Fani nie mogą uwierzyć, że żyrafa w „The Last of Us” była prawdziwa
Nazywa się Nobo.
Żyrafa z ostatniego odcinka pierwszego sezonu „The Last of Us” nazywa się Nobo i mieszka w zoo w Kanadzie. To pewne zaskoczenie dla część widzów, którzy byli przekonani, że oglądają wirtualne zwierzę przygotowane przez grafików.
„Ale mi teraz głupio” - przyznaje jeden z fanów w serwisie Reddit. „Moja jedyna krytyka tego epizodu dotyczyła właśnie tego, że żyrafa nie wyglądała wystarczająco realistycznie. Ale nie, okazuje się, że to prawdziwa żyrafa”.
„Mam tak samo. Najwyraźniej nie wiem, jak wygląda żyrafa” - zgadza się inny widz. „Nie martw się, sam karmiłem żyrafę w prawdziwym świecie i też wydawało mi się, że nie jest prawdziwa”.
Są pewne wyjaśnienia takiego stanu rzeczy. Po pierwsze, Nobo to żyrafa masajska, podczas gdy większość osób z zachodniego kręgu kulturowego przyzwyczajona jest raczej do żyraf siatkowanych, różniących się wzorem łat. Stąd - nawet podświadomie - gatunek wykorzystany w serialu mógł wyglądać dziwnie.
Po drugie, prawdziwa w scenie była tylko żyrafa oraz dwójka aktorów. Jak ujawnia zdjęcie zza kulis, całą resztę otoczenia przygotowano już na komputerach. Być może właśnie te elementy nie wyglądały najlepiej w oczach oglądających, psując ogólne wrażenia.
W ramach ciekawostki, Nobo ma 12 lat i mieszka w zoo w kanadyjskim Calgary. Placówka jest domem dla kilku żyraf, lecz gwiazdę wybrano ze względu na najwyższy wzrost - ponad 5 metrów. Tym samym zwierzak trafił do jednej z najważniejszych scen w serialu, gdy Joel i - zwłaszcza - Ellie mogą choć na chwilę zapomnieć o brutalnym świecie dookoła.
- Podczas prowadzenia badań nad materiałem źródłowym szybko zdałem sobie sprawę z tego, jak ważny jest ten moment z punktu widzenia całej serii - przyznał Matt Palmer, odpowiedzialny za wybór planów zdjęciowych, w materiale zza kulis. - Żyrafę można stworzyć za pomocą efektów specjalnych, ale to nie byłoby to samo.