Final Fantasy Type-0 HD - Recenzja
Demony wojny.
Final Fantasy Type-0 HD trafia na PS4 i Xbox One, z szansą dotarcia do szerszego grona odbiorców, niż przed czteroma laty, gdy tytuł ukazał się na PlayStation Portable. To ciekawa i pełna innowacji odsłona, nadająca świeżość wieloletniej serii.
Wydarzenia przedstawione w Type-0 dzieją się w świecie o nazwie Orience, gdzie technologia idzie w parze z magią. Kontynent podzielono na cztery części należące do sąsiadujących ze sobą supermocarstw.
Każda nacja znajduje się w posiadaniu własnego, magicznego kryształu, w którym drzemią różne, potężne moce. Rubrum swoim kryształem kontroluje magię, Concordia smoki, Lorican klejnotem niczym tarczą wzmacnia ochronę, a Militesi białą energią rozwijają naukę i siłę militarną.
Pewnego razu Imperium Militesi rozpoczyna agresywną ekspansję, najeżdżając sąsiednie narody. We wprowadzeniu obserwujemy skuteczny atak na jedno z miast Rubrum. Oprawcy aktywują specjalne urządzenie blokujące możliwość korzystania z magii, rozbrajając przeciwników. Inwazję odpiera specjalna jednostka ze szkoły militarnej - tak zwana klasa Zero.
Graficzne usprawnienia nad pierwotną wersją są wyraźne, ale na obecnej generacji gra wygląda co najwyżej przeciętnie.
Odważna dwunastka okazuje się jedyną szansą na powstrzymanie ambitnego komandora Cida Aulstyne'a i jego planu dominacji nad światem.
Historia Type-0 jest bardzo obszerna i skomplikowana, jak przystało na grę z serii Final Fantasy. Mimo wielu nieodzownych, czasem niepoważnych elementów łączących popularnych cykl jest to wyraźnie poważniejsza opowieść. Pierwsze kilka minut przedstawia wojnę w najgorszym obliczu i to kompletnie bez cenzury. Ludzie padają pod ostrzałem z karabinów, budynki powalają się na przechodniów, a umierający żołnierze prowadzą monologi o strachu przed śmiercią.
Oprawa audiowizualna to połączenie klasycznych dla Final Fantasy kolorowych światów, ciekawych postaci i pięknej muzyki z surowymi barwami konfliktów zbrojnych: czerwonawej rdzy, szarości pyłu i kurzu. Graficzne usprawnienia nad pierwotną wersją są wyraźne, ale na obecnej generacji gra wygląda co najwyżej przeciętnie. Dbałość o szczegóły w wyglądzie głównych bohaterów mocno kontrastuje z niskiej jakości teksturami otoczenia oraz mniej istotnych postaci.
Na dużym telewizorze nie da się ukryć pewnych graficznych słabości, ale użytkowników PS Vita ucieszy informacja o możliwości zdalnej gry. Final Fantasy Type-0 HD wygląda prześlicznie na małym ekranie konsoli przenośnej, a sterowanie nie zmienia się praktycznie wcale.
Gra dzieli się na dwa główne elementy - eksplorację miast, rozmowy z pracownikami i studentami militarnej szkoły Vermillion Peristylium oraz misje daleko w terenie. Historia przeznaczona jest tylko dla samotnego gracza i tradycyjnie rozwija się powoli, stopniowo pogłębiając relacje między wszystkimi bohaterami, koncentrując się na dwójce nowych członków klasy Zero - Machina i Rem. Oni pełnią rolę narratorów.
Nie jest to jednak sztuka dwojga aktorów. Możemy grać kimkolwiek z czternastu studentów. W trakcie misji biegamy z trzema postaciami - jedną sterujemy, a dwie pozostałe kontroluje komputer. W każdej chwili możemy przejąć kontrolę nad innym spośród wybranej trójki. Gdy w trakcie potyczki ktoś umrze, dobieramy do zespołu kadeta z „ławki rezerwowych".
Warto zatem pamiętać o rozwoju wszystkich pozostałych członków klasy Zero. Każdy bohater specjalizuje się w innym typie broni. Miecze, lance, łuki, kosy, pistolety, magiczne karty, rękawice do walki wręcz czy nawet czarodziejskie flety - co postać, to inne narzędzie do walki i unikalne zestawy ciosów.
Mechanika odbiega od klasycznego dla serii modelu turowego, wykracza również ponad półturowy system ATB, znany z trzynastej części Final Fantasy. Tym razem pojedynkujemy się w czasie rzeczywistym, sterując postacią widzianą z perspektywy trzeciej osoby.
System walki jest bardzo dynamiczny i rozbudowany. Musimy unikać ataków przeciwnika, samemu czekając na odpowiedni moment do ofensywy. Ramka wskazująca wybranego przeciwnika w pewnym momencie zmienia kolor na żółty lub czerwony. Wówczas zadany cios może być krytyczny bądź od razu śmiertelny. Każda postać wymaga innego wyczucia tempa walki i trafień krytycznych, więc czeka nas długa droga do pełnego opanowania pola bitwy.
Jednym z najbardziej uciążliwych mankamentów gry jest dziwna praca kamery.
Final Fantasy pełne jest różnorodnych, pomniejszych elementów rozgrywki. Kilkakrotnie przychodzi nam uczestniczyć w mini-grach, jak na przykład ostrzał pola bitwy za pomocą artylerii, obrona okrętów przed nalotem smoków lub też kompletnie relaksujące jeżdżenie na chocobo po farmie.
Poza stroną batalistyczną gry, mamy również możliwość eksploracji i aktywności na terenie szkoły. Zgłębiamy historie bohaterów, odwiedzamy bibliotekę, rozmnażamy chocobo albo wykonujemy proste zadania zlecone przez mieszkańców.
Jednym z najbardziej uciążliwych mankamentów gry jest dziwna praca kamery. Czasami w trakcie walki przybiera bardzo niekorzystne pozycje, które musimy poprawiać. Podążanie kamerą za oznaczonym wrogiem również skutkuje gwałtownymi zmianami perspektywy i poczuciem chaosu.
Walki, mimo mnogości dostępnych postaci, mogą nużyć przy kolejnym z rzędu starciu z szeregowymi przeciwnikami. Tylko walki z potężniejszymi potworami i bossami wymagają od nas różnorodnych strategii i ciągłej kontroli pola bitwy.
Niestety, większość potyczek „po drodze" to proste, po czasie monotonne starcia na takich samych, nieciekawych terenach. Brak różnorodnego otoczenia w pewnym stopniu obniża przyjemność płynącą z gry, przy której możemy spędzić prawie czterdzieści godzin.
Po ukończeniu zabawy opowieść wydawać się może nawet niepełna i niekompletna. Nie wszystko bowiem jesteśmy w stanie odkryć przy pierwszym podejściu. Twórcy zachęcają więc do ponownego przejścia gry w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące pytania. Rozpoczynamy przygodę z już rozwiniętymi postaciami, odkrywając nowe, niedostępne wcześniej sceny i misje.
Final Fantasy Type-0 HD to ciekawa odskocznia od głównego nurtu serii, z równie rozbudowaną i interesującą historią. Dynamiczna mechanika walki i duża liczba dostępnych bohaterów wnoszą świeżość, jednocześnie dając wrażenie, że gramy w kolejną dobrą produkcję pod znanym już tytułem.