Dune Spice Wars jest świetne! Gratka dla fanów Diuny i Cywilizacji
Uzależnia jak melanż.
Na kolejną grową odsłonę Diuny przyszło nam czekać ponad dwie dekady. Dune: Spice Wars kilka dni temu zostało udostępnione w ramach wczesnego dostępu. Czy to pozycja dla fanów legendarnych już gier RTS od Westwood Studios? Tak... i nie. Z pewnością jednak zapewnia sporo frajdy.
Na początku warto wspomnieć o jednym - choć rozgrywka odbywa się w czasie rzeczywistym (z dostępną aktywną pauzą), nie jest to klasyczny RTS, a produkcja z gatunku 4X. Przypomina więc na przykład serię Civilization. Pozyskujemy surowce, rekrutujemy wojska i przerzucamy je w różne miejsca na mapie, jednak tutaj podobieństwa do starszych gier z tego uniwersum się kończą.
Przez większość rozgrywki kontrolujemy wspomnianą produkcję zasobów w bazie i przejmowanych kolejno wioskach, tworząc skomplikowane sieci zależności pomiędzy nimi. Jeśli nie zadbamy o siłę roboczą, nie będziemy w stanie wznosić konstrukcji i utrzymywać wojska - brak wody z kolei może w krótkim czasie doprowadzić do poważnych konsekwencji, w tym także i buntu.
Każdą rozgrywkę rozpoczynamy ze stolicą i jednym zwiadowcą, ornitopterem, za pomocą którego odkrywamy sąsiadujące tereny. Tam z kolei natrafiamy na uszkodzony sprzęt, ruiny, pola przyprawy czy neutralne wioski. Z większością z tych obiektów możemy wejść w interakcję, by zdobyć dodatkowe surowce czy darmowych zwiadowców, wioski z kolei musimy przejąć. Prowadzimy oczywiście także badania, które odblokowują nowe budynki i jednostki, a także rozmaite premie.
Brzmi to co prawda niewinne i klasycznie dla gier z gatunku 4X, lecz jest jeden problem - gra kiepsko tłumaczy zasady i nie podpowiada, na czym skupić się na początku, a tempo jest mimo wszystko duże. Przez to bardzo szybko możemy doprowadzić do przestoju w imperium - gdy nie jesteśmy w stanie nic produkować - czy zgrzytu z imperatorem, gdy nie mamy dość melanżu, by opłacić nakładany przez niego podatek.
Ze wspominanym wydobyciem przyprawy związany jest także handel - za sprawą prostego suwaka możemy dostosować ile surowca sprzedamy, by zyskać Solari, walutę do dalszego rozwoju, a ile zmagazynujemy na potrzebę opłaty podatku. Surowców jest zresztą więcej - pleton, siła robocza czy woda. Brak któregokolwiek odczujemy bardzo dotkliwie, stąd też potrzebne jest odpowiednie planowanie kolejnych podbojów.
Tak, podbojów, gdyż początkowe tereny musimy rozszerzać zajmując neutralne wioski. Tam wznosimy konstrukcje produkujące surowce czy wzmacniające okoliczne jednostki i budynki, by następnie zajmować dalsze terytoria i prędzej czy później walczyć z innymi frakcjami. Walka odbywa się w czasie rzeczywistym. Co więcej, oddziały posiadają swoje zaopatrzenie - to wyczerpuje się, gdy przemieszczamy je po wrogich i neutralnych ziemiach, a po opróżnieniu bardzo szybko doprowadza do śmierci jednostki.
Do tego wszystkiego dołącza także czerw, który regularnie pojawia się na polu walki. Kilka sekund nieuwagi może doprowadzić do utraty całej armii - bądź pożarcia żniwiarki pracującej przy zbieraniu przyprawy. To samo tyczy się burz piaskowych, które potrafią pojawić się nieoczekiwanie i wyczyścić wszystkie jednostki walczące w danym miejscu.
Nie ma co ukrywać - gra nie jest łatwa, nawet na niskim poziomie trudności. Przy kolejnych podejściach uczymy się jednak optymalizować rozbudowę, przez co wszystko idzie znacznie sprawniej. W trakcie zabawy dochodzą oczywiście kolejne mechaniki - szpiegostwo i związane z nim akcje, dzięki którym możemy osłabić wroga lub odkryć teren, a także głosowanie w Kolegium Landsraadu.
W Kolegium co kilkadziesiąt dni odbywa się wydarzenie, w którym wszystkie frakcje mogą oddać głosy na trzy różnorakie efekty. Mogą to być premie - jak zwiększenie produkcji czy siły wojsk - albo nakładane na innych kary. Co więcej, niektóre efekty działają na wszystkich, inne tylko na jedną frakcję. Za sprawą swoich głosów możemy więc osłabiać lub wzmacniać konkretne rody, a także negować kary nałożone na nas.
Jak przystało na wczesny dostęp, nie obyło się tutaj bez problemów. Cieszy obecność polskiej wersji językowej (napisy), jednak trafiają się całe zdania, które nie zostały przetłumaczone. Przy całym skomplikowaniu produkcji bolą też problemy z automatyzacją. Przykładowo, gra pozwala na automatyczną ewakuację żniwiarki, gdy pojawi się czerw - ale musimy ręcznie wysłać ją na pole.
Po spędzeniu z grą kilkunastu godzin - podczas których sprawdziłem wszystkie cztery frakcje - wciąż trudno mi oderwać się od zabawy. Proceduralnie generowane mapy sprawiają, że nawet niewielka ilość budynków czy jednostek nie przeszkadzają, gdyż każdy mecz wygląda inaczej. Jeśli podobała się wam wcześniejsza produkcja Shiro Games - Northgard - i jesteście fanami uniwersum Diuny, warto dać tej strategii szansę.