E-sport, Valve i turniejowe problemy
Szanghaj i James „2GD” Harding.
Rola Valve w historii e-sportu jest trudna do przecenienia - dysponujący ponad milionową nagrodą turniej The International wyraźnie pokazał, że komputerowe współzawodnictwo może być dla zaangażowanych, uzdolnionych graczy źródłem utrzymania. Niesamowicie wysoka, jak na 2011 rok, pula nagród niosła ze sobą jasny przekaz: elektroniczny sport należy traktować poważnie, wiele osób będzie próbowało z niego żyć.
Do dziś pięć największych - pod względem finansowym - turniejów związanych jest ze sztandarowym, e-sportowym produktem Valve, Dotą 2. Popularność gry nieustannie rośnie, a firma Gabe'a Newella robi co może, by zarówno mistrzostwa świata, The International, jak i kwartalne turnieje nazywane Majorsami, kojarzone były z profesjonalizmem i jakością, która zachęci miliony do testowania umiejętności w grze.
Gdy ma się ambicję, by organizować wielkie imprezy związane z elektronicznym sportem na całym świecie, trzeba się liczyć z tym, że nie zawsze wszystko pójdzie po naszej myśli. W przypadku toczącego się właśnie w Chinach turnieju Shanghai Major, można wręcz powiedzieć, że nic nie idzie tak, jak powinno. Przynajmniej z perspektywy widza.
Pierwszym i najistotniejszym problemem okazała się ekipa odpowiedzialna za realizację części wydarzenia, a dokładniej anglojęzycznego streamu - KeyTV. Firma została zwolniona po serii dość poważnych błędów w pierwszych dniach imprezy. Decyzja ta może być pewnym zaskoczeniem, zważywszy na to, że Shanghai Major nie zdążyło się nawet na dobre zacząć; jednak liczba potknięć sprawiła, że lepiej było pozbyć się odpowiedzialnych jak najszybciej.
Po decyzji Valve Chińczycy opublikowali oświadczenie, w którym przyznają się do problemów z komunikacją ze swoim pracodawcą i pewnego braku doświadczenia w prowadzeniu programów dla anglojęzycznych odbiorców. Inne wpadki zrzucają na złą wolę stron trzecich i czynniki, nad którymi nie mieli kontroli. Jakość tego stanowiska pozostawia wiele do życzenia, a fani, szczególnie ci z Państwa Środka, nie wierzą w ani jedno słowo. Pozostaje liczyć, że dalsza część transmisji zaoferuje znacznie lepszą jakość.
Drugim problemem, z jakim Valve zderzyło się w Szanghaju, był jeden z prowadzących, James „2GD” Harding, odpowiedzialny za studio i prowadzenie dyskusji między kolejnymi meczami. To właśnie w jego rękach było łatanie dziur spowodowanych przez KeyTV, a dzięki niemałej charyzmie sprawił nawet, że wszelkie dłużyzny były niemal niezauważalne. Mimo to, po pierwszym dniu w studiu, także jemu podziękowano, o czym widzowie dowiedzieli się od głównego zainteresowanego.
Jak nietrudno się domyślić, wywołało to wśród fanów falę oburzenia - oto osoba stająca na głowie, by zmienić porażkę w sukces, zostaje zwolniona w niejasnych okolicznościach, których Valve nie próbuje nawet wyjaśnić. W odpowiedzi na tweeta Jamesa, czat transmisji turnieju zmienia się w ścianę z jednym sygnałem - „przywróćcie 2GD”.
Atmosfera zagęściła się do tego stopnia, że interweniował sam Gaben, wrzucając na reddit Doty 2 krótki post: „KeyTV poleciało za niekompetencje, natomiast James jest »strasznym dupkiem«, a Szanghaj był jego ostatnią szansą.” Lakoniczna wypowiedź niespecjalnie tłumaczy, co dokładnie się stało, jednak użytkownicy serwisu szybko zaczynają dopowiadać brakujące elementy - pracujący dla Valve Bruno Carlucci, dobry kumpel Hardinga, mimo negatywnego nastawienia firmy zdołał przekonać swoich zwierzchników, by dali charyzmatycznemu 2GD ostatnią szansę. Z perspektywy firmy, zaprzepaścił ją.
Chodziło o kilka czynników - wzmianki o rytualnej masturbacji na wizji, obraźliwe określenia w stosunku do jednego z uczestników turnieju oraz, podobno, ignorowanie sygnałów z reżyserki. Sprawy, przez które, w odczuciu kogoś z „góry” całość wyglądała niezbyt profesjonalnie. Sytuacja była tym poważniejsza, że władze Chin kontrolują i ograniczają dostępność pornografii, a zbyt dużo takich żartów mogłoby doprowadzić nawet do przerwania turnieju.
Na odpowiedź Hardinga nie trzeba było długo czekać - James przygotował długą, zaskakująco szczegółową wypowiedź, w której wyjaśnia, jak doszło do zwolnienia. Trzeba przyznać, że facet ma styl - z niesamowitą dbałością o szczegóły opisał przebieg całej sytuacji, cofając się nawet kilka lat wstecz, by wyjaśnić, jak zaistniał obecny konflikt. Jednocześnie nie powiedział złego słowa na temat Valve, pracowników studia, czy nawet Gabena, człowieka, który publicznie nazwał 2GD dupkiem.
Wypowiedź, chociaż trudno ocenić, ile w niej faktów, a ile osobistych odczuć Hardinga, daje naprawdę świetny wgląd w realia e-sportu w wykonaniu Valve. Wyraźnie można zauważyć, że firma Newella wywiera olbrzymią presję na to, by terminy „e-sport” i „sport” mogły być używane wymiennie, a całość wyglądała na tyle profesjonalnie, by sportowe kanały telewizyjne pokazywały turnieje jak najczęściej.
2GD jasno daje do zrozumienia, że nie popiera tej wizji. Dla niego liczy się luz, tworzenie materiału atrakcyjnego przede wszystkim dla widzów, z których znaczna część jest młoda, zapalona do gier komputerowych i nie czuje się urażona żartami, które dla starszych graczy są raczej nie do zaakceptowania. Pytanie brzmi, czy ludzie pokroju Jamesa Hardinga zostaną zastąpieni przez poważnych i profesjonalnych specjalistów w garniturach, czy jednak e-sportowi uda się zachować wyluzowaną, nonszalancką formę, jaką proponuje dziś.