Skip to main content

Enemy Front - Recenzja

Typowy średniak.

Enemy Front łączy dość przyjemną rozgrywkę z przeciętną oprawą wizualną i fatalną sztuczną inteligencją. To typowy średniak, który powiela utarte schematy wojennych strzelanek.

Gra polskiego studia CI Games rzuca nas na pola walk II wojny światowej. Obrane realia, w których rozgrywa się akcja, to najmocniejsza strona produkcji. Nie da się ukryć, że kiedyś bardzo eksploatowany temat od wielu lat nie gościł w klasycznych strzelankach, dlatego stanowi największą atrakcję tytułu.

W Enemy Front wcielamy się w postać Roberta Hawkinsa, amerykańskiego korespondenta wojennego, który w poszukiwaniu materiałów do artykułu, zapędził się do okupowanej przez nazistów Polski. W Warszawie wybucha powstanie, którego Hawkins jest nie tylko świadkiem, ale i uczestnikiem, przy okazji świetnie posługującym się bronią palną. Wcielając się w Hawkinsa, w formie retrospekcji poznajemy historię konfliktów, w których brał udział, by co i rusz wracać do naszej stolicy wspomagając powstańców.

Zobacz na YouTube

Oczami głównego bohatera zwiedzimy również Francję wspierając ruch oporu, skutą lodem Norwegię, a także Niemcy - odnajdując i wysadzając pociski rakietowe V2. Losy Hawkinsa jako żywo przypominają przygody legendarnego fotoreportera - Roberta Capa.

Mimo tych pozytywnych skojarzeń, opowieść nie zaskakuje. Brak jej głębi i często zadajemy sobie pytanie, po co i dlaczego rzucamy się w wir wydarzeń wielkiej historii. Czary goryczy dopełnia fakt, że towarzyszące reporterowi postacie drażnią nienaturalnymi wypowiedziami i najzwyczajniej w świecie są przerysowane w swym dramatyzmie.

Twórcy chwalili się, że Enemy Front wykorzystuje silnik Cry Engine 3 - ten sam, który rozsławił serię Crysis. Niestety, nie ma co liczyć na oszałamiającą oprawę graficzną rodem z ostatniej produkcji Cryteka. Polska gra bardziej wygląda jak produkcja sprzed 8 lat niż współczesny shooter. Przy tym daleko odbiega od tego, co pokazywano w widowiskowych zwiastunach. To chyba największe rozczarowanie w Enemy Front.

Wojna nie oszczędza kościołów

„Przeciwnicy zachowują się spektakularnie głupio.”

Owszem, gra miewa momenty, gdy widać niezłe efekty światła słonecznego i nienajgorsze modele budynków, ale już jakość tekstur czy zwłaszcza wygląd postaci są bardzo niskich lotów. Lokacje, choć ciekawe, są puste i pozbawione detali. Nawet plakaty i obrazy powtarzają się w obrębie tego samego domu, a armia przeciwników składa się z klonów o dwóch losowo przydzielanych facjatach.

Zabici żołnierze po chwili znikają, a idąc przed siebie widzimy dorysowujący się horyzont. Brak przywiązania twórców nie tylko do detali, ale ogólnej prezentacji gry przygnębia. Szczególnie rzuca się w oczy fakt, że misje wykonywane w Polsce są znacznie ładniejsze, niż te rozgrywane w Niemczech.

Jednak to nie grafika, a sztuczna inteligencja jest najsłabszą stroną Enemy Front. Przeciwnicy zachowują się spektakularnie głupio. Chowając się za murkami wystawiają przy okazji tyłek do odstrzału. Potrafią kucać za krzesłem z nadzieją, że ich nie zobaczymy. Biegają po lokacjach bez składu i ładu, by na koniec wpakować się wprost pod naszą lufę. Niejednokrotnie wystrzeliwałem dziesięciu nazistów pod rząd, gdy biegli gęsiego tym samym torem.

Tekstury nie obfitują w szczegóły

Najzabawniej robi się wtedy, gdy do akcji dołączają nasi sojusznicy. Sterowani przez sztuczną inteligencję sprzymierzeńcy potrafią chować się niemal bark w bark za tym samym ogrodzeniem, co Niemcy i nie widzieć się wzajemnie, za to z lubością ostrzeliwują wroga znajdującego się po drugiej stronie mapy. Gdyby nie poważna tematyka tytułu, można by pomyśleć, że jest to celowy zabieg i mamy do czynienia z pastiszem.

Mimo braków i wielu błędów - związanych chociażby z uruchomieniem gry - można czerpać radość z rozgrywki. Ta jest niewymagająca, dynamiczna i czysto zręcznościowa. Z przyjemnością korzystałem ze snajperki - chyba najskuteczniejszej i o dziwo najbardziej uniwersalnej broni na każdym dystansie - eliminując kolejne zastępy wrogów. Podczas rozgrywki przyjdzie nam korzystać z obszernego arsenału, od pistoletu Lugera, przez karabiny maszynowe i wspomniane snajperki. Wszystkim strzela się przyjemnie i w tym aspekcie gra nie zawodzi.

Misje są dość zróżnicowane i całkiem ciekawe, a sterowanie przyjemne. Najsłabiej wypadają te, w których gra stara się na nas wymusić działanie w ukryciu. Wtedy mniej strzelamy, za to pojawiają się „oślepieni” Niemcy, dzięki czemu możemy przebiec większość obszaru i nie zostać zauważeni.

Przepraszam, szafa płonie

Kampania nawet na średnim poziomie trudności nie jest wymagająca, głównie ze względu na wspomnianą już słabą sztuczną inteligencję przeciwników i wszędzie porozrzucane skrzynki z amunicją. Ukończenie całości może zająć do siedmiu godzin, co jak na tego typu produkcję jest zadowalające.

Gorzej z trybem wieloosobowym, którego uruchomienie nastręcza mnóstwo problemów. Trudno znaleźć towarzyszy, bo serwery świecą pustkami. A gdy już takowy śmiałek do zabawy się znajdzie, gra potrafi wyrzucić nas do pulpitu.

Enemy Front z pewnością zyskuje dzięki osadzeniu akcji w realiach II wojny światowej, w tym w czasie Powstania Warszawskiego. Prosta rozgrywka sprawia, że możemy czerpać przyjemność z niezobowiązującej rozwałki. Jednak w warstwie wizualnej i sztucznej inteligencji jest to gra spóźniona o wiele, wiele lat.

5 / 10

Zobacz także