Skip to main content

Game Boy wciąż żyje

Minęło 25 lat od premiery konsolki Nintendo w Japonii.

Minęło 25 lat odkąd na rynku pojawił się Game Boy - kultowa konsola przenośna japońskiego koncernu Nintendo. Urządzenie sprzedało się we wszystkich swoich wariantach w oszałamiającej liczbie ponad 200 milionów egzemplarzy, ale by w dobie super zaawansowanych telefonów komórkowych zrozumieć jego fenomen, należy się cofnąć do schyłku lat 80., a nawet jeszcze wcześniej.

Gunpei Yokoi

U progu dekady glam rocka i tapirowanych włosów, Gunpei Yokoi - guru legendarnej grupy deweloperskiej Nintendo Research and Development 1 - przedstawił szerszej publiczności Game & Watch. Była to seria prościutkich, miniaturowych gierek elektronicznych. Starsi stażem gracze mogą pamiętać te urządzenia z dzieciństwa w nieco innej formie - zamiast Donkey Konga czy Mario, na ekranach królował Wilk i Zając, a logo Nintendo zastępowała radziecka Elektronika.

Czterdzieści milionów sprzedanych egzemplarzy to niewątpliwy sukces Game & Watch, ale prymitywne urządzenie trudno było nazwać konsolą. W 1987 roku ruszyły więc prace nad Game Boyem, który miał zapewnić doświadczenia porównywalne z tymi, jakie dostarczał królujący na rynku Nintendo Entertainment System (znany w niektórych kręgach jako Pegasus). Po długich staraniach upchnięcia sprzętu o sensownej mocy w niewielkiej kostce, z ceną nieprzekraczającą 13 tys. jenów - 94 dolarów - wreszcie w 1989 roku projektanci byli gotowi pochwalić się światu efektami swojej pracy.

Dokładnie 21 kwietnia ruszyła w Japonii sprzedaż Game Boya, a nakład 300 tys. egzemplarzy rozszedł się w ciągu zaledwie dwóch tygodni. Amerykańska premiera, która nastąpiła w lipcu, okazała się jeszcze bardziej spektakularna. Aż 40 tys. sztuk zakupiono już pierwszego dnia! Lawinowo rosnąca popularność urządzenia stanowiła niespodziankę tylko dla niewprawnych obserwatorów. Game Boy był po prostu miniaturową wersją ogromnie wtedy popularnego NES-a. Ludzie mieli okazję zakosztować gier tak zaawansowanych, jak te oglądane dotąd na ekranie telewizora - ale mogli grać w szkole, w pracy, w autobusie i pociągu. Gdziekolwiek.

Game Boy w wersji z 1989 roku - przenośna konsola 21 kwietnia 1989 roku ukazała się w Japonii, a następnie 31 lipca w Ameryce Północnej. Do Europy oficjalnie przywędrowała rok później - we wrześniu 1990 roku.

Monochromatyczny, dwuipółcalowy ekran ciekłokrystaliczny o rozdzielczości 160 na 144 pikseli był w stanie wyświetlać zaledwie cztery odcienie szarości (czy właściwie zieleni), a dynamiczny ruch powodował smużenie. Nie był też w żaden sposób podświetlany, co uniemożliwiało grę w ciemnych miejscach. Podobno „góra” koncernu naciskała, by w konsolce znalazł się kolorowy, lepszy wyświetlacz, ale Gunpei Yokoi wiedział co robi. W połączeniu z ośmiobitowym procesorem o niskim poborze mocy, Game Boy pracował aż do 12 godzin na czterech „paluszkach”, a dzięki specjalnym przystawkom można było grać nawet dłużej.

Na przełomie lat 80. i 90. naturalnie pojawiły się konkurencyjne produkty. Pierwsze było Atari z Lynxem, a następnie NEC z Turbo Express i Sega z Game Gearem. Cechą wspólną tych urządzeń była znaczna przewaga technologiczna nad Game Boyem, widoczna zwłaszcza w postaci podświetlanego, kolorowego ekranu. Wydawałoby się, że dni panowania Nintendo są policzone, ale stało się inaczej. Zaważyła przede wszystkim cena, w przypadku Turbo Express nawet trzykrotnie przekraczająca 90 dolarów, które trzeba było wydać na Game Boya, ale też żywotność baterii. Wspomniane trio na wypalenie sześciu baterii AA potrzebowało zaledwie pięciu godzin. Wzbogacenie oferty o zasilacze brzmiało jak żart - co to za konsola przenośna, której nie można przenosić?

„Game Boy pracował aż do 12 godzin na czterech paluszkach.”

Reklama Game Boya z 1992 rokuZobacz na YouTube

Oczywiście specyfikacja techniczna konsoli prowadzi w zasadzie donikąd, jeśli w ofercie nie będzie wartościowych gier. Nintendo doskonale to rozumiało. Japońska wersja urządzenia sprzedawana była razem z czterema tytułami, w których skład wchodził hitowy Super Mario Land. Paradoksalnie, to jednak nie nowe przygody wąsatego hydraulika rzuciły świat na kolana, a był to… Tetris. Być może z dzisiejszej perspektywy ta zdawałoby się prosta gra logiczna pochodząca ze Związku Radzieckiego nie wywołuje już takiego dreszczyku emocji, ale ćwierć wieku temu decyzja Nintendo o wrzuceniu gry do pudełka wraz z amerykańskim wydaniem konsoli okazała się strzałem w dziesiątkę.

Gracze oszaleli. Choć Tetris ukazał się dużo wcześniej, był też dostępny na komputerach stacjonarnych, to właśnie konsolka przenośna tchnęła w dzieło Aleksieja Pażytnowa iskrę, która rozpaliła legendę rynku gier wideo. A przy okazji stała się bardzo dochodowym biznesem dla Nintendo.

Legendarny Tetris okazał się tytułem stworzonym dla urządzeń przenośnych - niezobowiązującą partyjkę można było rozegrać dosłownie wszędzie

Dzięki wzbogaceniu biblioteki tytułów o takie pozycje jak Donkey Kong, Kirby's Dream Land, Castlevania II, The Legend of Zelda: Link's Awakening, Mega Man V czy Metroid II, pozycja Game Boya jako absolutnego dominatora rynku konsol przenośnych stała się na długi czas niezagrożona. Co prawda, Game Gear Segi i jego następca Nomad dzielnie starały się nadążyć za Nintendo, ale premiera Pokemon Red/Blue w 1996 roku okazała się w zasadzie kropką nad „i”.

„Jak wiadomo, nic nie trwa wiecznie - ale trudno powiedzieć, że Game Boy właściwie odniósł porażkę.”

Jak to zwykle bywa, początkowo łapanie „kieszonkowych potworów” nie spotkało się z wielkim zainteresowaniem, ale dzięki poczcie pantoflowej epidemia „łapania ich wszystkich” szybko wybuchła, pochłaniając miliony młodych śmiałków. Przewodnia idea Pokemonów - produkcji studia Game Freak - wykraczała także poza wirtualny świat, bowiem z rozmysłem przygotowano różne wersje gry z ekskluzywnymi stworkami do złapania - gracze mieli się nimi wymieniać między sobą, korzystając z możliwości połączenia konsol specjalnym kablem. Dzięki premierze telewizyjnej kreskówki w 1997 roku, wkrótce już każde dziecko słyszało o Pokemonach. Popularność gry eksplodowała, nakręcając sprzedaż do niebotycznych 23 milionów egzemplarzy.

Game Boy żył także dodatkowymi akcesoriami - z ciekawszych można wymienić specjalny Sonar do łowienia ryb (prawdziwych)

Pasmo sukcesów Nintendo na rynku konsol przenośnych nie ustawało, a na półkach sklepowych pojawiały się kolejne edycje Game Boya. Razem z Pokemonami wydany został także Pocket - znacznie odchudzony w stosunku do oryginału i z lepszym wyświetlaczem. Dwa lata później, w 1998 roku, ekran doczekał się dalszych udoskonaleń, kiedy do sprzedaży dopuszczono podświetlaną wersję Light. Z niewiadomych przyczyn urządzenie oficjalnie nie wyszło poza granice Japonii, a z brakiem podświetlenia borykały się także dwa kolejne modele - Color i Advance. Dopiero wariant Advance SP w 2003 roku doczekał się nowocześniejszego ekranu, ale pomimo narzekań wcale nie zatrzymało to dalszych triumfów Game Boya.

Brak możliwości posługiwania się konsolą przy słabym oświetleniu lub w zupełnej ciemności spowodował pojawienie się całej rzeszy akcesoriów, które miały za zadanie rozwiązać nie tylko ten problem. W efekcie w sprzedaży pojawiły się całe nakładki na Game Boya - z lampkami, gałkami, lupami i innymi ustrojstwami. W znaczący sposób ograniczało to mobilność i poręczność urządzenia, ale amatorów nie brakowało. Słynna GB Camera umożliwiała robienie zdjęć (przypomnijmy, że rozdzielczość ekranu wynosiła 160 na 140 pikseli), a GB Printer drukował je z mocą kasy fiskalnej. Nawet amatorzy wędkarstwa mieli coś dla siebie, dzięki wspomagającemu łowienie ryb Sonarowi. Prawdziwych ryb.

Jak wiadomo, nic nie trwa wiecznie - ale trudno powiedzieć, że Game Boy właściwie odniósł porażkę. Co prawda, wydany w 2005 roku model Micro sprzedał się w skromnym nakładzie blisko 3 milionów sztuk, lecz za zmianą późniejszej strategii stoi samo Nintendo. Japoński producent, chcąc zapewne poszerzyć grono odbiorców, Game Boya zastąpił Dual Screenem, czego efekty obserwujemy do dziś - 3DS jest bardzo popularną konsolką przenośną.

Oficjalnie Nintendo nigdy nie zamknęło projektu Game Boy. Zresztą w wydane tytuły wciąż można grać, dzięki wirtualnej konsoli dostępnej z poziomu nowego Dual Screena. Trudno jednak spodziewać się, by w obliczu rosnącej konkurencji ze strony telefonów komórkowych oraz popularności 3DSa, urządzenie powróciło w nowej wersji. Po 25 latach jedno jest pewne: konsola wywarła ogromny wpływ na cały rynek gier wideo i z pewnością jeszcze nie raz będziemy o niej słyszeć.

Sto lat!

Zobacz także