Skip to main content

Filmy z lat 80. i 90. to gotowe pomysły na gry. Czas do nich wrócić

Wystarczy podpiąć mysz.

BLOG | Ten, kto wychowywał się w Polsce latach 90., pamięta emocje, jakie towarzyszyły premierom amerykańskich filmów akcji. Po latach zamknięcia na burżuazyjną kulturę zgniłego Zachodu wreszcie mogliśmy oglądać to samo, co nasi bracia i siostry zza Oceanu. Obok nowości docierały do nas też filmy minionej dekady, wcześniej niedostępne w oficjalnym obiegu.

Gdy byłem już nieco starszy, zacząłem się jednak wobec tego kina dystansować, dostrzegać jego kiczowatość, głupotki i przesadę. To wszystko, co w nim uwielbiałem, nagle zaczęło mi doskwierać. Choć ukształtowały mnie i całe moje pokolenie, nie chciałem już dłużej się z nimi utożsamiać. Zapragnąłem oglądać ambitne filmy, sięgać po dobrą literaturę, wiedzieć i rozumieć więcej.

„Pamięć absolutna" nie jest może moim ulubionym filmem z epoki VHS-ów, ale w grę chętnie bym zagrał

Ale potem przyszła dorosłość i zaczęło mi brakować emocji, które czerpałem kiedyś z filmowej rozrywki. Tego, jak mało ona od nas wymagała, w przeciwieństwie do dorosłej codzienności, w której każdego dnia coś trzeba i nie ma zmiłuj. Zacząłem więc wracać do kultowych filmów z tamtych lat. I wciąż nie mogę przestawić się dziwić, jak bardzo „growe” były to produkcje.

Oglądając je dzisiaj, wprost nie mogę pojąć, jakim sposobem akcja na ekranie toczy się, mimo że nie trzymam w dłoniach kontrolera ani myszki. W tym kinie jest po prostu wszystko, czego potrzebuje dobra gra akcji i niewiele jest elementów, które z interaktywnej adaptacji musiałyby zniknąć albo radykalnie się zmienić. Dominowały tam studyjne, często korytarzowe lokacje, kamera nieustannie śledziła głównego bohatera, a fabuła to w zasadzie zawsze klasyczna formuła interaktywnej zabawy - konsekwentnie prowadzony wątek główny oraz side questy.

Gra „Powrót do przyszłości” była udanym powrotem do legendarnej franczyzy, kontynuująca historię opowiedzianą w trylogii. Szkoda że skończyło się na jednej części.

Mam też wrażenie, że twórcy ówczesnego kina akcji nie wstydzili się swoich odjechanych pomysłów. Przechodziło wszystko, bo znaczenie miało tylko to, żeby wgnieść widza w fotel. I nie twierdzę, że tak samo powinno być ze współczesnymi grami - kto czytał moje poprzednie teksty, ten wie, jak często apeluję o ambitniejsze podejście do cyfrowej rozrywki. Ale nawet w przypadku wartościowych gier jedna zasada musi być zawsze spełniona - „dobra zabawa przede wszystkim”. A ta prosta myśl przyświecała właśnie kinu akcji lat 80-90.

Ameryki nie odkryłem - twórcy z krakowskiego studia Teyon już dziesięć lat temu zauważyli, że hollywoodzkie akcyjniaki z lat 80. i 90. to kopalnia pomysłów. Ich pierwsze podejście nie okazało się jednak udane. Rambo: The Video Game z 2014 roku to gra ze wszech miar koszmarna, o której wszyscy - najpewniej z zespołem deweloperów włącznie - chcielibyśmy zapomnieć. Nie zmienia to faktu, że tytuł miał potencjał.

Teyon pracuje już nad grą RocoCop: Rogue City. Adaptacja legendarnego obrazu z 1987 roku ma ukazać się we wrześniu tego roku, a ja już zacieram rączki.

Krakowski team nie zraził się na szczęście do idei komputerowych adaptacji i 2019 roku dostaliśmy od nich produkcję Terminator: Resistance. Gra nie opowiadała wprawdzie historii znanej z filmowej franczyzy, ale była bardzo silnie osadzona w świecie wykreowanym przez Jamesa Camerona. Pomimo średniego budżetu dowiodła, jak wciąż żywa jest to marka. W dodatku delikatnie przestarzała grafika i toporne mechaniki nie tylko nie przeszkadzają, ale wręcz pasują do tytułu, który odwołuje się w końcu do marki z poprzedniej epoki.

Z wielkim zainteresowaniem wyczekuję też wieści o reboocie serii gier o Indianie Jonesie, nad którym pracuje zespół zasłużonego studia MachineGames. Na współczesną grową adaptację zasługuje też choćby „Zabójcza broń”, „Pamięć Absolutna”, „Szklana pułapka”, „Twierdza”, „Faceci w czerni” czy bardziej ambitne tytuły, jak „Oni żyją” czy „Łowca androidów”. Chętnie zobaczyłbym też kontynuację Obcego: Izolacji - mimo że gry nie udało mi się ukończyć, bo… za bardzo się bałem.

A w który z legendarnych akcyjniaków tamtych czasów Wy chętnie byście zagrali? A może uważacie, że nie ma sensu wracać do tego, co było, i lepiej tworzyć nowe marki oraz historie?

Zobacz także