Skip to main content

Ghost of Tsushima - Recenzja: samurajskie cięcie

Czas honoru.

Eurogamer.pl - Rekomendacja odznaka
Gęsty, samurajski klimat w połączeniu z zaskakującą walką i otwartym światem to przepis na świetną grę - recenzja Ghost of Tsushima.

Wśród gier osadzonych w realiach historycznych seria Assassin's Creed nie miała do tej pory liczącej się konkurencji, może za wyjątkiem Red Dead Redemption. Ghost of Tsushima wszystko zmienia. Choć niepozbawiona wad, nowa gra studia Sucker Punch proponuje nietuzinkową podróż do czasów feudalnej Japonii, z naprawdę gęstym, samurajskim klimatem i interesującym otwartym światem.

Nie jest to wesoła przygoda. Obserwujemy początki inwazji armii mongolskiej na wyspę Cuszima. Filmową narrację przepełnia patos, powaga i tempo rodem z filmów Akiry Kurosawy, ale właśnie to wszystko sprawia, że mamy do czynienia z czymś zaskakująco świeżym i niezwykle przyjemnym - zarówno pod kątem odkrywania opowieści, jak i eksploracji oraz angażującej walki.

W grach z otwartym światem trudno opowiedzieć główną historię w sposób, który nie będzie odczuwalnie rozwleczony albo po prostu nudny. W tym aspekcie gra również zaskakuje. Ghost of Tsushima to historia Jina - jednego z ostatnich ocalałych samurajów, którzy przetrwali pierwszą ofensywę Mongołów na tytułową wyspę. Uznany za zmarłego rozpoczyna budowę ruchu oporu, który nagina honorowy kodeks japońskich mistrzów miecza. By zwyciężyć, musimy przystosować się do wroga, dla którego honor nie jest istotny - ważny jest podbój. Tak rodzi się legenda Ducha.

Czasem chce się po prostu przystanąć, by docenić piękno gry (Ghost of Tsushima Recenzja)

Gra podzielona jest na kilka aktów, których zwieńczenia pasują do klasycznych filmów o samurajach - honorowe pojedynki, krew tryskająca wiadrami, zabójczo precyzyjne i estetycznie imponujące cięcia. Opowieść jest dość kameralna, nie ma być może wielkich zwrotów, ale jest nieźle poprowadzona i satysfakcjonująca. Pozytywnie zaskakują zadania poboczne, podczas których poznajemy naprawdę interesujące postacie - to krótkie historie, ale idealnie komponują się z całą resztą świata, bywają też wzruszające.

Twórcy zadbali, by maksymalnie ukryć interfejs i zwiększyć wczucie się w japoński klimat, zamieniając minimapę i tradycyjny system nawigowania na... wiatr, który zawsze wieje w kierunku celu lub tego, co zaznaczyliśmy na mapie świata. Muśnięcie panelu dotykowego DualShocka wzmaga wiatr, który wskazuje drogę. Banalne rozwiązanie sprawdza się świetnie. Po jakimś czasie nawet nie musimy już wzmacniać podmuchów, gdyż otoczenie samo daje odpowiednie znaki. Zaczynamy dostrzegać wyginające się gałęzie, wstążki, opaski i inne elementy odzienia bohatera, które pełnią rolę naturalnego systemu nawigacji.

Zobacz: Ghost of Tsushima - Poradnik, Solucja - kompletny przewodnik do gry

Dzięki temu zabiegowi znacznie uważniej przyglądamy się światu i doceniamy dbałość o szczegóły. Gra niejednokrotnie skłania do myślenia, a nie ślepego podążania za wskaźnikami misji. Sami musimy znaleźć dziurę w płocie, o której przed chwilą była mowa, albo odnaleźć ukrytego więźnia w szeregu klatek dla jeńców wojennych.

Gra bywa kojąco spokojna, ale potrafi uderzyć w ponury ton (Ghost of Tsushima Recenzja)

Bardzo mocną stroną gry jest całkiem rozbudowany, intrygujący model walki, choć trzeba przyznać, że nie każdemu przypadnie do gustu. Początkowo może przytłaczać różnorodnością, poziomem trudności, liczbą umiejętności do odblokowania czy nie do końca intuicyjnym menu wyboru narzędzi. Ostatecznie jednak oferuje sporo wolności. Tworzymy bowiem naszą legendę Ducha - bohatera, który wygrał ze śmiercią i siał postrach wśród wrogów.

Jin - swoją drogą nie jest to najciekawszy główny bohater w historii gier wideo - może być mistrzem czterech stylów walki mieczem, które są przystosowane do konkretnych typów przeciwników; może również być mistrzem uników i parowań, który potrzebuje tylko jednego trafienia, by zabić; może też specjalizować się w strzelaniu z łuku lub miotaniu innych gadżetów; a nawet stać się ninja, który zabija po cichu i jest wręcz niewykrywalny. Kombinacji jest na tyle sporo, że aż nie sposób przetestować wszystkiego w trakcie jednej rozgrywki.

Starcia są bardzo satysfakcjonujące, a sztuczna inteligencja przeciwników na tyle poprawna, że nawet pod koniec gry jeden błąd może kosztować nas życie. Uzbrojeni po uszy wrogowie potrafią szybko zrównać nas z ziemią, lecz z czasem cięcia osłabiają ich morale, co owocuje filmowymi scenami: samotny mściciel przepoławia odważnego herszta bandy, a jego kompani uciekają w popłochu, gubiąc broń i potykając się w panice.

Zobacz na YouTube

Filmowość bije z Ghost of Tsushima na każdym kroku. Jest jednak ukierunkowana - ma oddawać honory klasyce samurajskiego kina. Możemy nawet aktywować specjalny Tryb Kurosawy, który zmienia obraz na czarno-biały, a dźwięk na mono.

Świat gry jest zresztą piękny i nastrojowy. Znacząco różni się od konkurencyjnych tytułów wysokobudżetowych - stawia raczej na powolniejszą, rozciągniętą eksplorację, bardziej przypominającą ostatnią The Legend of Zelda. Odwiedzane regiony różnią się wyglądem, więc przemierzając konno kolejne obszary podziwiamy lasy, bagna czy plaże. W każdym z tych miejsc ludzie wykonują rozmaite codzienne obowiązki. Choć nie jest to aż tak odczuwalne, brakuje w tym wszystkim nieco więcej życia i ruchu: postacie zazwyczaj stoją w miejscu i przemieszczają się dopiero, gdy my opuścimy daną lokację.

By zatem ożywić otoczenie, twórcy korzystali raczej z klasycznych pomysłów, które znamy z otwartych światów - to tutaj odczujemy też największą powtarzalność, a niektórzy także odrobinę znużenia. Mamy więc sporo sekretów do odnalezienia, jak choćby gorące źródła czy lisie kapliczki, ale też mongolskie obozy do odbicia. Te ostatnie mogą budzić zarówno pozytywne emocje, jak i nieco irytacji - brakuje w nich bowiem prawdziwej różnorodności i będą atrakcyjne tylko dla najbardziej cierpliwych samurajów lub zwinnych ninja.

Ogólnie, poboczne aktywności zawsze przynoszą jakieś pomniejsze nagrody. Jedne dają miejsce na dodatkowe elementy ekwipunku, inne zwiększają pasek zdrowia Jina, a jeszcze inne są czysto kosmetyczne. Często włożony trud w walkę może okazać się niewarty poświęcenia. Na szczęście, nie jesteśmy zmuszani do ich wykonywania, więc możemy pominąć wszystkie mniej ciekawe rzeczy, a skupić się tylko na głównej historii i zadaniach pobocznych.

Czasem wystarczy jedno dobre cięcie, by zakończyć pojedynek (Ghost of Tsushima Recenzja)

Droga samuraja to zresztą nie tylko wyciąganie miecza i odcinanie kończyn. Możemy spędzić czas na układaniu haiku z gotowych sekwencji, medytujemy w trakcie kąpieli rozważając na temat przeszłości bohatera albo kłaniamy się przydrożnej kapliczce, by w ramach subtelnej nagrody zobaczyć taniec świetlików. Fani japońskich klimatów będą wniebowzięci.

Miłośników „czyszczenia mapy” uraduje fakt, że eliminowanie mongolskich obozów i wykonywanie pomniejszych misji zmienia wygląd otoczenia. Odbijamy wioski i budujemy obozy uchodźców, palimy do gruntu palisady najeźdźców, niszczymy ich zabudowy, które nigdy już nie wrócą. Wizualnie odzyskujemy japońską wyspę kawałek po kawałku.

Ghost of Tsushima oferuje zatem ciekawy i bardzo nastrojowy świat, walki satysfakcjonują i wyglądają przepięknie, a historia głównego bohatera wraz z pobocznymi misjami to uczta dla sympatyków japońskiego klimatu, ale pozostali także odnajdą tutaj coś dla siebie.

Plusy: Minusy:
  • piękny świat zapiera dech w piersi
  • główny wątek jest ciekawy i intrygujący
  • jeden z lepszych modeli walki mieczem w historii
  • drobne detale świata, które warto poznawać
  • powtarzalne aktywności poboczne
  • japoński patos nie jest dla każdego

Platforma: PlayStation 4 - Premiera: 17 lipca 2020 - Wersja językowa: polska (dubbing / napisy) - Rodzaj: przygodowa gra akcji, skradanka - Dystrybucja: cyfrowa, pudełkowa - Cena: 250 zł - Producent: Sucker Punch - Wydawca PL: Sony Polska

Recenzja gry Ghost of Tsushima została przygotowana na podstawie egzemplarza dostarczonego nieodpłatnie przez firmę Sony Polska.

Zobacz także