Gdzie się podziały tamte pudełka. Fizyczne wydania gier to powoli przeszłość
Gdzie te nośniki, gdzie tamten świat?
BLOG | Boomerski temat, to i boomerski tytuł. Gry w pudełkach bowiem odchodzą powoli do lamusa. To już prawie relikt przeszłości jak radioodbiorniki, w których niegdyś słuchało się utworu pana Wojciecha Gąssowskiego – „Gdzie się podziały tamte prywatki”. Ja nie bawiłem się przy nim na domowych imprezach, bo miałem trzy lata, gdy powstał, ale być może będę go nucił, patrząc na moją kolekcję gier w pudełkach, której za jakiś czas pewnie już nie powiększę.
Co rusz dochodzą do nas informacje, że albo duże gry nie dostaną fizycznego wydania (nawet wersje konsolowe, jak Alan Wake 2), albo w pudełku znajdzie się tylko kod na grę zamiast nośnika, jak chociażby w Starfieldzie, choć w tym wypadku dotyczy to tylko wersji pecetowej, to staje się coraz częstszą praktyką wydawców.
Pudełka mogą stać się towarem deficytowym, wręcz ekskluzywnym, jak określił to Daniel w newsie o wydaniu Jagged Alliance 3. Przykład ten jednak pokazuje kierunek, jaki podąża THQ Nordic, a niedługo może i cała branża.
Ja jednak nadal preferuję gry w pudełkach. Wychowałem się na pecetowych big boxach, czyli dużych, kartonowych opakowaniach, w których znajdowała się gra na nośniku CD – a później DVD – instrukcja obsługi, karta rejestracyjna, którą powinno odesłać się (pocztą, a jakże!) do siedziby wydawcy gry, a także – nierzadko – liczne dodatki i drobne akcesoria. Choć dzisiejsze pudełka z grami wideo są tylko namiastką tych z przeszłości, nadal lubię posiadać je w formie fizycznej, nawet jeśli jest to zwykłe plastikowe pudełko i nośnik.
Jednakże świat się zmienia – staje się coraz bardziej cyfrowy. Czy to nam się podoba, czy nie, jest to cena postępu i wygody użytkownika. Kupujemy grę w sklepie cyfrowym, pobieramy i gotowe. Cały proces trwa godzinę, a nawet krócej, jeśli posiadamy szybkie łącze internetowe. Nie musimy czekać na przesyłkę, odbierać jej, zmieniać płyt, gdy chcemy zagrać w inną grę. Proste, ale bezduszne.
Kiedyś znajomy powiedział mi, że kupił grę synowi na płycie tylko dlatego, żeby miała dla niego namacalną wartość. W przypadku produktu cyfrowego w ogóle nie odczułby, że to prezent. Proces zakupu produktu cyfrowego jest tak prosty i szybki, że młodemu człowiekowi wydaje się, że to nic nie kosztuje.
Niezależnie od naszych upodobań przyszłość dla kolekcjonerów pudełek z grami nie rysuje się ciekawie. Jestem pewien, że za kilka lat wydania fizyczne gier będą występować tylko w wersjach kolekcjonerskich i próżno będzie szukać gier na sklepowych półkach. Wydawcy przyzwyczajają nas stopniowo do produktu cyfrowego. Już teraz najchętniej pozbyliby się skomplikowanego procesu związanego z wydawaniem gier w formie fizycznej. W ten sposób mogliby maksymalizować zyski, oszczdzędzając na kosztach produkcji opakowań i nośników, eliminując pośredników i zmniejszając dystrybucję do minimalnego stopnia, a także rozwiązaliby problem istnienia rynku wtórnego.
Pomijając inne aspekty – ceny, wygody, abonamentów – czy gry w pudełkach mają dla was dodatkową wartość? Czy tak jak mnie cieszy was widok ładnie ułożonych opakowań z grami na regale?
„bum bum bum bum”