Skip to main content

Gear Up - wrażenia z wersji beta

Przyjemna strzelanka na parę chwil.

Twórcy Gear Up uważają, że bitwy czołgów i innych ciężkich pojazdów nie muszą mieć nic wspólnego z realizmem. Wehikuły potrafią więc tutaj wyglądać naprawdę przedziwnie, a kolorowa oprawa potwierdza, że mamy do czynienia z niezobowiązującą, zręcznościową strzelanką. Niestety - na dłuższą metę - niezbyt angażującą.

Tytuł niedużego studia Doctor Entertainment nie jest jeszcze ukończony. Na Steamie dostępna jest wyłącznie wczesna wersja, cały czas dopracowywana i rozwijana. Można ją pobrać za darmo.

Podstawowe założenia nie są skomplikowane - sterujemy czołgiem, a przynajmniej czymś, co czołg przypomina. Rywalizujemy z innymi graczami na ośmiu większych i mniejszych mapach.

Tradycyjne do bólu

Beta oferuje tylko trzy rodzaje zabawy, tradycyjne do bólu - drużynowy deathmatch, dominację - w której przejmujemy kontrolę nad punktami na mapie - i „każdy na każdego”. Szkoda, że projektanci nie pokusili się o przygotowanie chociaż jednego bardziej oryginalnego trybu.

Zobacz na YouTube

Rozgrywka jest przyjemna i prosta, ale nie potrafi przyciągnąć uwagi na długo. Używamy jednej lub - maksymalnie - trzech broni, staramy się trafiać przeciwników i unikać wrogich pocisków. Wielka różnorodność uzbrojenia sprawia, że do walki wkrada się spora dawka losowości. Możemy zostać uderzeni laserem lub odbijającą się od ścian bombą. Nie ma tu miejsca na strategiczne podejście.

Z drugiej strony, jak na produkcję typowo zręcznościową, gra oferuje zbyt małą różnorodność. Nie mamy do dyspozycji żadnych specjalnych umiejętności czy ataków, które mogłyby urozmaicić zabawę.

„Ciekawy koncept, choć nie do końca poprawnie wprowadzony w życie.”

Różowy jest dziś w modzie

Duży wpływ na przebieg każdego meczu ma oczywiście nasz pojazd. Projektowanie własnego czołgu z wielu dostępnych części - łącznie ponad stu - to kluczowy element w Gear Up. Uczestnicząc w rywalizacji zdobywamy punkty, które następnie wydajemy na podwozia, broń, wieżyczki i kadłuby. System mikropłatności pozwala na zakup części przy użyciu prawdziwych pieniędzy.

Kombinacji jest mnóstwo. Możemy stworzyć lekki czołg z działkiem małego kalibru i karabinem maszynowym albo ciężki wehikuł z miotaczem ognia, piłą mechaniczną i mechanicznymi nogami zamiast gąsienic. W trakcie rozgrywki okazuje się co prawda, że niektóre bronie są praktycznie nieprzydatne, ale eksperymentowanie i konstruowanie różnych pojazdów to ciekawe doświadczenie.

Nie warto tracić czasu

Dość istotną wadą jest brak możliwości przetestowania skonstruowanego czołgu przed podjęciem ostatecznej decyzji o zakupie komponentów. Transakcji dokonujemy więc „w ciemno”. Statystyki opisujące poszczególne elementy są też nieco zbyt niedokładne. Poligon testowy rozwiązałby ten problem.

Czołg z zaburzeniami osobowości - wydaje mu się, że występuje w grze Tony Hawk

Niezrozumiałą decyzją twórców okazuje się również ograniczenie dostępu do rywalizacji z komputerowymi przeciwnikami. Z botami mogą zmierzyć się tylko posiadacze płatnej edycji.

Wczesna wersja boryka się także z problemami technicznymi. W losowych momentach po prostu się wyłącza, a w rozgrywce mogą przeszkadzać lagi. Znalezienie serwera może potrwać nawet kilka minut - strzelanka nie może pochwalić się dużą liczbą użytkowników, albo wyszukiwarka gier nie działa poprawnie.

Gear Up to nawet ciekawy koncept, choć nie do końca poprawnie wprowadzony w życie. Gra może zapewnić odrobinę przyjemności, ale w obecnej formie po prostu zbyt szybko staje się monotonna. Niewykluczone, że finalna wersja wyeliminuje wszystkie niedociągnięcia, jednak na wczesną edycję nie warto tracić czasu.

Zobacz także