FlatOut - Retrospektywa
Cóż za wyścig, proszę państwa!
Cóż za wyścig, cóż za wyścig, proszę państwa! Jak żyję nie widziałem w kierowcach takiej zaciętości i hartu ducha. Kto by pomyślał, że Benny Rogerson w zdezelowanym pojeździe nawiąże walkę z Eddie'm Gaddy'm i Ronem Lewisem, prowadzących swoje stalowe bestie. Końcówka wyścigu. Benny na trzecim miejscu. Rozpędza się na prostej i..., o mój boże, ależ ten chłopak ma fantazję! Łupnął w tył auta Lewisa z taksą siłę, że biedny Ron wyleciał przez przednią szybę. Zwija się z bólu przy barierkach, ale Rogerson bez mrugnięcia okiem przekracza metę, jako drugi! Wspaniałe zawody!
Gdyby wyścigi zaprezentowane we FlatOut odbywały się naprawdę, to komentatorzy pewnie w podobnych słowach opisywaliby wydarzenia na torach. Wydana w 2004 roku produkcja fińskiego studia Bugbear Entertainment stawia bowiem na bezkompromisowość i nie uznaje zasad fair play. Naszym głównym celem jest wygranie wyścigu, a im więcej demolki przy tym uczynisz, tym lepiej.
Zanim jednak wsiądziemy do upragnionego pojazdu, trzeba przebrnąć przez menu, które najlepiej scharakteryzować jednym słowem - prostota. Kilka podstawowych trybów zabawy i ograniczenie do niezbędnych opcji sprawia, że odnajdzie się tu nawet gracz nie mający wcześniej do czynienia z wyścigami. Tworzymy profil, wybieramy auto i już po chwili możemy rozpocząć zabawę.
Osią rozgrywki jest tryb kariery, w którym startujemy w coraz bardziej wymagających wyścigach - od klasy brązowej, przez srebrną, aż do najtrudniejszej - złotej. Aby odblokować kolejne trasy należy w wyścigu zająć miejsce w pierwszej trójce. Wysokie lokaty są ponadto nagradzane pieniędzmi. Fundusze możemy przeznaczać na ulepszanie posiadanego auta lub zakup nowego.
„FlatOut stawia na bezkompromisowość i nie uznaje zasad fair play."
Tym, co odróżnia FlatOuta od konwencjonalnych wyścigów, jest nastawienie na demolkę. Trasy wypełnione są pachołkami, beczkami czy drewnianymi reklamami. Im więcej takich obiektów zniszczymy, tym więcej pieniędzy zdobędziemy. Odnosi się to również do stłuczek z przeciwnikami. Wjechanie w kogoś od tyłu czy mocne najechanie z boku, aby konkurent wyleciał z trasy, to podczas zawodów codzienność.
Powodowanie kolizji zapełnia też pasek nitro, umożliwiający znaczne przyspieszenie auta. Rozgrywka wymusza więc destrukcję, ale wyścigi są przez to fascynujące i trzymają w napięciu do samego końca. Jest to również wynik tego, że nie wszystkie elementy otoczenia są zniszczalne. Chwila zagapienia i nasza postać wylatuje przez kierownicę prosto w trybuny. Kiedy się otrzepie wraca do auta i możemy kontynuować wyścig, ale przeciwnicy zazwyczaj są już wtedy daleko.
Jeżeli natomiast znudzą się nam wyścigi, to istnieją nietypowe wyzwania bonusowe. W jednych z nich naszym zadaniem jest walka z innymi pojazdami na zamkniętej arenie. Wygrywa ten, kto ostatni zostanie wśród dymiących wraków.
Istnieją też inne konkurencje, w których musimy tak pokierować autem, aby po zderzeniu kierowca wypadł przez szybę i spełnił określony cel, na przykład poleciał jak najwyżej lub najdalej, trafił w tarczę do lotek lub zbił ogromne kręgle. Zastosowanie rag-dolla sprawia, że widok upadającego z 80 metrów bohatera samoczynnie wyrywa się głośne „auć". Chociaż nie brakuje też typowych dla tego efektu, często komicznych ułożeń ciała przypominających prawdziwą szmacianą lalkę.
Fizyka to bez wątpienia jedna z najmocniejszych stron FlatOuta. Model prowadzenia pojazdu jest zaawansowany i czuć, że auto inaczej zachowuje się na asfaltowym torze, niż na pokrytych śniegiem dróżkach. Na szczęście - dzięki dwóm trybom jazdy - zręcznościowemu i profesjonalnemu, przy grze równie dobrze mogą bawić się osoby lubiące nieustannie wciskać gaz do dechy, jak i te ceniące pewną dozę realizmu.
Fenomenalnie prezentują się również zniszczenia pojazdów. Wprawdzie w czasach GRID-a mogą już nie wywoływać takiego opadu szczęki, ale nawet po blisko dziesięciu latach od premiery miło jest wjechać wprost w metalowe barierki, żeby ujrzeć, co dzieje się z karoserią.
FlatOut jest udaną produkcją, przy której nadal można świetnie się bawić. Wciągające i nastawione na demolkę wyścigi, nietypowe zadania bonusowe oraz nakręcająca nas do gry, rockowa ścieżka dźwiękowa, sprawiają, że trudno oderwać się od ekranu.