Skip to main content

Dying Light: The Following - Recenzja

Wycieczka za miasto.

Techland przypomina jak powinien wyglądać dodatek z prawdziwego zdarzenia. The Following to pozycja obowiązkowa dla fanów Dying Light.

Parkour i eksterminacja zombie to niezła, wciągająca zabawa. The Following nie stawia jednak w centrum biegania po dachach, a otwarte przestrzenie i jazdę autem. Te elementy sprawiają, że otrzymujemy coś innego niż podstawowe Dying Light - a momentami nawet coś lepszego.

Trafiamy na wieś. Tereny poza Harran to rozległe pola i łąki, wypełnione zainfekowanymi, a także czekającymi na graczy zadaniami i wyzwaniami. Dostępny obszar jest większy niż znane już nam miasto, co jest zrozumiałe, gdyż bohater może korzystać z pojazdu.

Fabularne uzasadnienie wycieczki Crane'a na łono natury jest porządnie nakreślone. Zaczyna brakować lekarstwa, a pogłoski każą przypuszczać, że mieszkańcy wiosek znają sposób na uzyskanie odporności na wirusa.

Opowieść rozkręca się w miarę jak zdobywamy zaufanie wyznawców tajemniczej Matki. Wykonując różne misje zbliżamy się do społeczności, zyskujemy uznanie - w ten sposób odblokowujemy kolejne zadania fabularne. Nigdy nie odcinamy się więc zupełnie od głównego wątku, co zdarzało się w „podstawce” dosyć często.

Historia jest lepsza niż w Dying Light. Na początku intryguje, później wydaje nam się, że łatwo przewidzieć dalszy ciąg - i tak faktycznie jest, ale tylko częściowo. Trudno powiedzieć coś więcej nie ujawniając szczegółów, dlatego warto tylko wspomnieć, że zakończenie jest zaskakujące. Finał to zdecydowanie najlepsza część opowieści. Niestety, gra nie oferuje możliwości zapisu w dowolnym momencie, przez co nie można w wygodny sposób dokonać innego wyboru w ostatniej scenie.

Zobacz na YouTube

Szkoda tylko, że dubbing w polskiej wersji jest nierówny. Niektórzy brzmią nieźle, ale zdarzają się dialogi, w których wyraźnie słychać kwestie czytane z kartki - sztywno, jakby od niechcenia.

The Following nie rezygnuje z parkouru. Miłośnicy przeskakiwania przez przeszkody i sprintu po budynkach znajdą na dużym obszarze małe skupiska budynków - farmy, bazy bandytów - oraz jedno miasteczko, do którego nie wjedziemy.

Przygodę w dodatku najlepiej zacząć na 19 poziomie doświadczenia, przenosimy tu bowiem bohatera z podstawowej gry. Dzięki temu nie musimy uczyć się od podstaw niezbędnych umiejętności, mamy już najważniejsze talenty. Ma to spory wpływ na przyjemność płynącą z rozgrywki, która nie jest ograniczana tym, że Crane nie umie jeszcze dobrze walczyć czy też szybko się męczy.

Poza miasto można wybrać się wcześniej, po ukończeniu wprowadzenia i bez awansowania postaci - ale wyzwanie będzie wtedy niezwykle wysokie, takie rozwiązanie nie jest więc zalecane.

Pojazd typu buggy zdobywamy szybko, w trakcie pierwszej misji. Gdy tylko siadamy za kółkiem, auto staje się naszą własnością. Musimy dbać o jego stan, naprawiać usterki. Trzeba też regularnie zatrzymywać się obok różnych wraków, by zdobywać zapasowe części oraz benzynę.

Małe miasteczko przygotowano z myślą o fanach parkouru

W wielu miejscach znajdziemy specjalnie oznaczone skrzynie, w których czekają odpowiednie ulepszenia. Uważne poszukiwania zostają nagrodzone lepszym silnikiem, układem zawieszenia, albo planami, które pozwolą skonstruować jeszcze lepsze podzespoły.

Najważniejsze, że model jazdy jest idealnie dopasowany do terenowego wozu - wrażenia są wspaniałe. Z niecierpliwością czekamy na mody, które wyeliminują psucie się wehikułu, by bez żadnych ograniczeń pędzić przez bezdroża.

Oczywiście smaczku dodaje obecność zombie. Wjeżdżając we wrogów lekko psujemy auto, ale i tak często po prostu trudno się powstrzymać. Nasz samochodzik to najlepsza nowa broń w The Following, szczególnie, że po znalezieniu odpowiednich części i zdobyciu ulepszeń możemy zamontować wyrzutnię min lub nawet miotacz ognia.

Twórcy nie zapomnieli o czteroosobowej kooperacji, a wszelkie wyzwania związane z pojazdem dostępne są także w wariancie dla dwóch graczy. Możemy po prostu ścigać się na zamkniętym torze, albo też urządzić szaleńczą rywalizację, w której najważniejsze jest taranowanie stworów. Emocje gwarantowane.

Na rower nie wsiądziemy. Może w sequelu...

Warto też podkreślić, że deweloperzy nie porzucili popularnego trybu „Zostań zombie”, który został odpowiednio podrasowany. Nocny Łowca otrzymał dodatkowe możliwości, które pozwalają mu chwycić się wozu i napsuć krwi kierowcy.

Wiejskie tereny poza Harran wyglądają pięknie, czasem przyjemnie się zatrzymać i podziwiać widoki. Zmiana scenerii okazała się pomysłem w stu procentach trafionym. Nie mamy wrażenia, że The Following to zwyczajne DLC, ponieważ zwiedzamy niemal inny świat. Miejsce akcji to niewątpliwie - obok auta - największa zaleta dodatku.

Walka - kiedy nie siedzimy za kierownicą - wygląda tak, jak w podstawowej grze. Tniemy, uderzamy, rzucamy, kopiemy i okazjonalnie strzelamy. Celne trafienia czy odrąbanie głowy zombiaka przy pierwszym ciosie nadal potrafią sprawiać niesamowitą frajdę.

Poziom trudności jest odpowiednio wyważony, a początkowe starcia z wieloma przeciwnikami - szczególnie uzbrojonymi ludźmi - mogą sprawiać problemy. Na szczęście w świecie gry czeka sporo nowych broni i narzędzi, w tym efektywna i cicha kusza, z której korzysta się niezwykle przyjemnie.

Dying Light nie było jednak perfekcyjne i siłą rzeczy niektóre wady znalazły się także w The Following. Są związane z elementami, które trudno raczej mocno zmienić w rozszerzeniu. Mowa tu głównie o okazjonalnej głupocie wrogów.

Podczas przygody zbieramy różne wzory malowania auta, a także gadżety do zamontowania obok kierownicy - tak dla szpanu.

Zdarzyło się, że walcząc z potężnym zombie wystarczyło stanąć w odpowiednim miejscu, by ten bez przerwy ciskał w bohatera skałami, które za każdym razem rozbijały się, zahaczając o fragment przeszkody. W tym czasie wystarczyło spokojnie celować w mutanta i cierpliwie czekać, aż padnie po zetknięciu z kilkoma granatami.

Niektórzy bandyci też czasem nie wiedzą jak się zachować, gdy podchodzimy do nich blisko w trakcie walki. Chociaż trzeba przyznać, że nie mamy czasu, by się temu przyglądać w trakcie potyczek, a pozytywne odczucia płynące z rozgrywki skutecznie przysłaniają niedociągnięcia tego typu.

Dying Light spodobało się w pierwotnej formie wielu graczom, Techland mógł więc wyprodukować mniej ambitne rozszerzenie. Na szczęście stało się inaczej - w efekcie otrzymaliśmy świetny dodatek, od którego trudno się oderwać. The Following pozwala się domyślać jak wiele nowych pomysłów i zmian może pojawić się w ewentualnym sequelu.

9 / 10

Zobacz także