Skip to main content

Udany powrót mechów w Titanfall 2

Wrażenia z testów.

Globalny konflikt z wykorzystaniem wielkich robotów już w pierwszej części Titanfall miał wyraźny potencjał. Niestety kilka niedociągnięć, zbyt ciasne mapy i mała liczba tytanów doprowadziły do szybkiego odejścia tej strzelanki w cień.

Testy drugiej odsłony serii - z dwiema lokacjami i parą tytanów - udowadniają jednak, że warto czekać na sequel. Już na pierwszy rzut oka widać, że to inna i bardziej dopracowana produkcja.

Dostępne mapy pozwalają na zabawę w zupełnie innych stylach. Na ciasnym, zabudowanym Boomtown biegamy pilotami po licznych zaułkach i pustych budynkach, przeprowadzając zasadzki z każdej możliwej strony. Z uwagi na wysokie ściany jest to też świetna mapa do nauki obsługiwania lin, które oddano do dyspozycji pilotów.

Z początku wszystko wydaje się chaotyczne. Oczy należy mieć dookoła głowy, przystajemy tylko na moment, by przycelować, a wrogowie mogą zabić nas w kilka sekund. Po kilku meczach zaczynamy jednak poznawać reguły i przystosowujemy się do szybkiego tempa.

Homestead jest mapą budzącą kompletnie odmienne wrażenia. Otwarte przestrzenie, niskie budynki i kilka małych stref zalesionych przypomina raczej mniejsze obszary z gry Mechwarrior niż lokacje z pierwszego Titanfall.

Zobacz na YouTube

Okazuje się, że jest to strzał w dziesiątkę. Tytany w końcu mają miejsce, by nabrać rozpędu, bronić stref w szyku i po prostu rozwinąć skrzydła. Zabawa dużymi robotami na takich mapach to czysta przyjemność i tego właśnie zdecydowanie brakowało w pierwowzorze.

Nowe modele mechanicznych kolosów zdają się sugerować, że druga część wyraźniej podzieli maszyny na klasy. Zaprezentowani Scorch i Ion to przedstawiciele odmiennych strategii walki - dystansowej i w zwarciu.

Każdego robota prowadzi się nieco inaczej. Jeden jest ociężały, a za jego wagą kryje się duża siła rażenia z bliska. Ion to z kolei świetny wybór dla początkujących, którzy wolą trzymać przeciwników na odległość, używając licznych laserów i promieni energetycznych.

Taki podział to świetne rozwiązanie - zachęci graczy do specjalizowania się w walce konkretnymi tytanami. Różnorodność pozostanie obecna w grze nawet, gdy wszyscy odblokują już najsilniejszy karabin. Mamy nadzieję, że każda z sześciu maszyn zaoferuje inny styl.

Różnice między klasami pilotów są już mniej odczuwalne, ograniczają się raczej do jednej konkretnej umiejętności - wykrywania wrogów, liny z hakiem, bądź też szybszej regeneracji. Pozostałe elementy ekwipunku można dobrowolnie dobrać. Niemniej jednak wcielanie się w znacznie mniejszych od mechów ludzi pozostaje przyjemne.

Tytan może wykończyć drugiego mecha, obserwujemy wtedy efektowną egzekucję

Szybsze i zwinne grupki są w stanie szybko „obskoczyć” tytana i zneutralizować zagrożenie. Mimo kilku specjalizacji, większość graczy i tak wybiera linę z hakiem, gdyż to ona pozwala na ogromną zwrotność żołnierzy, a jej używanie - w parze z bieganiem po ścianach oraz plecakiem odrzutowym - jest wręcz zabójczo satysfakcjonujące, kiedy nagle znikamy oponentom z pola widzenia, by zaatakować z kompletnie innej strony.

Problemy techniczne i drobne błędy nie są tak liczne, jak można by się spodziewać po wczesnej fazie testów trybu wieloosobowego i uspokaja w kwestii stabilności serwerów. Sama zabawa wydaje się zbalansowana i przynosi zadowolenie nawet, gdy przegrywamy.

Podczas grania w pierwsze Titanfall można było przyłapać się na myśleniu o tym, co deweloperzy mogliby poprawić w ewentualnym sequelu. Z radością możemy stwierdzić, że znaczną część oczekiwanych zmian można już dostrzec w obecnej wersji. Twórcom z Respawn można pogratulować.

Zobacz także