci kontrolera i uzyskania do nich dostępu na dowolnej konsoli PlayStation 5.
Nie jesteśmy tu ograniczeni jedynie przez przypisanie profilu do danej gry. Możemy stworzyć osobny profil do różnych zestawów uzbrojenia w strzelance, np. „Snajper”, „Strzelba” i „Szybki”, w każdym wypadku ustawiając inną czułość spustów czy analoga. Ponownie - wszystko konfigurujemy według potrzeb i ogranicza nas tu jedynie wyobraźnia.
Oprócz samego kontrolera, w zestawie otrzymujemy także utwardzone etui ochronne oraz pakiet akcesoriów. Znajdziemy tu łopatki w dwóch kształtach, kabel USB-C w grubym oplocie, specjalny klips zapobiegający przypadkowemu odpięciu się kabla oraz zestaw nakładek na analogi w różnych kształtach i rozmiarach.
Zatrzymajmy się na chwilę przy analogach. Największy - według mnie i podtrzymuję to zdanie po dalszych testach - „game changer” pada DualSense w stosunku do produktu konkurencji, to możliwość łatwej wymiany całego mechanizmu gałki analogowej. Jest to niewątpliwe jeden z najbardziej narażonych na uszkodzenia mechaniczne elementów pada (sam wielokrotnie wymieniałem kontrolery ze względu na „luźne” analogi) i zdecydowanie popieram taką opcję wydłużania żywotności produktu. Cały proces można przeprowadzić w kilka chwil i bez użycia narzędzi.
W przeciwieństwie do konstrukcji konkurencji nie dostajemy w zestawie stacji dokującej z ładowarką - chociaż możemy otworzyć klapkę z tyłu etui i wprowadzić tamtędy kabel - ale za to kontroler kompatybilny jest z istniejącymi stacjami ładowania padów PS5. Kolejną różnicą jest projekt łopatek. O ile w przypadku produktu Microsoftu mamy dostęp do aż czterech dodatkowych klawiszy, to DualSesne Edge oferuje tylko parę, jednak w różnych kształtach - do wyboru są dłuższe łopatki i bardziej tradycyjne przyciski.
Nowego członka rodziny padów Sony wykonano - jak można by oczekiwać - z najwyższej jakości komponentów. Nakładki analogów mocowane są na niewielkie zatrzaski, ale nie sprawiają one wrażenia podatnych na uszkodzenie. Łopatki natomiast trzymane są w miejscu dzięki magnesom, zatem nie ma ryzyka przypadkowego ich wyłamania.
Kontroler leży w dłoniach dokładnie tak samo, jak podstawowy DualSense. Posiada te same wymiary i prawdopodobnie wszyscy użytkownicy PS5 mają już wyrobione zdanie na temat tej konstrukcji. To po prostu bardzo wygodny i porządnie wykonany sprzęt, który już w podstawowym wydaniu naszpikowany był technologicznymi smaczkami, a teraz oferuje jeszcze więcej możliwości.
W trakcie dalszych testów pad sprawdzał się znakomicie. Nie jest to zaskoczenie, skoro mamy do czynienia ze znakomicie zaprojektowanym „upgrade'em” podstawowej wersji kontrolera. Praktycznie w każdej z gier można było odczuć róznicę na korzyść nowego akcesorium - czasami znaczącą, a kiedy indziej zaledwie subtelną.
DualSense Edge to zaawansowany technologicznie kontroler, który przeznaczony jest dla najbardziej wymagających graczy i miłośników PlayStation. Cena pada jest stosunkowo wysoka, bo sięga 1199 złotych i tym samym droższa od konkurencyjnej propozycji „zielonych”. W zamian otrzymujemy gadżet z najwyższej półki. Edge wykonany jest niezwykle starannie i posiada szereg świetnych możliwości personalizacji, a także wymienne analogi. Warto - o ile niestraszna nam cena. Premiera już 26 stycznia 2023 roku.
[Pierwotna opinia została opublikowana 20 grudnia 2023 r. Ponieważ finalne wrażenia nie uległy zmianie, dokonaliśmy aktualizacji tekstu o kluczowe wnioski.]