Skip to main content

Epic Games Store to studnia bez dna. Sklep nadal nie przynosi zysków

Wieści z nowego procesu sądowego.

Pięć lat po rozpoczęciu działalności, sklep Epic Games Store nadal nie generuje zysków. Trwa wydawanie milionów dolarów na darmowe gry i umowy na wyłączność, ponieważ celem jest rozwój bazy użytkowników.

Takie - zapewne niezbyt zaskakujące - słowa padły podczas pierwszego dnia rozprawy sądowej Epic kontra Google. Tak jak było w przypadku głośnej batalii z Apple, źródłem konfliktu jest 30-procentowana prowizja, jaką korporacja pobiera od każdej sprzedaży w App Store.

Choć Epic Games dotkliwie przegrało pozew przeciw Apple (trwa apelacja do Sądu Najwyższego USA), firma - jak widać - kontynuuje krucjatę i teraz przeciwnikiem są właśnie twórcy Androida, a argumenty są identyczne.

Prawnicy Google podczas pierwszego dnia rozprawy przepytywali między innymi Steve’a Allisona, wiceprezesa odpowiedzialnego za Epic Games Store. Ten wyjaśniał, że jego sklep oferuje bardzo korzystne warunki, z prowizją na poziomie skromnych 12 procent - opisuje serwis The Verge.

Doszukano się wypowiedzi tego menedżera, który wiele lat temu powiedział pod przysięgą, że wspomniane 12 procent to nie tyle opłata za obsługę sklepu, co za „dostęp do odbiorców” Epic. Google chętnie podchwyciło te słowa i argumentowało, że skoro Google Play ma znacznie więcej odbiorców, to logiczna jest także wyższa prowizja. Tak samo jest w przypadku Steama, który też jest większy - dodano.

Cennym świadkiem dla Epic był za to Benjamin Simon, twórca... aplikacji o jodze. Ten wspominał, jak Google odrzucało jego program, ponieważ ten oferował lepsze warunki finansowe w przypadku kupowania na oficjalnej stronie, z pominięciem prowizji. Sądowy zakaz blokowania takich praktyk był jedynym punktem, jaki Epic „wygrał” podczas rozprawy z Apple (choć i to orzeczenie jest obecnie wstrzymane).

Google próbowało następnie zapewnić, że wcale tak nie jest i Simon może kontaktować się z klientami przez email. To nie miało większego sensu, ponieważ twórca otrzymałby adresy dopiero, gdy użytkownicy zapłaciliby za aplikację, a wtedy byłoby już za późno. Sam sędzia najwyraźniej także miał już dość, więc na tym świadku James Donato zakończył pierwszy dzień zeznań.

Jak pokazały przykłady Apple, Microsoftu czy Activision Blizzard, pozwy sądowe są bogatym źródłem zakulisowych informacji ze świata gier wideo. Można spodziewać się, że podobnie będzie i w tym przypadku.

Już teraz nie brakuje za to opinii, że Epic powinno wstrzymać się z wydawaniem milionów dolarów na pozwy sądowe o małych szansach na sukces i rozwój Epic Games Store za wszelką cenę, podczas gdy firma ma problemy z generowaniem przychodów i masowo zwalnia pracowników.

Zobacz także