Skip to main content

Fałszerz gier wideo ujawniony po latach działalności. Zarobił kilkaset tysięcy złotych

Dyskietki były puste.

Miłośnicy klasycznych gier wideo ujawnili utalentowanego fałszerza - ale dopiero po latach działalności. Enrico Ricciardi - o nim mowa - zdążył zarobić podobno nawet 100 tys. dolarów.

Sprawa rozgrywa się na forum dyskusyjnym The Big Box PC Game Collectors, zrzeszającym osoby zbierające głównie gry na komputery osobiste - z epoki wielkich, kartonowych pudeł.

W ostatnim okresie szereg użytkowników zaczął zgłaszać się z - ich zdaniem - falsyfikatami, kupionymi właśnie u Ricciardiego. Rozpoczęto więc szerzej zakrojone śledztwo, którego efektem jest publiczny dokument z dowodami.

Autograf, rzekomo podrobiony. Fot.: BBPGC.

„Jeśli otrzymałeś jakikolwiek gry od Ricciardiego, sprawdź je dokładnie i porównaj ze znanymi oryginałami. Zalecamy domniemywać, że są fałszywe, ponieważ nasze dochodzenie ujawniło większą liczbę falsyfikatów niż prawdziwych kopii - czytamy w tekście.

Wszystko zaczęło się od niejakiego Kevina. Ten kupił u podejrzanego egzemplarz Akalabeth, pierwsze wydanie Temple of Apshai, a także grę Japanese Mystery House. Po otrzymaniu przesyłki od razu poczuł, że coś jest nie tak i skonfrontował sprawę ze sprzedawcą.

Po napisaniu wiadomości, Ricciardi „zasugerował po prostu, że Akalabeth jest podróbką i powinno zostać zniszczone”.

Zaskoczony Kevin zgłosił się więc do innych członków społeczności. Tematem był podejrzany sprzedawca i szybko okazało się, że niemal każdy z jego klientów dostał gry, które wydawały się falsyfikatami.

Patrząc wstecz, zbyt długa naklejka od razu wygląda dość podejrzanie. Fot.: BBPGC.

Dowody „zbrodni” to między innymi plastikowe uszka do zawieszania pudełek, noszące ślady ręcznego wycinania. Do tego instrukcje i okładki, drukowane w sposób niezgodny z technologią z przeszłości. Ricciardi podrabiał rzekomo nawet autografy na okładkach.

Najważniejszą wskazówką był jednak fakt, że w wielu przypadkach kupowane tytuły obejmowały dyskietki, które były... puste. Fałszerz najwyraźniej dobrze znał swoich odbiorców i wiedział, że zakupy trafią od razu na półkę. Warto jednak pamiętać, że „testowanie” 40-letnich nośników nie zawsze jest dobrym pomysłem.

Co interesujące, sprawa ma nawet pewne połączenie ze skandalem firmy WATA, opisywanym przez nas jakiś czas temu. Użytkownicy forum uważają bowiem, że co najmniej jedna kopia Ultimy 1 od Ricciardiego została oceniona przez specjalistów jako autentyk.

Zobacz także