Skip to main content

Fani kręcą nosami na zapowiedź The Last of Us 2 Remastered

Brak widocznych usprawnień grafiki rozsierdził część graczy.

Po niedawnych plotkach przyszła pora na oficjalną zapowiedź The Last of Us 2 Remastered. Natywne wydanie gry na PS5 okazało się jednak rozczarowaniem dla części graczy, którzy nie są zadowoleni z braku widocznych usprawnień graficznych.

Sieci społecznościowe wypełniły posty poświęcone zapowiedzi The Last of Us 2 Remastered. Gra w nowym wydaniu zaoferuje krótsze czasy ładowania, obsługę DualSense, dwa dodatkowe tryby rozgrywki, „zaginione poziomy”, komentarz twórców oraz opcję dla speedrunnerów z sieciowym rankingiem. Twórcy chwalą się też obrazem w natywnym 4K oraz poprawkami graficznymi i to właśnie ten ostatni punkt rozsierdził część fanów.

Najczęściej podawany dalej jest post użytkownika Pyo, który kojarzony jest raczej z publikacji bardzo przychylnych Sony, jednak w ostatnim wpisie wytyka on brak widocznych różnic pomiędzy wersjami gry na PS4 a PS5. Ponadto w opublikowanej przez Pyo ankiecie wzięło udział ponad 119 tysięcy osób, z których 65,5% nie widzi żadnej różnicy w oprawie, a kolejne 27,9% zauważa śladowe zmiany.

Podobny postów znajdziemy w mediach społecznościowych całe mnóstwo i rzeczywiście - trudno na pierwszy rzut oka dopatrzeć się widocznych poprawek. Wygląda na to, że różnić będzie trzeba szukać z przysłowiową lupą, choć raczej świadczy to o znakomitej jakości grafiki w wersji na PS4, niż o słabej oprawie w wersji na PS5. Nawet mimo wyraźnych usprawnień, produkcja Naughty Dog nadal prezentuje się wyśmienicie i trudno obecnie znaleźć równie ładną grę.

Mimo to fani w mediach społecznościowych dość głośno wyrażają niezadowolenie i widać, że spodziewali się znacznie więcej po odświeżonym hicie z poprzedniej generacji konsol. Sprawy nie łagodzi nawet fakt, że Sony oferuje posiadaczom poprzedniego wydania aktualizację do wersji Remastered za jedyne 10 dolarów (ok. 40 zł). Słychać też żartobliwe głosy, że pora na God of War Ragnarok Remastered, ponieważ gra studia Santa Monica „ma już przecież rok”.

Zobacz także