Skip to main content

Film „Godzilla i Kong: Nowe imperium” to rzekomo bzdura, ale widzowie i tak są zadowoleni

Wyraźny rozstrzał opinii.

Film „Godzilla i Kong: Nowe imperium” to kolejny dowód na potwierdzenie tezy, że opinie krytyków nie muszą mieć pokrycia w ogólnym odbiorze danego dzieła. Produkcja określana przez niektórych mianem nudnej i męczącej najwyraźniej przypadła do gustu widzów.

Potężny Kong i przeraźliwy Godzilla są zmuszeni stawić czoło kolosalnemu, nieodkrytemu zagrożeniu, kryjącemu się w naszym świecie. Stawia ono pod znakiem zapytania istnienie potworów… oraz nasze” - czytamy w zagadkowo brzmiącym opisie filmu, który trafił do kin wczoraj.

Jeśli opierać się na ocenach agregatora Rotten Tomatoes, współpraca potworów wyszła całkiem nieźle. Produkcja dostała od widzów 92%, zbierając masę pochwał za opowieść pełną zwrotów akcji, widowiskowe sceny akcji i nierażące po oczach efekty specjalne. „Było fajnie. Nie tak dobrze, jak podczas oglądania »Godzilla vs. Kong«, ale mimo wszystko przyjemnie” - ocenia Armando R

Wyniki z 29 marca.

Opinie recenzentów są już zdecydowanie bardziej podzielone - na ten moment licznik dosięga 55%. „Spodoba ci się, jeśli zachwyca cię bezduszny chaos efektów specjalnych. Ale czy to porywające? Nie bardzo. Pod koniec czułem się tak, jak Kong: zmęczony i znudzony” - pisze Kyle Smith z The Wall Street Journal.

Bezmózgi eskapizm da się stworzyć bardzo łatwo, dlatego widzowie często zmuszeni są zadowolać się przeciętnością albo czymś jeszcze gorszym. Niemałym komplementem będzie stwierdzenie, że »Godzilla i Kong: Nowe imperium« to fachowo wykonana bzdura” - ocenia William Bibbiani z The Wrap.

Zobacz na YouTube

Jak widać, twórcom nie udało się powtórzyc sukcesu „Godzilla Minus One”, ale nie wyszło też aż tak źle. „Godzilla i Kong: Nowe imperium” obejrzymy od wczoraj także w Polsce. Reżyserem widowiska jest Adam Wingard, a rozpisaniem scenariusza zajęli się Terry Rossio, Simon Barrett oraz Jeremy Slater.

Zobacz także