Football Manager 2015 - Recenzja
Więcej tego samego.
Bromley. Cicha dzielnica na południu Londynu już od kilku lat jest moim domem, choć nigdy nie postawiłem tam stopy. To właśnie tu swoją siedzibę ma klub piłkarski Bromley FC, gidze grają takie tuzy futbolu jak Danny Waldren czy Ugo Udoji. Te nazwiska mogą nic nie mówić, ale dla mnie wiążą się ze wspomnieniami znacznie przyjemniejszymi niż oglądanie wyczynów Cristiano Ronaldo przed telewizorem.
Taka jest właśnie magia Football Managera i nie inaczej jest w najnowszej odsłonie serii. Kiedyś klub z szóstej ligi angielskiej przyciągnął uwagę krótką nazwą i ciekawym krojem koszulek - od tego czasu nieprzerwanie jest moją docelową drużyną, z którą udało się w poprzedniej części sięgnąć po Ligę Mistrzów, choć dopiero w 2023 roku.
Cykl piłkarskich menedżerów od SI Games dziwnym trafem nie spotyka się z podobną krytyką, co Call of Duty czy FIFA, choć wykorzystuje ten sam schemat - premiera co roku w pełnej cenie, przy drobnych innowacjach i powolnej ewolucji w kierunku perfekcyjnego realizmu. Cieszą małe modyfikacje, a irytuje oglądanie problemów, na które pasjonaci narzekają od lat.
Pierwsza nowość rzuca się w oczy podczas tworzenia własnego menedżera i nie chodzi o możliwość wybrania kilku ulubionych klubów. W tej odsłonie twórcy oferują system zaczerpnięty chyba z produkcji RPG. Na bazie doświadczenia możemy przydzielić punkty do wybranych umiejętności, takich jak motywacja, ofensywa czy znajomość taktyki. Całość podzielono na dwie sfery: styl dresowy (Jürgen Klopp, a może lepiej Franciszek Smuda) i garniturowy (Pep Guardiola).
Wybrane umiejętności przekładają się później na zdolności trenowania zawodników. Drobne „oszustwo” i stworzenie doświadczonego menedżera do szóstej ligi na pewno przyniesie drobną przewagę, o ile będziemy mogli spokojnie zasnąć ze świadomością nadużycia systemu. Jeśli zaczynamy od zera, to w tej wersji musimy także zadbać o zdobywanie kolejnych licencji trenerskich, udając się na szkolenia.
„Miejsce na górze zajęła duża wyszukiwarka, działająca teraz dużo szybciej i sprawniej.”
Idąc dalej, zauważyć można największe wizualne usprawnienie tego roku, czyli przywrócenie bocznego menu, nieobecnego w serii już od dobrych kilku lat. Twórcy obiecują prostszą i szybszą nawigację, ale jak to często bywa w przypadku interfejsu Football Manager - zmieniono po prostu jedno rozwiązanie na inne, bez znaczących korzyści. Podstawowe ekrany nadal mamy na wyciągnięcie ręki, a do innych wciąż trzeba się „dokopać”.
Jedyna zaleta nowego układu ekranu jest taka, że miejsce na górze zajęła duża wyszukiwarka, działająca teraz dużo szybciej i sprawniej. Niczym technologia Google, wyniki wyszukiwania pojawiają się już w trakcie pisania. Szkoda jedynie, że twórcy nie podają przy nazwiskach osób także ich roli - po te dodatkowe informacje nadal musimy udać się do dobrze znanej, wolniejszej wyszukiwarki.
Zmiany wprowadzono także w ekranie wyszukiwania talentów, gdzie dużo łatwiej można teraz przeglądać bazę zgromadzonych raportów. Szperacze są za to mniej skuteczni i odkrycie dokładnych umiejętności piłkarza wymaga obecnie dużo dłuższej obserwacji, co leży zresztą w zgodzie z realizmem.
„Po raz pierwszy pressing działa tak jak powinien.”
Doświadczeni menedżerowie z szóstej ligi angielskiej oczywiście nie używają wyszukiwarki wcale i udają się od razu do ekranu taktyki, gdzie także wprowadzono drobne zmiany. Piłkarzy na pozycje wybieramy teraz z listy, według ich przydatności w określonej roli. Takie rozwiązanie na pewno spodoba się mniej doświadczonym graczom, a ci bardziej zaawansowani nadal mają dostęp do wszystkich informacji potrzebnych przy ustalania składu.
Nowy FM to także nowe role. Zgodnie z tradycją, nowości nie są jeszcze do końca zbalansowane. Odwrócony boczny obrońca (inverted wing back, wzorowany na ofensywnych obrońcach z Ameryki Południowej) w zamyśle ma schodzić do środka pola, ale często nie wie w ogóle, co ze sobą zrobić i okupuje bok boiska bez pomysłu. Tymczasem „raumdeuter” (połączenie kreatywnego skrzydłowego z napastnikiem, w stylu Thomasa Müllera) jest obecnie chyba nieco zbyt potężny, zwłaszcza w mocniejszych klubach.
W tym pierwszym przypadku mamy najpewniej do czynienia z niedopracowaniem silnika meczowego, ale jak to często bywa w Football Manager - czasami najdrobniejsza nawet zmiana taktyki może spowodować, że wszystko nagle „zagra” idealnie, ponieważ skomplikowana symulacja bierze pod uwagę tysiące czynników.
Tym samym argumentem można za to odpowiedzieć na inne bolączki. Tracimy zbyt wiele goli z dośrodkowań z bocznych sektorów? Zmień taktykę i piłkarzy. Bramkarze zbyt często popełniają głupie błędy? Potrzeba zawodnika z wyższymi statystykami. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że te dwa elementy występują w nadmiarze, co powinno spotkać się z reakcją ze strony twórców. Nagminne jest zwłaszcza tracenie bramek po dośrodkowaniach - czy to z gry, czy z rzutów różnych.
Po raz pierwszy pressing działa tak jak powinien, a piłkarze z drużyny przeciwnej są skutecznie (lub mniej skutecznie) wypychani i atakowani, bez rujnowania całej formacji i bezsensownego biegania za piłką. Udało się w końcu wyeliminować żółte kartki wlepiane bez większej logiki w pierwszych minutach meczu. Inne drobne zmiany to także głębiej cofający się środkowi pomocnicy o zadaniach defensywnych i lepsze „zamykanie meczów”, skuteczniej marnując czas.
Oglądanie meczów zostało teraz znacząco upiększone poprzez setki nowych animacji. Wykorzystano dane zebrane podczas sesji motion capture, a w pracach pomagali podobno twórcy ze studia The Creative Assembly, odpowiedzialnego ostatnio za grę Obcy: Izolacja. Niemal w pełni udało się wyeliminować horror, jakim było oglądanie naszych zawodników poruszających się niczym łyżwiarze na lodzie.
Ruchy zawodników wyglądają więc teraz świetnie, naturalniej i bardziej realistycznie. Strzały i zagrania nabrały dynamiki, duże lepsze są też główkowania, dryblingi i przyjęcia piłki. Następnym krokiem dla serii będzie już tylko przygotowanie wiarygodniejszych starć i kolizji pomiędzy piłkarzami podczas odbioru piłki, fauli czy walki w powietrzu.
Te wszystkie pozytywne zmiany przyćmiewają elementy, które z niewyjaśnionych powodów irytują od lat. Nadal zdarza się zbyt wiele kontuzji, a rozmowy z zawodnikami w szatni przed, w połowie i po meczu to wciąż wiedza tajemna - z całkowicie niezrozumiałymi efektami wybrania niektórych kwestii.
Nie znam jednej osoby, która cieszyłaby się z perspektywy uczestniczenia w konferencjach prasowych w grze. Twórcy odpowiedzieli więc nowym pomysłem: formą wywiadów, w postaci dziennikarzy czyhających na nas w tunelu. Ponownie pozostaje oddelegowanie do rozmowy asystenta lub klikanie „na pamięć”. Nie lepiej przeznaczyć czas na ważniejsze elementy piłkarskiego życia, jak ustalanie sensownych terminarzy rozgrywek?
Pojawiły się, a jakże, nowe problemy. Jednym z nich są piłkarze nagminnie narzekający na brak gry w podstawowym składzie - nawet jeśli w nim grają! Po raz pierwszy zdarzyło się też, że grupa zawodników przyszła z pretensjami, że jeden z nich nie dostał podwyżki. To się nazywa solidarność.
Po co komu wybuchy z Far Cry 4 czy pościgi w GTA 5. Prawdziwe emocje czujemy dopiero wtedy, gdy na pięć minut przed końcem karkołomnej fazy play-off, przeciwnik wychodzi na prowadzenie, a los rozgrywek wisi na włosku. I choć wciąż będą irytować odwieczne problemy, wspomniana już magia Football Manager 2015 jest tak silna, że znów spędzimy przy grze setki wspaniałych godzin.