EA Sports FC 24 - Recenzja
FIFA, która nie jest Fifą.
Nadszedł ten okres roku. Fani serii EA już od dawna kupują FIFA Points (teraz FC Points) i wydają je na paczki z piłkarzami w trybie Ultimate Team, a w sieci grzmią komentarze, że „FIFA co roku jest taka sama”. W rzeczywistości jednak, powiedzieć, że EA Sports FC 24 nie różni się niczym od FIFA 23 (i poprzednich odsłon) może tylko osoba, która widziała nową grę Electronic Arts wyłącznie na gameplayach. Oczywiście opinia zależy od oczekiwań: wszyscy chcielibyśmy, żeby deweloperzy wprowadzili zmiany, które wywołają piorunujące wrażenie, natomiast EA jak co roku stawia na powolną ewolucję i ostrożne eksperymenty. Tym razem są one jednak całkiem udane.
Pierwsza rzecz do omówienia to tempo, a jest to co roku temat-zagwozdka, który wywołuje sporo niejasności, więc postaram się to odpowiednio wytłumaczyć. EA Sports FC 24 jest znacznie wolniejsze niż aktualna wersja FIFA 23, czyli po wszystkich aktualizacjach, przy czym mowa o trybie szybkiego meczu, a nie Ultimate Team. Porównywanie tempa w tym ostatnim trybie nie ma sensu, bo wiadomo, że nowi zawodnicy ze świeżych paczek ruszają się jak muchy w smole w porównaniu do szybkich jak gepardy piłkarzy z poprzedniego sezonu. Porównywałem jednak FIFA 23 z FC 24 w odstępie maksymalnie pół minuty i różnica tempa jest wyraźna.
Odnoszę silne wrażenie, że piłkarska seria EA co roku coraz bardziej zbliża się do prawdziwej piłki nożnej. Wolne tempo, które wymaga przemyślanych podań i blokuje niedorzeczny drybling, to jedno, ale w FC 24 jest też mniej „głupotek”, które po prostu nie mogłyby się wydarzyć na prawdziwym boisku. Mam tu na myśli na przykład dziwnie mocne strzały z niekorzystnych pozycji na murawie czy sytuacje, w których krytemu zawodnikowi i tak udaje się z całą siłą posłać piłkę w kierunku bramki. Brzmi znajomo? Dla fanów serii FIFA z pewnością. W FC 24 jeśli nie wypracujesz sobie dobrej okazji do strzału, to raczej nie możesz liczyć na gola.
Kolejne wersje technologii Hypermotion, które od kilku lat napędzają ruchy piłkarzy w serii Electronic Arts, dla wielu graczy są żartem i brzmią jak zwykły chwyt marketingowy. Tym razem deweloperzy chwalili się tym rozwiązaniem w wersji HypermotionV i choć rewolucji - ponownie - nie widać, to pewne zmiany da się odczuć bardzo szybko. Przede wszystkim FC 24 zapewnia więcej różnorodności i finezji w kwestii animacji. W poprzednich odsłonach serii wydawało się, że istnieje tylko kilka animacji strzału z danych pozycji i o danej sile, natomiast nowa gra zaskakuje wymyślnymi ruchami przy uderzeniach głową, wolejach czy… upadkach spowodowanych faulem. Piłkarze chętniej składają się do pięknych strzałów z dośrodkowań, a z trudnych pozycji wykonują niezręczne główki. Delikatne, wręcz drwiące z bramkarza uderzenia po ziemi w sytuacji jeden na jednego mają w sobie jakąś grację i pewność siebie napastnika, której w tej serii nie widziałem jeszcze nigdy.
Pozostając w temacie ogólnej rozgrywki nie mógłbym jeszcze nie wspomnieć o sporej nowości, jaką jest tzw. kontrolowany sprint. Działa on tak, że przytrzymując R1/RB wchodzimy w prędkość pomiędzy pełnym sprintem a zwykłym truchtem. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że piłkarz utrzymuje wtedy futbolówkę blisko nogi i trudno mu ją odebrać. Fani Fify z pewnością wiedzą też, że R1/RB odpowiadało do tej pory za precyzyjny drybling, a więc świetny sposób na zmylenie obrony i wyminięcie przeciwnika. W dalszym ciągu tak jest, więc stosując kontrolowany sprint uzyskujemy połączenie trzech korzyści przy trzymaniu zaledwie jednego przycisku: niezłe tempo, piłkę blisko nogi i automatyczny drybling. Brzmi dość potężnie i faktycznie takie jest. Stosowanie zwykłego sprintu na zmianę z tym kontrolowanym to doskonały sposób na otwarcie sobie drogi do bramki i wywalczenie sytuacji jeden na jednego z bramkarzem.
Jako że piłkarze rozpędzają się w FC 24 dość wolno, to agresywna gra do przodu jest tu świetną taktyką, bo obrona nie zdoła dogonić skrzydłowego czy napastnika w pełnym sprincie. Mam jednak wrażenie, że pewni piłkarze radzą sobie z tym znacznie lepiej i są kluczem do sukcesu. W FC 24 powracają różne typy biegów - jedni zawodnicy rozpędzają się wolno, inni niemal natychmiast. I właśnie ten drugi typ, a więc rodzaj biegu „Wybuchowy”, przy sprytnej grze jest niemal nie do skontrowania. Co z tego, że są to zazwyczaj drobniejsze osoby - w tym sporo kobiet - więc gorzej radzą sobie w starciu fizycznym, skoro tak szybko uciekają z piłką, że do tego fizycznego starcia może nawet nie dojść? Wybuchowi napastnicy często są o wiele przydatniejsi niż ich powolni rówieśnicy z wyższymi o kilka oczek ocenami ogólnymi. Muszę jednak przyznać, że moja ulubiona „sztuczka”, czyli osłanianie piłki ciałem za pomocą L2/LT działa w FC 24 idealnie, a w tej kategorii brylują już lepiej zbudowani zawodnicy, więc pewien balans jest zachowany.
Nowością w FC 24 są też precyzyjne podania oraz dośrodkowania, które również aktywujemy przytrzymaniem magicznego przycisku R1/RB. Pozwalają one zrezygnować z automatycznego celowania i ręcznie wybrać miejsce prostopadłego podania czy lądowania piłki po lobie. Sensowne korzystanie z systemu wymaga wprawy, ale myślę, że profesjonalni gracze będą chętnie po niego sięgać, bo pozwala słać fantastyczne piłki za linię obrony oraz tak celować dośrodkowaniami w pole karne, by napastnik mógł łatwiej do niej dotrzeć. Tak jak w ostatnich latach, dośrodkowania w szesnastkę są zupełnie nieskuteczne przy jakimkolwiek kryciu, a nowy system jest sposobem na „odczarowanie” tej niedogodności.
Naprawy wymaga z kolei defensywa. Tzw. jockey (postawa nisko na kolanach przyjęta w oczekiwaniu na zablokowanie lub przejęcie piłki) wywoływany przez przytrzymanie L2/LT jest tak powolny, że staje się właściwie bezużyteczny. W FIFA 23 jockey był piekielnie szybki i wyglądał wręcz śmiesznie, ale tym razem EA przegięło w drugą stronę. O ile w poprzednich odsłonach korzystałem z L2/LT naprzemiennie z klasycznym odbiorem, tak teraz używałem jockeya tylko, gdy byłem pewny, że stoję na linii strzału czy podania. Obniżając skuteczność L2/LT, deweloperzy pozbawili defensywę jednej z najlepszych broni i uczynili obronę w polu karnym zbyt dużym wyzwaniem. Domyślam się jednak, że zostanie to wkrótce naprawione w aktualizacjach.
Do piłkarskiej serii EA dołączają w tym roku tzw. Style gry, które obdarzają piłkarzy szczególnymi umiejętnościami w zakresie zdobywania bramek, podawania, kontroli nad piłką, obrony, fizyczności i zdolności bramkarskich. Stylów gry jest aż 34, a w dodatku mają dwa poziomy - tym mocniejszym jest Styl gry+, zarezerwowany dla graczy na najwyższym, światowym poziomie i wyświetlany nad głowami zawodników w formie ikon. Mam mieszane odczucia względem tego elementu: z jednej strony zawodnicy z niektórymi Stylami gry+ (jak np. szybszym dryblingiem czy dokładnymi podaniami), zachowują się na boisku trochę jak superbohaterowie z nadprzyrodzonymi mocami, ale z drugiej faktycznie nabierają przez to charakteru, a prawdziwych piłkarzy też kojarzymy przecież z wyjątkowymi umiejętnościami w danym obszarze. Z pewnością ten element wprowadza przyjemnej świeżości do gry, szczególnie że rozciąga się niemal na wszystkie tryby gry.
W tym roku do trybu Ultimate Team dołączają piłkarki, umożliwiając tworzenie mieszanych drużyn. Po zamkniętych testach FC 24 w lipcu miałem spore obawy, bo zawodniczki ruszały się niemal jak roboty, gnając po boisku z taką prędkością, że trudno było za nimi nadążyć wzrokiem. Z przyjemnością raportuję jednak, że Electronic Arts zadbało o odpowiedni balans, a piłkarkami rządzą teraz te same prawa, co piłkarzami: zazwyczaj są drobniejsze, a więc szybsze i zwinniejsze, ale w starciu bark w bark nie mają żadnych szans z większością mężczyzn.
Kobiety w Ultimate Team to dość drażliwy temat, który wywołał sporo kontrowersji, bo zawodniczki dorównują męskim odpowiednikom ocenami ogólnymi czy resztą statystyk, co dla części fanów jest nie do zaakceptowania. To, że kobiety „wzmocniono”, aby mogły konkurować w UT (już nie FUT), jest oczywiste i nie ma tu czego ukrywać. Wie to EA i wiemy to my, gracze. Niektórzy wydają się jednak nie rozumieć, w jaki sposób nadano kobietom ogólne oceny. Noty na kartach zawodniczek to oceny na tle innych kobiet, a nie mężczyzn. Sęk w tym, że te dwa światy, te dwa środowiska ocenione niezależnie od siebie połączono następnie w jeden. Nierealistyczne? Być może, ale czy przeszkadza w grze? Absolutnie nie.
Przeciwnicy takiego rozwiązania teoretycznie mogą tworzyć swoje drużyny z pominięciem kobiet, ale będą musieli je zaakceptować, bo sprawdzają się równie dobrze i prawdopodobnie będą obecne w większości zespołów. Jestem wręcz przekonany, że za 5 lat, kiedy przypomnimy sobie, że w Ultimate Team nie było kiedyś kobiet, będziemy się śmiać, jak dziwny to był kiedyś tryb. UT ma być zabawą konwencją i piłkarską fantazją, a nie odzwierciedlać rzeczywistość. Poza tym to świetna okazja, by poszerzyć swoją futbolową wiedzę i poznać najlepsze piłkarki na świecie.
Ultimate Team zyskał też w tym roku mechanikę ewolucji, która wreszcie wprowadza do tego trybu nieco świeżości. Mówiąc w skrócie, realizując konkretne wyzwania możemy ewoluować wybranego zawodnika niczym Pokemona, nie tylko zmieniając wygląd jego karty, ale poprawiając też statystyki i ocenę ogólną. Możliwości rozwoju są całkiem niezłe i zgodnie z obietnicami po kilku ewolucjach możliwe jest doprowadzenie dość przeciętnych zawodników do stanu boiskowej użyteczności. Szkoda tylko, że niektóre ewolucje są płatne, przy czym standardowo mamy wybór między uiszczeniem opłaty za pomocą monet zdobywanych w grze lub punktów kupowanych za pieniądze.
Tryb kariery menedżera ponownie został potraktowany nieco po macoszemu, choć doszło tu kilka ciekawych rozwiązań. Przede wszystkim układamy i rozwijamy teraz sztab trenerski, który odpowiada za rozwój piłkarzy na różnych pozycjach - ten element jest całkiem rozwinięty i można się nim trochę pobawić. Jest też raport przedmeczowy, który pozwala poznać mocne i słabe strony drużyny po przeciwnej stronie boiska, co ułatwia dopasowanie treningu przedmeczowego, czyli kolejnej nowości. Ćwiczenia tymczasowo podnoszą wybrane umiejętności podopiecznych, dzięki czemu możemy wykorzystać luki w taktyce oponentów. Jest też nowa kamera z ławki, z której możemy obserwować mecz, ale jest ona kompletnie nieudana, bo nie dość, że generalnie mało co tu widać, to jeszcze menedżer zasłania nam widok na środku.
Tryb kariery zawodnika też doczekał się pewnego odświeżenia. Możemy negocjować kontrakty z klubami i proponować wyższe pensje, co przekłada się na większe oczekiwania klubu. Ponadto ustalamy też, do jakiego klubu chcielibyśmy trafić pod koniec sezonu, a w tym wszystkim pomaga agent naszej gwiazdy. Volta to dalej ta sama uliczna piłka nożna, której najwyraźniej większość graczy w ogóle nie uruchamia, bo pozostaje bez większych zmian. Z kolei rozgrywki w Klubach (dawniej Wirtualnych Klubach), toczymy teraz w ramach sezonów ligowych, więc jest tu nieco więcej do roboty.
Grafika jest raczej nietknięta i nie ma się co dziwić, bo EA nie podkreślało jej szczególnie w kampanii marketingowej. Warto jednak zauważyć, że zgodnie z zapowiedziami niektórzy piłkarze światowej klasy otrzymali swoje własne animacje biegu - przykładowo wirtualny Erling Haaland mocno wyrzuca ramiona na boki, a Phil Foden pochyla się do przodu, z ramionami bliżej ciała. W kwestii warstwy wizualnej miłym dodatkiem są też nowe scenki wyświetlane przed, w trakcie i po meczach, które pokazują kibiców, piłkarzy i pracowników na stadionach. Czasami mamy też okazję obserwować akcję z oczu arbitra, z bliska widząc, jak przyznaje komuś kartkę czy zaznacza linie na boisku sprayem. Nie jestem jednak miłośnikiem tego rozwiązania, bo nie dość że samo z siebie jest dość dziwne (dlaczego nagle stajemy się sędzią?), to wyświetlane animacje po prostu się powtarzają. Gra wreszcie doczekała się też klasycznego menu, które zastępuje niewygodne kafelki.
Wiecie, co jest najzabawniejsze w recenzjach kolejnych odsłon piłkarskiego cyklu EA? Że oceniamy wersję premierową, która ulegnie prawdopodobnie drastycznym zmianom w kolejnych tygodniach i miesiącach. Modyfikacje dotkną zapewne tempa, konkretnych zagrań i systemu obrony - a może sięgną jeszcze dalej. Faktem jest jednak, że tak dobrze, jak w EA Sports FC 24, nie bawiłem się w serii od lat. Wszyscy czekamy na rewolucję „Fify” i to jeszcze nie jest ten moment (czy kiedykolwiek nastąpi?), ale Eletronic Arts jest na dobrej drodze, by stworzyć idealną grę dla fanów piłki nożnej.
Ocena: 8/10
Plusy: |
+ Nowe animacje wprowadzają różnorodność na wirtualne boisko |
+ Coraz mniej „głupotek”, które nie mogłyby się wydarzyć w rzeczywistości |
+ Wypracowanie sobie sytuacji bramkowej i celny strzał to czysta przyjemność. „Feeling” gry jest najlepszy od lat |
+ Dobrze wyważone tempo, wymagające przemyślanych zagrań |
+ Style gry sprawdzają się dobrze i wprowadzają pewną świeżość |
+ Dołączenie kobiet do mężczyzn w trybie Ultimate Team przeszło gładko, a piłkarki są dobrze zbalansowane |
+ Ewolucje piłkarzy w trybie Ultimate Team |
Minusy: |
- Brak rewolucyjnych zmian - to wciąż w znacznej mierze ta sama FIFA, którą znamy |
- Niemal całkowicie bezużyteczny jockey w obronie |
- Kontrolowany sprint jest za mocny |
- Wybuchowy sprint jest za mocny |
Recenzja została przygotowana na podstawie egzemplarza dostarczonego nieodpłatnie przez wydawcę.