Forza Horizon 5 - Recenzja: przepis na zabawę po meksykańsku
Zachwycający świat i znajomy gameplay.
Forzę Horizon 5 zbudowano na solidnych fundamentach poprzednich odsłon. Przyjeżdżamy do Meksyku jako gość specjalny, odpowiedzialny za rozbudowę festiwalu miłośników motoryzacji. Już po kilku godzinach mapa jest upstrzona dziesiątkami wyścigów i aktywności, a ukończenie jednych wyzwań wprowadza do świata kolejne.
Wyraźnie widać, że celem Playground Games nie było wymyślanie - nomen omen - koła na nowo. Powracają nie tylko główne założenia rozgrywki i świata, ale też mnóstwo konkretnych części składowych. Interfejs, ikony, grafiki wykorzystane w różnych momentach rozgrywki, głos GPS - to wszystko elementy, które wyciągnięto wprost z poprzedniej części serii.
Co prawda od premiery „czwórki” minęły już trzy lata, ale chociażby słuchanie dokładnie tych samych komend dokładnie tego samego głosu nawigacji ANNA wywołuje niesmak i mieszane uczucia, szczególnie jeśli w poprzednich odsłonach spędziło się wiele godzin. Z pewnością we wspomnianych elementach było miejsce na choćby drobne innowacje. Nie mamy przecież do czynienia z dodatkiem, tylko nową częścią cyklu.
Powracają też różne typy wyścigów (uliczne, przełajowe, rajdy i więcej), dudniące od muzyki przystanki festiwalowe z tańczącymi ludźmi czy wyzwania aktywowane „w locie” podczas swobodnej przejażdżki, jak próba szybkości lub driftu. Do tego rozstawione w różnych, czasami trudno dostępnych miejscach znajdźki, czyli tabliczki z bonusem do doświadczenia. Nie mogło też zabraknąć tzw. zapomnianych wozów, a więc zardzewiałych klasyków motoryzacji, które należy najpierw znaleźć na wyznaczonym obszarze, a następnie poczekać na odrestaurowanie, po czym trafiają do naszej kolekcji. Fani poprzednich części poczują się jak w domu.
Najbardziej efektownymi „zadaniami” ponownie są wyścigi pokazowe, które rządzą się nieco innymi prawami niż tradycyjne zmagania. A to ścigamy się z ogromnym samolotem, a to próbujemy dotrzymać kroku dwóm motocyklom crossowym czy pociągowi towarowemu. Innym razem kierujemy tirem z przyozdobioną na Festiwal Księżyca platformą, przypominającą ogromną piniatę lub wielkim monster truckiem. Czuć specyficzny klimat święta samochodów, którego organizatorzy nie szczędzą ani jednego peso na to, by wykarmić głodnego wrażeń kierowcę.
Zobacz także: Forza Horizon 5 - poradnik i najlepsze porady
Do wyścigów pokazowych dołączają tym razem wyścigi eksploracyjne, które są nowością w Forza Horizon 5. To de facto wycieczki krajoznawcze, oprowadzające gracza po różnych biomach wirtualnego Meksyku, pozwalając zwiedzić mapę i przy okazji świetnie się bawić.
A jest co zwiedzać - świat bez wątpienia jest jedną z najmocniejszych stron nowej Forzy Horizon. Mimo że część osób liczyła na nieco odważniejszy krok, jak chociażby Japonię i nielegalne wyścigi uliczne, Meksyk prezentuje się wspaniale. Dobrze, że w grze jest tryb fotograficzny, bo przemierzając przesiąkniętą mgłą dżunglę, tropikalną plażę z kurortami dla turystów, kanion przepełniony formacjami skalnymi, kwieciste pola czy bagno i tereny pustynne, co chwilę chcemy uwiecznić wspaniałe widoki.
Jednym z najważniejszych punktów na mapie jest górujący nad horyzontem ogromny wulkan La Gran Caldera, o którego rozmiarze przekonujemy się zwłaszcza w drodze na sam szczyt - wspinaczka krętą ścieżką zajmuje dobre kilka minut nawet za kółkiem odpowiednio mocnej maszyny, ale warto zwiedzić wnętrze tak monumentalnego elementu krajobrazu. Jest też sporej wielkości kolorowe miasto Guanajuato, odznaczające się ciekawą architekturą.
Forza Horizon 5 robi tak pozytywne wrażenie oczywiście również dzięki oprawie graficznej. Pojazdy prezentują się fenomenalnie, a w pokazowym trybie Forza Vista, z włączonym ray tracingiem, wyglądają wręcz fotorealistycznie. Więcej szczegółów i lepsza praca cieni sprawiają, że świat nabiera przyjemnej głębi, co jest prawdziwym wyczynem w grze samochodowej.
Szkoda tylko, że gra ponownie cierpi na znany z serii syndrom „świata-makiety”, miejscami sprawiającego wrażenie zbudowanego z drewna i kartonu, np. na potrzeby filmu. Czuć to szczególnie w terenach zabudowanych - wspomniane wcześniej Guanajuato wciąż składa się zaledwie z kilku skrzyżowań i przez brak ludzi na ulicach świeci pustkami, przez co przypomina miasto duchów. Całe szczęście, że mknąc 180 km/h nie mamy czasu się temu przyglądać.
Jeśli już mowa o prędkości i samochodach, na premierę dostępnych jest 526 aut. To bez wątpienia imponująca liczba, ale warto wspomnieć, że katalog maszyn w Forza Horizon 4 - wliczając w to wszystkie DLC - składał się z 752 pozycji. Nowe środki lokomocji zdobywamy, tradycyjnie już, poprzez losowania nagród, odwiedziny w salonie lub wyczekiwanie dogodnej okazji w domu aukcyjnym, gdzie możemy też sprzedać niechciane modele.
W Forzie Horizon 5 jazda sprawia ogromną frajdę, niezależnie od typu samochodu, za którego kółkiem zasiadamy. Wszystkie rodzaje wyścigów i aut stoją na tym samym, równym poziomie i trudno wybrać faworytów. Jednym razem gnamy na przełaj w ciężkim aucie terenowym, innym razem ścinamy zakręty bokiem, starając się po wewnętrznej części zakrętu wyprzedzić rywali w nocnym wyścigu ulicznym.
Poziom trudności i asyst ponownie jest na tyle zaawansowany, że każdy znajdzie idealną dla siebie kombinację - gra może być do bólu zręcznościowa, ale także surowo symulacyjna, do tego stopnia, że nieostrożna jazda może zniszczyć silnik i opony, bardzo utrudniając dojazd do mety, a każdy zakręt wymaga skupienia, by nie wpaść w niekontrolowany poślizg. Niestety nawet na „hardcorowych” ustawieniach, system zniszczeń pojazdów pozostawia wiele do życzenia, a po wjechaniu na drzewo przy prędkości 250 km/h samochód wygląda bardziej jak po stłuczce na miejskim parkingu, niż na kompletnie zrujnowany pojazd.
Mimo świetnego modelu jazdy, po pewnym czasie do rozgrywki wkrada się monotonia. Trudno oprzeć się wrażeniu, że po 15 godzinach zabawy widziało się już większość tego, co gra ma do zaoferowania. Jasne, w tak krótkim czasie nie da się odblokować wszystkich samochodów czy ukończyć każdej trasy, ale im dalej w las, tym Forza Horizon 5 mniej zaskakuje.
Nie pomaga fakt, że twórcy ponownie odebrali graczom uczucie pięcia się po szczeblach kariery. Przyjeżdżając do Meksyku, już na start jesteśmy mianowani bogiem motoryzacji, a po wyścigach organizatorka festiwalu zwraca się do postaci niemal tak, jakby ratowała świat, przez co czujemy się trochę jak rozpieszczone dziecko, które bez żadnych szczególnych powodów dostaje najlepsze, piekielnie drogie zabawki i jest chwalone na każdym kroku. Ze względu na tak specyficzne traktowanie głównego bohatera, prawdziwe osiągnięcia nieco tracą na znaczeniu.
Forza Horizon 5 to bardzo dobra gra, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że to głównie zasługa poprzednich części serii. Gameplay nie zaskakuje, ale na szczęście gra zachęca do zabawy różnorodnym światem i wspaniałą grafiką. Fani cyklu doskonale wiedzą, co tu znajdą - i jeżeli specyficzny klimat festiwalu i rola wyścigowej „supergwiazdy” jeszcze ich nie znużyła - to spędzą tu mnóstwo przepełnionych frajdą godzin. Pozostali, niezaznajomieni z marką gracze nie muszą się wręcz zastanawiać, bo to świetny moment, żeby z piskiem opon wjechać do Horizon.
Plusy: | Minusy: |
|
|
Platforma: PC, Xbox Series X/S, Xbox One - Premiera: 9 listopada 2021 - Wersja językowa: polska (napisy) - Rodzaj: wyścigowa / otwarty świat - Dystrybucja: cyfrowa, pudełkowa - Cena: 259 zł - Producent: Playground Games - Wydawca: Microsoft
Recenzja Forza Horizon 5 została przygotowana na podstawie egzemplarza dostarczonego nieodpłatnie przez wydawcę.