Skip to main content

Gamescom 2015 - Dziennik redakcyjny: Dzień 0

Konferencja i gry Microsoftu.

Targi Gamescom rozpoczynają się tak naprawdę jutro, 5 sierpnia, ale Microsoft zorganizował konferencję już dziś. Co jednak najważniejsze, po pokazie dziennikarze mogli przetestować niektóre produkcje na Xbox One.

Konferencja

Prezentację mogliście obejrzeć z komentarzem na naszej stronie, opublikowaliśmy też najważniejsze informacje i zwiastuny z pokazu, dlatego ograniczę się do kilku spostrzeżeń.

Po pierwsze, dwa miłe zaskoczenia. Homefront: The Revolution istnieje i ma się dobrze, mimo niepokojących raportów o działalności studia Crytek. Gra nie wygląda może na szczególnie intrygującą, ale taki już urok krótkich zwiastunów. Jutro będę mógł spędzić z The Revolution więcej czasu, nadarzy się więc okazja do szczegółowych spostrzeżeń.

Konferencyjny szał

Drugie pozytywne zaskoczenie to zapowiedź Halo Wars 2. Choć przyznam, że bardziej ucieszyłbym się z The Master Chief Collection na PC, to i tak dobrze wiedzieć, że doczekamy się nowej strategii na konsolę. Współpraca 343 Industrial z Creative Assembly to także świetna wiadomość.

Kierunek: zielone kolory

Poza tym, zaintrygował gameplay z Crackdown 3. Czy faktycznie w trybie sieciowym pojawi się tak dużo destrukcji otoczenia? Moim osobistym faworytem okazał się natomiast Scalebound. Platinum Games wkracza na nowe terytorium, przygotowując grę z otwartym światem. Idea walki ze smoczym towarzyszem u boku, połączenie Devil May Cry z Dragon's Dogma i specyficznym stylem oraz poczuciem humoru twórców Bayonetty - to nie może się nie udać.

Wreszcie, Quantum Break cały czas zapowiada się wspaniale, podobnie jak nowe przygody Lary Croft, a ujawniony gameplay z Dark Souls 3 przyprawia o dreszcze. Ogólnie rzecz ujmując, konferencja udana, choć może odrobinkę zbyt długa.

Halo 5: Guardians

Parę słów o grach, z którymi mogłem się zapoznać po konferencji. Na pierwszy ogień największa - Halo 5. Rozegrałem mecz w trybie Warzone, ujawnionym na E3. Wyszedłem nieco z wprawy, o czym kilka razy boleśnie się przekonałem, ale mimo to, zabawa była ekscytująca i przyjemna.

Starcia dwóch 12-osobowych zespołów na dużej (jak na Halo) mapie to wojna na małą skalę. W bitwie uczestniczą też żołnierze i kosmici, którymi kieruje sztuczna inteligencja, dzięki czemu cały czas coś się dzieje. W trakcie rundy zdobywamy kolejne poziomy i punkty, dzięki którym możemy wyposażyć kolejne rodzaje broni i używać pojazdów. Naszym zadaniem jest przejmowanie kolejnych budynków i utrzymywanie nad nimi kontroli. Proste, a wciąga.

Halo jak to Halo: świetnie się strzela

Warzone to ciekawy eksperyment, natomiast sam styl rozgrywki to czyste Halo. Mówię tu o celowniku, strzelaniu, granatach i odrzucie broni. Wbrew niektórym komentarzem, wcale nie mamy do czynienia z grą w stylu Call of Duty. Pojawiły się co prawda specjalne umiejętności, takie jak dopalacze przy skoku czy szybki unik, ale wydają się zaimplementowane rozsądnie, są naturalnym uzupełnieniem formuły rozgrywki.

Forza Motorsport 6

Nie jestem zapalonym fanem symulacji, ale cykl studia Turn 10 zawsze mi się podobał. Pewnie dlatego, że zawsze oferował stosunkowo dużo uproszczeń. Szósta cześć serii zapowiada się na porządnego następcę „piątki”.

Rozegrałem dwa wyścigi - w nocy, a drugi w deszczu. Niestety, nie można tych dwóch elementów połączyć. Przy tradycyjnych przejazdach trudno wyczuć wiele różnic w stosunku do poprzedniczki, ale sprawa wygląda inaczej na mokrych trasach.

Takim fordem można by pojeździć

Naprawdę ma się poczucie jazdy w deszczu. Chodzi tu głównie o zachowanie samochodu. Drobny błąd może wyrzucić nas z trasy, a przejazdy przez kałuże chyba w żadnej grze nie były tak realistyczne. Poza tym, nie mogłem jednak oprzeć się wrażeniu, że oprawa wizualna wcale nie powala. Nie była to oczywiście wersja finalna, ale modele aut rywali wyglądały momentami przeciętnie.

Cuphead

Ta cudowna zręcznościowa gra niezależna już jakiś czas temu przyciągnęła uwagę wielu odbiorców. Nie bez powodu. Tak świetnie przemyślanej i zrealizowanej grafiki dawno nie widziałem.

Stylizowana na stare kreskówki produkcja w ruchu prezentuje się wspaniale. Dbałość o detale najmniejszych animacji budzi podziw, a całość chce się oglądać bez przerwy.

Zobacz na YouTube

Ponadto, rozgrywka angażuje i jest wymagająca. Nie mamy też do czynienia z tradycyjną platformówka, bo większość czasu spędzamy na walkach z genialnie zaprojektowanymi bossami. Sterowanie jest wygodne, a postać błyskawicznie reaguje na komendy, przez co zabawa jest płynna i nie irytuje, gdy giniemy- co zdarza się czesto.

Fable Legends

W kooperacyjnej grze akcji od Lionhead miałem okazję wcielić się w przeciwnika czwórki bohaterów. Taki pomysł na rozgrywkę nie jest nowością, ale niezmiennie bawi.

Jako wróg śmiałków akcję obserwujemy z góry. Zanim zacznie się etap, rozstawiamy potwory, a później przyglądamy się całej mapie i poczynaniom herosów. Musimy im oczywiście przeszkadzać, rzucamy więc zaklęcia, blokuje drogę, ustawiamy przeszkody. Jeżeli czwórka graczy nie współpracuje, to złoczyńca ma wygraną w kieszeni.

Po konferencji pomaszerowaliśmy na stanowiska

Nowe Fable sprawia frajdę, ale nie jestem pewien, czy przykuje uwagę na długo. Tym bardziej, że gdy wcielamy się w bohaterów, otrzymujemy raczej typową trzeciosobową grę akcji.


To by było na tyle - z żadną produkcją nie mogłem niestety spędzić zbyt dużo czasu, wybrałem te, które najbardziej zapadły mi w pamięć. W podobny sposób podsumuje każdy dzień targów Gamescom 2015, a więc do jutra!

Wszystkie gry i trailery z Gamescom 2015 znajdziecie tutaj.

Zobacz także