Far Cry 6 - kolejna szansa na prawdziwy powiew świeżości w serii
Świetny marketing to za mało.
Ubisoft ponownie zapowiedział grę z serii Far Cry, skupiając się na postaci głównego antagonisty. Złoczyńcy w tym cyklu przyciągają uwagę, więc taka strategia marketingowa wcale nie dziwi. Tym razem do roli złego despoty zatrudniono też rozpoznawalnego aktora z serialu Breaking Bad. To wszystko jest oczywiście istotne z biznesowej perspektywy, ale dla graczy ważne jest co innego - czy Far Cry 6 to będzie tylko „kolejny Far Cry”?
Wydaje się, że marka naprawdę potrzebuje poważnych nowości, ale przemyślanych i dobrze dopasowanych. New Dawn był raczej złym przykładem przeniesienia do gry rozwiązań ze strzelanek z nutką RPG. Poziomy wrogów, paski zdrowia nad ich głowami - to nie do końca pasowało do serii, która przyzwyczaiła nas, że przeciwnicy nie są w niej raczej „gąbkami” na pociski.
Są jednak rozwiązania, które mogłyby skutecznie odświeżyć formułę serii. Przede wszystkim, przydałaby się zachęta do eksploracji. Na przykład w postaci ukrytych, niekoniecznie rozbudowanych, ale interesujących zadań pobocznych. Odnajdywanie ciekawych broni też mogłoby motywować do zwiedzania wszystkich zakamarków.
Akcja Far Cry 6 rozgrywa się na wyspie ewidentnie inspirowanej Kubą. Pierwsze screeny pokazują, że trafimy między innymi na ulice sporego miasta. Już sam ten fakt to spora nowość dla cyklu - miejskie klimaty to w tym przypadku stosunkowa nowość. Takie obszary aż proszą się o ciekawy system urządzania zasadzek. W końcu będziemy walczyć z tyranem razem z grupą rebeliantów.
Jeśli twórcy dobrze wykorzystają miejskie środowisko, moglibyśmy otrzymać lepszą wersję tego, co chciała osiągnąć seria Homefront. Motyw walki partyzanckiej ma wielki potencjał dla deweloperów, którym zależy na nietypowych, ciekawych rozwiązaniach. Pomysłów na same pułapki jest przecież tak wiele.
Interesujący byłby z pewnością też erpegowy aspekt gry, ale nie w mechanice, tylko w narracji i fabule. Oficjalna strona Far Cry 6 prezentuje przeciwstawne wizerunki Yary - raj z punktu widzenia reżimu i piekło z perspektywy zwykłych mieszkańców. Naprawdę rewolucyjne wręcz dla tej serii byłoby wprowadzenie wyborów, które ostatecznie mogłyby doprowadzić do współpracy z antagonistą.
Pod względem absolutnych podstaw gameplayu Far Cry zawsze pozostanie po prostu przyjemny. Deweloperom udało się opracować model strzelania, któremu trudno cokolwiek zarzucić - eliminowanie wrogów na różne sposoby sprawia frajdę, a skradanie się z łukiem zawsze daje sporo radości. Przynajmniej na początku.
Urozmaiceniem samej walki mogłaby na pewno być lepsza sztuczna inteligencja wrogów. O ile wyzwalanie kolejnych obszarów sprawia satysfakcję w każdej części, to po kilkunastu godzinach zaczynamy mocno odczuwać, że przeciwnicy mogliby nieco bardziej się postarać. Nie chodzi tu tylko o samo wybieranie odpowiedniej pozycji czy ścieżek, ale też o ogólny zakres zachowań w stosunku do gracza.
Co poza tym? Być może system skradania, który pozwalałby udawać cywila w inspirowanej Hawaną stolicy? Potencjalnych nowości jest sporo. Pytanie tylko, czy Ubisoft w ogóle chce zmieniać ustaloną formułę - w końcu żaden Far Cry od wielu lat nie narzekał na brak odbiorców.