Skip to main content

Fire - Recenzja

Kolorowe zagadki na kilka godzin.

Sympatyczna i kolorowa produkcja stworzona raczej dla posiadaczy tabletów niż miłośników gier przygodowo-logicznych na PC.

Fire to sympatyczna i kolorowa produkcja, ale już na wstępie trzeba wyjaśnić dwie kwestie: to bardziej gra logiczna niż przygodówka, a całość przypomina raczej tytuł na tablety niż na komputery osobiste.

Głównym bohaterem gry jest neandertalczyk Ungh. Nasz wesoły blondyn - nawet na tle innych ludzi pierwotnych - nie grzeszy intelektem. Otrzymuje jednak zadanie przypilnowania ogniska. Postać zasypia na warcie, a płomień gaśnie. Zdenerwowany wódz plemienia wykopuje pechowca za płot i tak zaczyna się nasza wędrówka do centrum wulkanu, po nowy ogień.

Twórcy przygotowali dziesięć lokacji, składających się najczęściej z trzech ekranów. Zadaniem za każdym razem jest dotarcie do robaczka, który otwiera portal do kolejnego obszaru.

Główną „innowacją” w Fire jest kompletny brak dialogów czy w ogóle jakichkolwiek słów. Najbardziej rozbudowana forma komunikacji to piktogramy. Co więcej, bohaterem nie możemy kierować bezpośrednio, więc rozgrywka sprowadza się do klikania na aktywne obiekty na mapie, które możemy podejrzeć po wciśnięciu spacji.

Zobacz na YouTube

W ten właśnie sposób otrzymujemy kolorową grę logiczną, pozbawioną cech produkcji przygodowych, gdzie ważne są interakcje z innymi postaciami i fabuła. Nie znaczy to jednak, że twórcy mieli łatwe zadanie - przedstawienie skomplikowanych często zagadek tylko za pomocą dwuwymiarowych obiektów na pewno nie jest proste. Udało się jednak bardzo dobrze i ani razu nie musimy się zbyt długo zastanawiać.

Zagadki są pomysłowe i - co najważniejsze - logiczne. Rzadko zdarza się utknąć na dłuższą chwilę, ale gdy już tak się stanie, to wyłącznie wina naszej nieuwagi. Wśród łamigłówek nie brakuje wyzwania muzycznego, zabawy z czasem, mini-gier logicznych i małej sekcji zręcznościowej.

Mocną stroną produkcji jest oprawa audiowizualna. Proste menu - bez jednego napisu - przenosi nas bezpośrednio do ślicznie namalowanych, kolorowych lokacji, przypominających bogato ilustrowane opowieści dla dzieci. Lokacje są zróżnicowane, a postacie zabawne. W odbiorze przeszkadzają jedynie mało płynne animacje.

Jeszcze lepsza jest jednak muzyka, za którą odpowiadał Tilo Alpermann - twórca nie mniej udanej oprawy dźwiękowej do The Night of the Rabbit. Wpadające w ucho rytmy można określić jako „muzykę neandertalską” połączoną z współczesnymi instrumentami. Całość wypada świetnie, a przygotowana zagadka muzyczna jest jedną z lepszych w grze.

Trzeba jednak przyznać, że ze względu na elementy oprawy podczas zabawy czuć pewien dysonans. Fire idealnie nadawałoby się dla młodszych graczy, ale szybko okazuje się, że na drodze po ogień grzebiemy we wnętrznościach dinozaura, zatykamy korkiem otwór w tylnej części ciała wielkiej żaby, rozwiązujemy test IQ i ratujemy z opresji neandertalkę z pokaźnym biustem.

Oprawie nie można odmówić uroku

Gra jest więc skierowana do starszych, ale dla nich proponowany poziom trudności może okazać się zbyt niski. Przygodę można ukończyć bez problemu, z wyjątkiem dwóch zagadek, co przekłada się w najlepszym przypadku na trzy godziny rozgrywki. Rozczarowuje także ostatni etap, stanowiący mało kreatywny zbiór pomysłów z poprzednich lokacji.

Produkcję można polecić posiadaczom iPadów, którzy chcą rozwiązać jedną zagadkę przed snem lub w autobusie. W tym drugim przypadku pojawia się jednak inny kłopot, ponieważ gry nie można zapisać w dowolnym momencie - rozgrywkę w poszczególnych lokacjach zawsze musimy zaczynać od początku.

Podsumowując, Fire na pewno warto zobaczyć i usłyszeć ze względu na oprawę audiowizualną, ale dziwne decyzje twórców i zbyt krótki czas rozgrywki sprawiają, że najlepszym wyjściem będzie poczekanie na przecenę.

6 / 10

Zobacz także