Enemy Front - Recenzja
Typowy średniak.
Enemy Front łączy dość przyjemną rozgrywkę z przeciętną oprawą wizualną i fatalną sztuczną inteligencją. To typowy średniak, który powiela utarte schematy wojennych strzelanek.
Gra polskiego studia CI Games rzuca nas na pola walk II wojny światowej. Obrane realia, w których rozgrywa się akcja, to najmocniejsza strona produkcji. Nie da się ukryć, że kiedyś bardzo eksploatowany temat od wielu lat nie gościł w klasycznych strzelankach, dlatego stanowi największą atrakcję tytułu.
W Enemy Front wcielamy się w postać Roberta Hawkinsa, amerykańskiego korespondenta wojennego, który w poszukiwaniu materiałów do artykułu, zapędził się do okupowanej przez nazistów Polski. W Warszawie wybucha powstanie, którego Hawkins jest nie tylko świadkiem, ale i uczestnikiem, przy okazji świetnie posługującym się bronią palną. Wcielając się w Hawkinsa, w formie retrospekcji poznajemy historię konfliktów, w których brał udział, by co i rusz wracać do naszej stolicy wspomagając powstańców.
Oczami głównego bohatera zwiedzimy również Francję wspierając ruch oporu, skutą lodem Norwegię, a także Niemcy - odnajdując i wysadzając pociski rakietowe V2. Losy Hawkinsa jako żywo przypominają przygody legendarnego fotoreportera - Roberta Capa.
Mimo tych pozytywnych skojarzeń, opowieść nie zaskakuje. Brak jej głębi i często zadajemy sobie pytanie, po co i dlaczego rzucamy się w wir wydarzeń wielkiej historii. Czary goryczy dopełnia fakt, że towarzyszące reporterowi postacie drażnią nienaturalnymi wypowiedziami i najzwyczajniej w świecie są przerysowane w swym dramatyzmie.
Twórcy chwalili się, że Enemy Front wykorzystuje silnik Cry Engine 3 - ten sam, który rozsławił serię Crysis. Niestety, nie ma co liczyć na oszałamiającą oprawę graficzną rodem z ostatniej produkcji Cryteka. Polska gra bardziej wygląda jak produkcja sprzed 8 lat niż współczesny shooter. Przy tym daleko odbiega od tego, co pokazywano w widowiskowych zwiastunach. To chyba największe rozczarowanie w Enemy Front.
„Przeciwnicy zachowują się spektakularnie głupio.”
Owszem, gra miewa momenty, gdy widać niezłe efekty światła słonecznego i nienajgorsze modele budynków, ale już jakość tekstur czy zwłaszcza wygląd postaci są bardzo niskich lotów. Lokacje, choć ciekawe, są puste i pozbawione detali. Nawet plakaty i obrazy powtarzają się w obrębie tego samego domu, a armia przeciwników składa się z klonów o dwóch losowo przydzielanych facjatach.
Zabici żołnierze po chwili znikają, a idąc przed siebie widzimy dorysowujący się horyzont. Brak przywiązania twórców nie tylko do detali, ale ogólnej prezentacji gry przygnębia. Szczególnie rzuca się w oczy fakt, że misje wykonywane w Polsce są znacznie ładniejsze, niż te rozgrywane w Niemczech.
Jednak to nie grafika, a sztuczna inteligencja jest najsłabszą stroną Enemy Front. Przeciwnicy zachowują się spektakularnie głupio. Chowając się za murkami wystawiają przy okazji tyłek do odstrzału. Potrafią kucać za krzesłem z nadzieją, że ich nie zobaczymy. Biegają po lokacjach bez składu i ładu, by na koniec wpakować się wprost pod naszą lufę. Niejednokrotnie wystrzeliwałem dziesięciu nazistów pod rząd, gdy biegli gęsiego tym samym torem.
Najzabawniej robi się wtedy, gdy do akcji dołączają nasi sojusznicy. Sterowani przez sztuczną inteligencję sprzymierzeńcy potrafią chować się niemal bark w bark za tym samym ogrodzeniem, co Niemcy i nie widzieć się wzajemnie, za to z lubością ostrzeliwują wroga znajdującego się po drugiej stronie mapy. Gdyby nie poważna tematyka tytułu, można by pomyśleć, że jest to celowy zabieg i mamy do czynienia z pastiszem.
Mimo braków i wielu błędów - związanych chociażby z uruchomieniem gry - można czerpać radość z rozgrywki. Ta jest niewymagająca, dynamiczna i czysto zręcznościowa. Z przyjemnością korzystałem ze snajperki - chyba najskuteczniejszej i o dziwo najbardziej uniwersalnej broni na każdym dystansie - eliminując kolejne zastępy wrogów. Podczas rozgrywki przyjdzie nam korzystać z obszernego arsenału, od pistoletu Lugera, przez karabiny maszynowe i wspomniane snajperki. Wszystkim strzela się przyjemnie i w tym aspekcie gra nie zawodzi.
Misje są dość zróżnicowane i całkiem ciekawe, a sterowanie przyjemne. Najsłabiej wypadają te, w których gra stara się na nas wymusić działanie w ukryciu. Wtedy mniej strzelamy, za to pojawiają się „oślepieni” Niemcy, dzięki czemu możemy przebiec większość obszaru i nie zostać zauważeni.
Kampania nawet na średnim poziomie trudności nie jest wymagająca, głównie ze względu na wspomnianą już słabą sztuczną inteligencję przeciwników i wszędzie porozrzucane skrzynki z amunicją. Ukończenie całości może zająć do siedmiu godzin, co jak na tego typu produkcję jest zadowalające.
Gorzej z trybem wieloosobowym, którego uruchomienie nastręcza mnóstwo problemów. Trudno znaleźć towarzyszy, bo serwery świecą pustkami. A gdy już takowy śmiałek do zabawy się znajdzie, gra potrafi wyrzucić nas do pulpitu.
Enemy Front z pewnością zyskuje dzięki osadzeniu akcji w realiach II wojny światowej, w tym w czasie Powstania Warszawskiego. Prosta rozgrywka sprawia, że możemy czerpać przyjemność z niezobowiązującej rozwałki. Jednak w warstwie wizualnej i sztucznej inteligencji jest to gra spóźniona o wiele, wiele lat.