Fallout 76 i bezstresowy multiplayer
Zalety limitu graczy na serwerach.
Fallout 76, wbrew pozorom, jest grą, w której można bez większego problemu spędzać czas w samotności - bez niechcianych interakcji. To świetnie, ale co jeśli mamy jednak ochotę na odrobinę kontaktu z innymi w ponurej postapokalipsie?
Bethesda dobrze przemyślała system gry multiplayer. Twórcy nie bali się wprowadzić pewnych obostrzeń, których efekty odczuwamy dosyć szybko. Przede wszystkim, praktycznie w ogóle nie martwimy się, że większość napotkanych graczy będzie chciała zrobić nam krzywdę - co jest normą w ARK: Survival Evolved czy Rust.
Zobacz: Fallout 76 - Poradnik, Solucja
PvP wymaga bowiem, upraszczając, obopólnej zgody. Z tego też powodu, interakcje z obcymi to częściej próby współpracy niż wymiana ognia. Tym bardziej, że pomoc często się w Fallout 76 przydaje - szczególnie w pierwszych kilkunastu godzinach.
Do tej pory spędziłem w Appalachach około 30 godzin, a przez ten czas spotkałem zaledwie kilkanaście osób - z czego tylko jedna zaczęła mnie atakować, choć w sytuacji, w której można było spodziewać się walki, bo podczas rywalizacji o publiczny warsztat.
Inne interakcje były zdumiewająco pozytywne lub neutralne, co naprawdę mnie zaskoczyło. Lata doświadczeń z DayZ i tym podobnych gier uczą jednak, że obcy gracz w tego typu produkcji to zawsze kłopoty.
Pewnego razu obok mojej bazy przechodził ktoś na wysokim poziomie doświadczenia. Martwiłem się przy stanowisku rusznikarskim, że nie mam materiałów na naprawdę broni, a nieznajomy po prostu zapytał, czy czegoś nie potrzebuję. Odparłem, że przydałby się klej i trochę elektroniki - dostałem od wędrowca kilkadziesiąt sztuk jednego i drugiego zasobu.
Kiedy indziej podczas wykonywania pozornie prostej misji wątku głównego, zmagałem się z dużą grupą wrogów, pośród których wielu przewyższało moją postać poziomem doświadczenia. Zginąłem dwa razy, a przy podejściu trzecim miałem już uciekać, ale z pomocą przyszła para przypadkowych graczy, którzy po pokonaniu ze mną mutantów zaoferowali, że chętnie odeskortują mnie do docelowego punktu misji. Z oferty chętnie skorzystałem i zaoszczędziłem sobie sporo nerwów.
Jestem przekonany, że na wyższym poziomie doświadczenia takie interakcje będą częstsze, gdyż wszyscy mają na późnym etapie gry mniej więcej zbliżone cele. Na serwerach przebywa jednocześnie nieco ponad 20 graczy - to też celowy zabieg Bethesdy, by nie przeszkadzać tym, którzy chcą jednak poczuć się samotnie w postapokaliptycznym świecie. Jedynym minusem jest tylko fakt, że czasem nie mamy kompanów do wykonywania misji publicznych.
Gracze żyją w Wirginii Zachodniej w swego rodzaju symbiozie. Często muszą po prostu skupić się na eksploracji czy zabijaniu Supermutantów, albo innych stworów, które upuszczają różnego rodzaju zasoby. Dlatego też spotykani wędrowcy są skorzy do pomocy innym. Prowadząc kogoś do celu i wspierając w walce, przy okazji zbierają potrzebne surowce i śmieci, których i tak potrzebują, a potyczki są nieco łatwiejsze z uwagi na obecność drugiej osoby.
Fallout 76 przypomina, jak ważne są odpowiednie ograniczenia i limity związane z interakcjami graczy w survivalowych grach sieciowych. Bethesda podjęła odpowiednie kroki, dzięki którym obcych nie spotykamy zbyt często, ale kiedy tak już się stanie, to w zdecydowanej większości przypadków nie są to przykre doświadczenia.