Czy to polski God of War? Recenzja Evil West
Gdy wschodzi księżyc, budzą się upiory.
Listopad w tym roku zdecydowanie należy do God of War Ragnarok. Głośny tytuł od Sony zdobył wielkie uznanie krytyków i graczy. Tymczasem przy o wiele skromniejszym budżecie polskim twórcom ze studia Flying Wild Hog, niczym polskim naukowcom w dawnych czasach, udało się coś niezwykłego: stworzyli grę Evil West, która może śmiało rywalizować z największymi produkcjami tego roku. I ma też sporo wspólnego z serią God of War!
Evil West jest dynamiczną, szaloną strzelanką z elementami slashera i opcjonalnym trybem współpracy przez Internet. Tym razem jednak twórcy z Flying Wild Hog przenieśli akcję z odległej Japonii do alternatywnej wersji Dzikiego Zachodu, gdzie amerykańscy obywatele stawiają odpór rządnym ich krwi wampirom.
Wcielamy się w postać Jessego Rentiera – posępnego rewolwerowca i łowcę potworów. Gdy krwiopijcy atakują Amerykę, bohater staje na pierwszy ogień walki z siłami ciemności, by powstrzymać zło i uchronić swojego ojca przed zgubnym losem. Niech jednak nie zmyli nikogo pozornie mało poważne tło fabularne – Evil West to także opowieść o kolebce nowożytnej demokracji, która wykuwa się poprzez konflikt pokoleń oraz starcie postępu z siłami tradycji i zachowawczości. Wciągająca i głęboka fabuła osadzona jest jednak w luźnych klimatach gotyckiego horroru i spaghetti westernu.
Do nieodłącznego arsenału głównego bohatera należą oczywiście rewolwer i strzelba, ale jego tajną bronią jest zasilana elektrycznością rękawica, którą spopiela nadciągające hordy upiorów. Z czasem arsenał Jessego rozszerza się o nowy oręż, który możemy modyfikować i ulepszać dzięki zdobywanym punktom. Drzewko umiejętności (zalet) jest natomiast wyjątkowo intuicyjne pomimo swojej złożoności.
Warszawskie studio odeszło tym razem od kojarzonej z serią Shadow Warrior perspektywy FPS na rzecz widoku znad prawego ramienia. Co za tym idzie, zmienia się też dynamika i strategia prowadzonych walk. O ile Lo Wang parł naprzód niczym rozpędzony pociąg, Jesse Rentier na ogół toczy starcia na zamkniętych arenach, gdzie otoczony wrogami musi szybko planować kolejne ruchy oraz sprawnie zarządzać dostępną amunicją i zapasami elektryczności. W walce wykorzystujemy też różne rodzaje bloków, uskoki i przewroty, a za dobry refleks nagradzani jesteśmy soczystymi „finiszerami”. Wszystko to budzi silne skojarzenia z restartem serii God of War z 2018 roku.
Obok złożonego systemu walki, tym, co upodabnia Evil West do exclusiva Sony, są też proste, ale angażujące zagadki środowiskowe. Gra nie odstaje też pod względem responsywności sterowania, pracy kamery i różnorodności przeciwników (w tym wymagających bossów). Oczywiście skala projektu jest nieporównywalnie skromniejsza. Lokacje nie są tak rozległe, fauna i flora równie bogate, a rozgrywka nie daje odpocząć od głównego wątku historii - całość ukończymy w nie więcej niż 15 godzin.
Na pochwałę zasługuje oprawa audiowizualna. Zarówno projekty lokacji oraz modele postaci, jak i efekty fizyczne oraz dźwiękowe prezentują się wyśmienicie. Dopiero bliższe zapoznanie się z otoczeniem pozwala czasem dostrzec graficzne niedociągnięcia i sztuczki optymalizacyjne.
A pod kątem optymalizacji na komputerach Evil West również nie zawodzi. Mam tylko wrażenie, że stabilny klatkaż oraz względna bezawaryjność produkcji zostały okupione przesadnie dużą liczbą przerywników filmowych. Prawdopodobnie twórcom dużo łatwiej i bezpieczniej było nagrać reżyserowane sceny w kontrolowanych warunkach produkcyjnych, zamiast pozostawić ich generowanie komputerom graczy, ryzykując w ten sposób spadki klatek i błędy graficzne. Na całe szczęście przerywniki stoją na bardzo wysokim poziomie i każdy z nich ogląda się z przyjemnością. Niższy budżet zdradzają oczywiście inne mankamenty, jak choćby przeciętnie zrealizowane animacje twarzy.
Niestety, pośród wielu ciekawych postaci, najgorzej wypada sam Jesse Rentier. Choć aktor głosowy, który wciela się w głównego bohatera, staje na wysokości zadania, to chciałoby się odgrywaną przez niego postać poznać lepiej. Z tego powodu Jesse nie zapadł mi w pamięć tak dobrze, jak jego kąśliwy towarzysz Edgar Gravenor czy charakterna doktor Emilia Blackwood. Są to jednak tylko drobne niedociągnięcia, które łatwo przychodzi wybaczyć najnowszemu dziełu polskiego studia. Tytuł jest po prostu znakomity, a dzięki dostępności trybu Nowej Gry+ chętnie do niego wrócę.
Ocena: 8/10
Plusy: |
+ Mięsiste, satysfakcjonujące walki |
+ Duży arsenał broni |
+ Złożony, ale przyjazny i intuicyjny system rozwoju |
+ Głęboka i wciągająca historia, opowiedziana z humorem |
+ Bardzo udany dobór aktorów głosowych i dobrze zagrane postacie |
+ Oprawa audiowizualna na bardzo wysokim poziomie |
+ Bardzo dobra optymalizacja (PC) |
+ Tryb Nowej gry+ |
+ Opcjonalny tryb współpracy przez Internet (nie miałem okazji go przetestować) |
Minusy: |
- Przerywniki filmowe pojawiają się zbyt często i są zbyt długie |
- Mało interesujący główny bohater |
Platforma: PC, XONE, XSS/XSX, PS4/PS5 - Premiera: 21 listopada 2022 - Wersja językowa: polska (napisy) - Rodzaj: strzelanka, slasher - Dystrybucja: cyfrowa, pudełkowa - Producent: Flying Wild Hog - Wydawca: Focus Entertainment Testowano na: PC (AMD Ryzen 7 5700G, AMD RX 6600, 16GB)